pl | en

Odtwarzacz Compact Disc

 

EternalArts
DIGITAL PLAYER DP

Producent: AUDIOPHILE GATEWAY GERMANY
Cena (w czasie testu):
3600 euro

Kontakt: Dr. Burkhardt Schwäbe
Wietzendiek 15
30357 Hannover-Isernhagen | Germany

gateway@audioclassica.de
www.eternalarts.de

MADE IN GERMANY

Do testu dostarczyła firma: MK NET


odaj w poprzednim miesiącu, w tekście o kolumnach Sugden Audio L21, pisałem że choć coroczne wyprawy na wystawy audio, w tym do Monachium, grożą popadnięciem w rutynę, to, jak również wyjaśniłem, udaje mi się jej unikać dzięki poznawaniu nowych ludzi i marek. W tym roku jedną z osób, które z owej rutyny mnie wyrwały był pan Marek Koszur, znany zapewne większości audiofilów zaopatrujących się na ccd.pl w audiofilskie wydania srebrnych i czarnych płyt.

Przy okazji kilku już testów bardzo ciekawych urządzeń pisałem, że od kilku lat pan Marek zajął się, oprócz sprzedaży muzyki na wszelakich nośnikach fizycznych i w plikach, także dystrybucją sprzętu grającego. Dzięki niemu testowałem kolumny Mangera, wkładki Kiseki, urządzenia Lindemanna, jak również gramofony Clearaudio.

W tym roku, drugiego, albo trzeciego dnia wystawy w Monachium dostałem od pana Marka SMS-a z pytaniem, czy jestem na wystawie, a jeśli tak to czy znajdę czas by wybrać się do pokoju EternalArts bo, jak gwarantował autor wiadomości, warto! Znalazłem stoisko w aplikacji przygotowanej dla odwiedzających wystawę i w umownej wolnej chwili poszedłem zobaczyć o co chodzi. Przyznaję bez bicia, że nazwa tej marki, choć całkiem chwytliwa, kompletnie nic mi nie mówiła. Tym większa była moja ciekawość, bo do tej pory pan Marek miał rękę (a raczej pewnie ucho) do wynajdowania naprawdę ciekawych urządzeń.

Wspomniałem „umowną” wolną chwilę, bo udało mi się usiąść jedyne na, może, 5 minut by posłuchać prezentowanego systemu. Po czym zadzwonił telefon wzywający mnie pilnie na inne spotkanie. Później nie udało mi się już wrócić, ale pomimo krótkiego czasu odsłuchu i takich sobie warunków wystawowych coś jednak zdążyło przyciągnąć moją uwagę na tyle, że zaraz po powrocie do domu napisałem do pana Marka, że chętnie posłucham produktów tej marki u siebie. Gdy w końcu dotarła do mnie wielka paczka okazało się, że nowy dystrybutor EternalArts poszalał i wysłał mi od razu odtwarzacz CD, wzmacniacz, wzmacniacz słuchawkowy OTL i jeszcze pełny zestaw kabli. Po wstępnych odsłuchach uznałem, że faktycznie każde z urządzeń jest bardzo interesujące i zasługuje na recenzję. Dla Czytelników „High Fidelity” wybrałem... odtwarzacz CD. W końcu to magazyn największego orędownika srebrnej płyty w Polsce :) [Jam ci jest! – przyp. red.]

Audiophile Gateway Germany

Zanim zabrałem się za słuchanie postanowiłem dowiedzieć się choć cokolwiek o firmie – dobrze jest wiedzieć z kim (czy z czyim produktem) ma się do czynienia. Zajrzałem na stronę, na której co prawda większość informacji umieszczono po niemiecku, ale trochę można znaleźć i po angielsku.

Dowiedziałem się, iż za firmą Audiophile Gateway Germany, właścicielem marki EternalArts, stoi dr Burkhardt Schwäbe, człowiek związany z branżą audio od wielu lat. Lata temu pracował dla Grundiga, gdzie współtworzył audiofilską serię produktów Fine Arts Series. Później przeniósł się do Sennheisera, gdzie przyłożył rękę do powstania, jak uważa wiele osób, najlepszego systemu słuchawkowego jaki kiedykolwiek powstał, czyli Orpheusa. Po jego odejściu z Grundiga seria Fine Arts została, rzec można, porzucona na rzecz innych, niekoniecznie audiofilskich produktów.

Gdy więc w 2004 roku dr Schwäbe założył własną firmę przyjął, że jej celem będzie dawanie nowego życia znakomitym, acz nieco zapomnianym projektom audio, w tym swego rodzaju kontynuacja tego, co robił w Grundigu. Pewnie właśnie dlatego marka otrzymała nazwę EternalArts nawiązującą do Fine Arts.
Pierwszym produktem, który został zaoferowany klientom był wzmacniacz OTL oparty na koncepcji Juliusa Futtermana. Później powstało wiele kolejnych wzmacniaczy lampowych, w tym opartych o najbardziej znane triody takie jak: 300B, 45, 50, czy 2A3, produkowanych w limitowanych partiach.

Dziś w ofercie znajdują się nadal urządzenia z lampami na pokładzie – wzmacniacze (OTL), przedwzmacniacze, wzmacniacze słuchawkowe (OTL), ale także testowany odtwarzacz CD z lampowym wyjściem, czy, i to prawdziwa ciekawostka, lampowy tuner telewizji satelitarnej – kto wie, może jedyny na świecie. Ofertę uzupełniają niedrogie kable sygnałowe i zasilające. Osobna część firmy o nazwie Audio Classic zajmuje się restauracją i naprawą wysokiej klasy vintage’owych urządzeń audio.

Digital Player DP

Wiedząc już skąd wzięła się firma i czym się zajmuje mogłem wrócić do testu. Pełna nazwa odtwarzacza to EternalArts Digital Player DP (spotkałem się także z nazwą, która zawierała jeszcze słowo Tube, czyli lampa). Producent wyraźnie zaznacza, że powstał on we współpracy ze znaną na polskim rynku niemiecką firmą Restek. Jak już wspomniałem, EternalArts to właściwie specjalista od układów analogowych, wzmacniaczy lampowych w szczególności, w tym ich specyficznej odmiany OTL („Output Transformer-Less” - czyli bez transformatorów wyjściowych). Podejrzewam więc, a pan Marek Koszur to potwierdził, że Restek od siebie wniósł obudowę i oprogramowanie odtwarzacza, a pewnie i część cyfrową. Reszta, czyli napęd (Philipsa), zasilanie, oprogramowanie mikroprocesora, rzecz jasna także całe wyjście lampowe i wiele funkcji to wkład EternalArts.

Urządzenie jest niewielkie i dość lekkie, ładnie wykonane acz żadnych wizualnych fajerwerków tu nie znajdziemy. Na wyjściu pracuje para triod PC86 (to trioda używana w układach oscylacyjnych odbiorników telewizyjnych), a sercem układu D/A jest kość Burr Browna PCM1792A. Urządzenie wyposażono w niezbalansowane wyjście analogowe (RCA) oraz dwa wyjścia cyfrowe (koaksjalne i optyczne). Żadnych wejść cyfrowych, Bluetootha, odtwarzania plików – ot kwintesencja odtwarzacza płyt CD. Urządzenie wyposażono jednakże w włączaną na życzenie regulację głośności, co pozwala uprościć system poprzez wysłanie sygnału wprost do końcówki mocy, z czego korzystałem pomijając mój przedwzmacniacz grając z końcówką mocy Modwrighta, ale także z końcówką EternalArts.

Na froncie, obok szuflady napędu i zielonego wyświetlacza serwującego duże, czytelne znaki (który można przyciemnić lub całkowicie wyłączyć) umieszczono jedną gałkę, która służy do obsługi funkcji i menu urządzenia. Pojedyncze wciśnięcie gałki powoduje wejście do menu, kolejne wciśnięcia pozwalają przeskakiwać między dostępnymi opcjami/ustawieniami, a zmiany ustawienia dokonuje się kręcąc pokrętłem. W czasie odtwarzania, przy włączone regulacji głośności, gałką można regulować poziom sygnału, a także otworzyć czy zamknąć szufladę napędu. Znamy to z odtwarzaczy Resteka. Urządzenie wyposażono także w systemowego pilota zdalnego sterowania obsługującego większość funkcji odtwarzacza, ale także innych urządzeń tej marki.

Płyty użyte do testu (wybór)

  • Blues masters, various artists, Master Music XRCD24-NT015, XRCD24
  • Forte Piano Trio, Flute, Cello & Piano Trios, Velut Luna CVLD 242, CD
  • Hugh Masekele, Time, Sony Jazz 508295 2, CD
  • Cecilia Bartoli, Sospiri, DECCA 478 2558, CD
  • Al di Meola, John McLaughlin, Paco de Lucia, Friday night in San Francisco, Philips 800 047-2, CD
  • Louis Armstrong & Duke Ellington, The Complete Session. Deluxe Edition, Roulette Jazz 7243 5 24547 2 2 (i 3), CD
  • Accardo interpreta Paganini, Diabolus in musica, Deutsche Grammophon/JVC XRCD24 480 166-4, XRCD24
  • Carlo Maria Giulini/Chicago Symphony, Mahler Symphony No 1, Hi-Q Records HIQXRCD35, XRCD24
  • Lee Ritenour, Rhythm sessions, Concord Records CRE 33709-02, CD
  • Pink Floyd, Wish you were here, EMI/EMI Records Japan TOCP-53808, CD
  • Tchaikovsky, The Nutcracker, Hi-Q Records HIQXRCD51, XRCD24
  • Fausto Mesoletta, Live ad Alcatraz, Master Music XRCD24-NT017, XRCD24
  • Wolfgang Amadeus Mozart, Mariella Devia soprano, Master Music XRCD24-NT018, XRCD24
  • The Ray Brown Trio, Summer Wind, Concord Jazz CCD-4426, CD
  • Isao Suzuki, Blow up, Three Blind Mice B000682FAE, CD
  • Peter Gabriel, New blood, EMI Music Poland 10232262, CD
  • Khachaturian, Famous Ballet Suite, Regis RRC1041, CD
Japońskie wersje płyt dostępne na

Recenzowanie odtwarzacza CD jest dla mnie ciekawym doświadczeniem, bo sam zrezygnowałem ze słuchania srebrnych płyt już dość dawno, nie mam też własnego odtwarzacza wysokiej klasy i rzadko takowe testuję. Traktuję więc ten test jako, powiedzmy, poszerzanie horyzontów. Akurat ten model jest o tyle ciekawy, że reprezentuje coś, co można nazwać najnowszą/starą falą pośród urządzeń tego typu.

Starą, bo w końcu od takich właśnie wysoce wyspecjalizowanych, czyli zajmujących się wyłącznie odtwarzaniem płyt kompaktowych, urządzeń wszystko się zaczęło, a najnowszą bo, jak można było zobaczyć w Monachium, najnowszym trendem znowu jest produkowanie odtwarzaczy, które są właśnie odtwarzaczami i tylko odtwarzaczami płyt.
Oprócz EternalArts także np. Hegel pokazał model, który jeszcze w tym roku wejdzie do sprzedaży, którego sekcję przetwornika oparto na HD30, ale zoptymalizowano pod kątem rozdzielczości 16/44. Owe nowe urządzenie Norwegowie nazwali [ostatnim] Mohikaninem – jakże wiele mówiąca nazwa w dobie stałego spadku sprzedaży płyt kompaktowych.

Wracając do testowanego odtwarzacza - żadnych wejść cyfrowych, żadnego USB, LAN-u do odtwarzania plików, upsampling i owszem jest możliwy, ale „tylko” do rozdzielczości 24/192, a nie do DXD, czy jeszcze innych kosmicznych wartości. Słowem – wysoko wyspecjalizowane urządzenie przeznaczane do odtwarzania płyt kompaktowych i do niczego więcej. A dla mnie argumentem za jest oczywiście również lampowe wyjście tego odtwarzacza. Nawet więc jeśli urządzenie jest dość niepozorne (w sensie wielkości, bo wykonanie zasługuje na pochwałę), to dla mnie wystarczająco ciekawe by przypomnieć sobie jak to z tą srebrną płytą jest :)

Ponieważ nie byłem pewny z na ile wygrzanym urządzeniem mam do czynienia, więc uznałem, że pierwszego dnia odtwarzacz będzie przygrywał mi jedynie w tle. Podłączyłem go do bezpośrednio do mojej końcówki mocy Modwrighta, wykorzystując również komplet okablowania EternalArts (czyli IC, kabel głośnikowy i dwie sieciówki). Digital Player DP z wysterowaniem KWA100SE radził sobie nieźle, acz by grać głośno musiałem dochodzić na skali do wartości powyżej 80 (zaczyna się od 0 a kończy na 99). Wyciągnąłem moją, nie tak małą, kolekcję płyt XRCD od pana Kazuo Kiuchi z Combak Corporation i to one lądowały sztuka za sztuką w szufladzie napędu EternalArtsa.

Czym jest?

Na pierwszy ogień poszedł album Blues Masters, który szybko zadbał o to, żebym nie mógł się zajmować pisaniem taktując muzykę jedynie jako tło. Gdzieś tam bowiem, po cichutku przez uszy wprost do duszy, że tak to poetycznie ujmę, sączyły mi się jeden za drugim dopieszczone, gęste, namacalne głosy kolejnych gigantów bluesa. I nie sposób było się skupić na tym, co próbowałem robić, bo raz po raz mimowolnie musiałem „przyjrzeć się” bliżej temu facetowi, który góra trzy metry ode mnie tak pięknie śpiewał. Tym bardziej, że co kilka minut zaczynał śpiewać kolejny zupełnie innym, ale za każdym razem namacalnym, ekspresyjnym, angażującym głosem. I co ciekawe to właśnie wokale grały tu pierwszoplanową rolę, a cała reszta, z będącym przecież kwintesencją bluesa rytmem czaiła się na dalszych planach.

Mocny, pewnie prowadzony, nasycony dużą energią bas schodził nisko, a różnicowanie było więcej niż dobre. Wpływ lampowego wyjścia było słychać – z jednej strony niskie tony były bowiem wyjątkowo barwne, dużo było „mięsa” choćby w brzmieniu gitary basowej, czy elektrycznej, z drugiej nie był to bas jakoś szczególnie twardy, czy konturowy.

Najważniejszy element bluesa, czyli rytm, był tym drugim elementem, obok wokali, który nie pozwalał skupić się na innych zajęciach. Choć wysuwał się na plan pierwszy tylko, gdy milkł wokal to i tak nie dało się tegoż rytmu, czy raczej różnych rytmów w kolejnych utworach, nie wystukiwać ręką, czy nogą. Bluesa granego z takim feelingiem mogę słuchać nawet z CD :).

Jedną z kolejnych płyt były arie Mozarta w wykonaniu Marielli Devii z płyty XRCD, w której również swoje palce (czy raczej uszy) „maczał” pan Kiuchi-san. I choć tym razem głos śpiewaczki został pokazany z większego dystansu, nie był tak bliski, aż tak namacalny jak na płycie bluesowej, to i tak nie byłem w stanie oderwać się ani na moment od tego pięknego wykonania. Proszę się nie martwić – pozostaję wierny Leontynie Price, ale na tej płycie pani Devia zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Nie miałem oryginalnego nagrania Fone Records do porównania, ale w wydaniu JVC brzmiało to wybornie, pysznie wręcz, pomimo że teraz już byłem pewny tego, co wydawało mi się wcześniej, a mianowicie, że testowany odtwarzacz nie ma samych mocnych stron.

Czym nie jest?

Skoro tak, to czas, aby napisać dla odmiany, czym ten odtwarzacz nie jest. Otóż nie jest on gigantem rozdzielczości ani dynamiki. To stwierdzenie nie oznacza bynajmniej, że akurat w tym zakresie gra słabo, oczywiście, że nie! Ale to nie są jego najmocniejsze strony, nie na nie zwrócą uwagę osoby, które zdecydują się na odsłuch. Gęstość, nasycenie, namacalność i naturalność średnicy to aspekty grania Digital Playera DP, które doceni każdy i to pewnie już przy pierwszej odsłuchiwanej płycie. Ale w zakresie rozdzielczości wiele produkowanych współcześnie urządzeń ma do powiedzenia więcej (zwykle kosztem czegoś innego, ale to osobna kwestia).

Po Mozarcie posłuchałem płyty z utworami Chaczaturiana (tym razem z CD, a nie XRCD), która została zagrana z rozmachem godnym ormiańskiego kompozytora. Orkiestra została pokazana raczej jako jeden wielki instrument niż zespół wielu mniejszych. Chodzi mi o sposób prezentacji, który nie skłaniał mnie do zmiany fokusu co chwila na inną grupę instrumentów, ale raczej do kontemplacji muzyki jako całości. Oczywiście poza momentami, gdy podskakiwałem w fotelu przy jednym z mocniejszych/głośniejszych momentów, których u Chaczaturiana nie brakuje.

Pisałem, że ten odtwarzacz nie jest gigantem w zakresie dynamiki? Podtrzymuję tę opinię, dodając raz jeszcze, że to nie jest także jego słabość. EternalArts potrafi zagrać głośno i potężnie, ale przecież dynamika to umiejętność oddania różnicy między dźwiękami o mniejszym i większym natężeniu. Weźmy więc IX Symfonię d-moll op. 125 Beethovena, moje ulubione wykonanie pod Bӧhmem, grane wyjątkowo dynamicznie, z ogromnym przytupem, że tak powiem. To właśnie na tej płycie występują ogromne kontrasty dynamiczne gdy z bardzo cichego grania orkiestra przechodzi na „pełną moc”, a później wraca do piano. I tu właśnie uzyskałem (dla mnie) ostateczne potwierdzenie, że jednak zakres dynamiczny tego odtwarzacza jest nieco mniejszy niż do tego przywykłem. To nie była wielka różnica, ale obserwowalna. Czepiam się? Może trochę, ale w końcu nie ma urządzeń idealnych nawet na znacznie wyższych pułapach cenowych.

Przy płycie Raula Midona z kolei zwróciłem uwagę, że górze brakuje nieco otwartości, że nie ma aż tak dużo powietrza, jak mnie do tego przyzwyczaił mój własny system. Dokonałem więc zmiany w okablowaniu – między odtwarzacz a końcówkę mocy wrócił, używany przeze mnie na co dzień, Hijiri Million. Kabel EternalArts, jak wynika ze strony producenta bardzo niedrogi, by nie rzec wręcz tani, jak na swoją cenę spisuje się znakomicie, ale Hijiri to jednak inny świat. Uzyskałem pożądany efekt – dźwięk pięknie się otworzył, blachy i inne metalowe instrumenty perkusyjne zyskały na dźwięczności, nabrały wręcz blasku. Zyskała również przestrzenność prezentacji – scena zrobiła się nieco szersza, dźwięki pojawiały się również poza rozstawem kolumn. Lepiej zaznaczona została gradacja planów, a wszystko to złożyło się na jeszcze bardziej realistyczną, przekonującą prezentację.

Digital Player DP + Magic Eye

Jak wspomniałem na początku od pana Marka otrzymałem przesyłkę z kilkoma urządzeniami. Na koniec odsłuchów na kolumnach postanowiłem jeszcze wypróbować jak testowany odtwarzacz spisuje się wraz z EternalArts Magic Eye, stereofoniczną, tranzystorową końcówką mocy w układzie dual-mono. To wzmacniacz z tej samej serii wyposażony w niemal identyczną obudowę, tak samo wyceniony. Na froncie jedyną różnicą jest umieszczenie „magicznych oczu” (Magic Eyes) żarzących się na zielono, zamiast wyświetlacza.

Pisałem wcześniej, że musiałem wędrować daleko w górę skali głośności gdy Digital Player DP napędzał bezpośrednio mojego Modwrighta. Jak doczytałem na stronie producenta odtwarzacz ma na wyjściu dość wysoką impedancję – stąd do jednych końcówek mocy będzie pasował lepiej, do innych nieco gorzej. Oczywiście z końcówką EternalArts jest doskonale spasowany, dzięki czemu by uzyskać podobną głośność wystarczyło wejść na poziom o kilkanaście jednostek niższy. Wzmacniacz może wyglądać niepozornie – w końcu jak na końcówkę mocy jest niewielki i niespecjalnie ciężki, nie jest też, patrząc przez pryzmat cen na rynku, jakoś szczególnie drogi (zwłaszcza uwzględniając konstrukcję dual-mono).

W jego brzmieniu zupełnie tego nie słychać. Stworzono go jako partnera dla Digital Playera DP i razem tworzą magiczny duet. To dźwięk, który trzeba określić mianem ciepłego, ale nie z powodu sztucznego ocieplenia, ale gęstej, nasyconej, gładkiej średnicy, gdzie umieszczono delikatny akcent całej prezentacji. Muzyka pokazywana jest w angażujący, przemawiający do słuchacza przede wszystkim emocjami i barwą sposób. Skraje pasma nie są bynajmniej wycofane – góra jest ładnie rozbudowana, dźwięczna (z Hijiri), pięknie otwarta, doświetlona, pełna powietrza, a bas ma moc, jest wystarczająco szybki i zwarty i dobrze różnicowany. Najistotniejsza w tym wszystkim jest spójność całego pasma sprawiająca, że brzmienie jest ekspresyjne, angażujące i bardzo, ale to bardzo muzykalne.

Kilka myśli

Choć fanem formatu CD nie jestem, choć od dawna nie posiadam dobrego odtwarzacza, to jednak nie mam problemu z przyznaniem, a odsłuch EternalArts tylko potwierdził, że produkowane współcześnie urządzenia i tłoczone przez audiofilskie wytwórnie płyty, potrafią brzmieć znakomicie. W tym konkretnym przypadku myślę, że swoje robi też lampowe wyjście, które sprawia, że to jest całkiem „moje”, umownie „analogowe” granie.

Urządzenie nie rzuca może na kolana aparycją, nie ma wypasionej, aluminiowej obudowy ważącej kilkanaście kilogramów, nie ma baterii wejść i wyjść, ale jest porządnie zrobione i elegancko wykończone, a to czy się komuś spodoba czy nie, zależy od indywidualnego gustu. Obsługi trzeba się nauczyć. Z jednej strony pomysł na „czysty”, pozbawiony wszystkich elementów sterujących poza pojedynczą gałką, front jest ciekawy, z drugiej obsługa za pomocą tego pokrętła nie jest najwygodniejsza, ani najprecyzyjniejsza, ani intuicyjna. Trzeba sobie przyswoić, że by otworzyć szufladę napędu (bez użycia pilota) trzeba gałkę przekręcić w lewo, żeby zamknąć w prawo. Trzeba się przyzwyczaić do wciskania gałki kilka razy by dostać się do pożądanej funkcji (z regulacją głośności włącznie), ale to wszystko tylko kwestia praktyki.

Znacznie ważniejsze jest brzmienie tego urządzenia, zwłaszcza w kontekście ceny. 3600 euro to oczywiście nie jest mało, ale też i gdzie pod tym względem Digital Playerowi DP do większości modeli znanych marek. Patrząc przez ten pryzmat, to urządzenie nie tylko bardzo dobre, ale wręcz znakomite. Dzieląc ludzi, którzy sprzęt grający kupują, na melomanów i audiofilów powiedziałbym, że urządzenia EternalArts (bo nie tylko odtwarzacz, ale i końcówka mocy i wzmacniacz słuchawkowy) są raczej przeznaczone dla tych pierwszych.

Stawiają w swojej prezentacji na ogół a nie na szczegół, na emocje i zaangażowanie a nie na śrubowanie parametrów, na przyjemność płynącą z obcowania z pięknie zaprezentowaną muzyką a nie na analizę tego, co realizatorom nagrania wyszło a co niekoniecznie. Digital Player DP angażuje słuchacza, wciąga go w świat odtwarzanej muzyki malując przed oczami piękne, nieco pastelowe obrazy. A że nie jest bezlitosnym poszukiwaczem słabości odtwarzanych nagrań potrafi nawet z tych nieco słabszych (od strony technicznej) wydobyć piękno zawarte w muzyce jako takiej. Jeśli tego właśnie szukacie to odtwarzacz dla Was.

Podsumowanie

Czy odtwarzacz EternalArts sprawił, że zapragnąłem zostać jego posiadaczem, czy jakiegokolwiek innego odtwarzacza CD wysokiej klasy? Prosta odpowiedź brzmi: nie. Dlaczego? Bo posiadam już dwa bardzo dobre tory, analogowy z gramofonem pana Janusza Sikory i cyfrowy do grania z plików z fantastycznym Big 7 Lampizatora. Tor CD nie jest mi po prostu do szczęścia potrzebny. Ale w pełni zrozumiem osoby kochające muzykę, które zdecydują się zakupić dla siebie ten odtwarzacz by codziennie wybierać się w fantastyczne podróże w głąb pięknego świata muzyki. Spędzą z nim mnóstwo czasu przeżywając wiele intensywnych, zapadających w pamięć chwil. A przy tym nie wydadzą majątku, jakiego za swoje produkty żądają bardziej znane marki.

Digital Player CD to urządzenie wyspecjalizowane do odtwarzania płyt CD. Wyposażono go więc wyłącznie w wyjście analogowe RCA i dwa wyjścia cyfrowe, koaksjalne i optyczne. Obudowę wykonano z barwionej na czarno blachy stalowej, poza frontem – to gruba płyta akrylowa. Całość ustawiono na czterech chromowanych nóżkach. Pod akrylowym frontem umieszczono wyjątkowo czytelny, jako że wyświetlający duże litery i cyfry, wyświetlacz. Po lewej stronie umieszczono logo marki, a po prawej jedną, chromowaną gałkę, które jest jedynym manipulatorem służącym zarówno do obsługi odtwarzania płyt, jak i do wejścia, przeglądania i dokonywania zmian w menu urządzenia.

Tak zorganizowana obsługa może nie jest specjalnie intuicyjna, ale człowiek (a przynajmniej ja) dość szybko się do niej przyzwyczaja. No i trudno nie docenić walorów estetycznych tego rozwiązania – mnie osobiście nieco irytują rzędy, czy kolumny (najczęściej podświetlanych) przycisków i gałek, jakich w większości produkowanych współcześnie urządzeń audio nie brakuje. Złącza na tylnej ściance są porządne, pozłacane, ale nie są to żadne wypasione gniazda znanej marki. Z tyłu znajduje się jeszcze gniazdo IEC z umieszczonym obok głównym włącznikiem urządzenia.

Część pokrywy, ta umieszczona nad pracującymi w środku lampami, to metalowa siateczka ułatwiająca odprowadzanie ciepła. Sercem układu jest kość DAC Burr Brown PCM1792A (24 bity/192 kHz). W lampowym stopniu wyjściowym pracują dwie triody PC86, stosowany kiedyś powszechnie w telewizorach. Za zasilanie odpowiada ekranowany magnetycznie transformator toroidalny, umieszczony od płytek z układami elektronicznymi tak daleko, jak to było możliwe. Napięcie zasilające jest filtrowane i stabilizowane m.in. przez wysokiej klasy kondensatory WIMA.


Dane techniczne (wg producenta)

Pasmo przenoszenia: 3 – 20 000 Hz, +/- 0,5 dB
Sygnał wyjściowy: 2 V (max)
Zniekształcenia: < 0,4%
S/N: > 100 dB
Wymiary (S x W x G): 440 x 78 x 330 mm
Waga: 3,9 kg


Dystrybucja w Polsce:

CLUB CD - MK Net

tel./fax: 91 4831155
tel. kom.: 501 061 002

www.ccd.pl

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot