pl | en

Słuchawki

 

Final Audio Design
SONORUS II | SONORUS III

Producent: FINAL AUDIO DESIGN
Cena (w czasie testu): 1349 zł | 1699 zł

Kontakt: final audio design office
2-7-5 Kamiosaki | Shinagawa
Tokyo 141-0021 | Japan


final-audio-design.com

MADE IN JAPAN

Do testu dostarczyła firma: FONNEX


arka Final Audio Design debiutowała w „High Fidelity” dokładnie dwa lata temu, w maju 2014 roku (No. 121) modelem Pandora Hope VI. Testujący je Marek Dyba, choć nie był wówczas – i chyba wciąż nie jest – specjalnym amatorem tego typu odbioru muzyki, pisał że poza walorami sonicznymi, charakteryzują się one także uniwersalnością – zagrały równie dobrze ze stacjonarnym systemem, jak i systemem przenośnym. Dodawał, że słuchawki zaskoczyły go znakomitą sceną dźwiękową, co w słuchawkach jest rzeczą nie do przecenienia.

Dwie pary słuchawek, o które poprosiłem do testu to „potomkowie” tamtej serii, najtańsze modele serii Sonorus. Z zewnątrz niemal się nie różnią, ich konstrukcja wewnętrzna także jest bardzo podobna. To słuchawki wokółuszne zamknięte, dynamiczne z tytanową membraną o średnicy fi 50 mm i odłączalnym kablem połączeniowym. Ich dane techniczne, jak impedancja na poziomie 16 Ω, spora waga (410 g) i skuteczność (105 dB/mW), są dokładnie takie same. Final jest bardzo powściągliwa w podawaniu różnic między poszczególnymi modelami serii. Skądinąd wiadomo, że chodzi przede wszystkim o różnice w budowie muszli oraz „inne detale wewnętrzne” – zapewne o wytłumienie.

Tak się jednak składa, że muszle są w przypadku słuchawek zamkniętych jednym z najważniejszych elementów budowy. Stanowią one część akustycznego systemu, który sprzęga membranę z uchem. Połączenie to musi być maksymalnie szczelne. Ale zbyt szczelne zamknięcie ucha w muszli powoduje odczucia podobne do wizyty w komorze bezechowej. Aby tego uniknąć Final wykonał muszle w sprytny sposób, wyprowadzając część powietrza emitowanego przez przednią stronę membrany przez otwór w dolnej części muszli. Powietrze absorbowane jest przez materiał umieszczony wewnątrz nich, podobnie jak to ma miejsce w sekcjach średnio i wysokotonowych flagowych głośników Bowers & Wilkins.

Postarano się także o to, aby tylna strona membrany miała podobne obciążenie akustyczne, co przednia, pomimo że to obudowa zamknięta. System nazwany BAM (Balancing Air Movement) ma służyć do „poprawy niskich dźwięków oraz do reprodukcji głębokiej, trójwymiarowej sceny dźwiękowej”. Rozwiązanie w Sonorusach II i III swój początek bierze w słuchawkach Sonorus VII i flagowych Sonorus X.

Muszle wykonano z ABS, sztywnego plastiku z 30% wypełnieniem w postaci włókna szklanego, wykończonego w podobny sposób, co niegdyś profesjonalne aparaty fotograficzne. Wygląda to bardzo ładnie i sugeruje długie użytkowanie bez znaków zostawianych przez czas. Aby dodatkowo usztywnić konstrukcję, membrany zintegrowano z przednią ścianką – to ona przykręcana jest do muszli. Pałąk słuchawek nie ma osobnego elementu podtrzymującego na głowę – jest on zintegrowany z pałąkiem. Obciągnięto go sztuczną skórą, podobnie jak muszle. Wykonany jest ze stali nierdzewnej, przez co Sonorusy przypominają klasyczne modele Kossów z lat 70. XX wieku.

Do Finali dołączane są 1,5-metrowe kable. Z jednej strony zakończone są dwoma monofonicznymi wtykami mini-jack, a z drugiej jednym, stereo. Te pierwsze wsuwamy do muszli i obracamy o 90º, blokując je przed wyciągnięciem. Wtyk mini-jack od strony źródła dźwięku nie jest przypadkowy – niska impedancja, ale nie zbyt niska, a także bardzo wysoka skuteczność predysponują Sonorusy do współpracy z urządzeniami przenośnymi. Może nie w środkach komunikacji masowej, ani na rowerze, ale już w samolocie, w domu na kanapie, także w domku letniskowym – a i owszem. Jeśli chcemy skorzystać z „pełnowymiarowego” systemu audio trzeba skorzystać z dodawanej do słuchawek przejściówki. Jeśli kable okażą się za krótkie, firma oferuje także 3-metrową wersję. Na wyjazdy przyda się także opcjonalny, sztywny case podróżny. Dodajmy, że swoją wersję kabli dla serii Sonorus proponuje firma AOL Audio. Wprawdzie opracowane zostały dla flagowych Sonorusów X, ale, co tam – raz się żyje!

Obydwa modele umieszczone zostały w bezpretensjonalnych, tekturowych pudełkach.

Ergonomia i funkcjonalność

Konstrukcja i wykończenie Sonorusów sytuują je po jasnej stronie mocy. To słuchawki na lata, które mogą spaść, można nimi poniewierać, a one wciąż będą wiernie przy nas stały. Mają one konstrukcję wokółuszną, tak więc to, czy będą dobrze leżały na głowie, z uchem w środku, zależeć będzie od anatomii konkretnego słuchacza – trzeba to sprawdzić. U mnie wszystko było w porządku. Nacisk został sensownie dobrany, bo nie jest za duży, a słuchawki nie spadają. Użycie sztucznej skóry każe się obawiać sporej potliwości – tak nie jest. Nawet siedząc na balkonie, w pełnym słońcu nie czułem dyskomfortu.

Szczególną troską należy otoczyć źródło, z którym słuchawki będą współpracowały. Konstrukcje zamknięte zachowują się inaczej niż otwarte, nawet jeśli mają zbliżone parametry elektryczne. Sonorusom znacznie bliżej pod tym względem do studyjnych słuchawek AKG K271 Studio oraz K272 Studio niż do K701 tego samego producenta. Prawdę mówiąc, brzmią też podobnie, chociaż japońskie słuchawki są lepsze, pod każdym względem. Tego typu produkty najlepiej grają z urządzeniami pomyślanymi do studia, jak wzmacniacz słuchawkowy Funk Tonstudiotechnik LAP-2.V3 czy DAC Mytek Brooklyn.

Zupełnie nie sprawdziły się natomiast z wypasionymi wzmacniaczami w postaci Bakoon HPA-21 i tym w DAC-u Chord Hugo TT. Z kolei świetnie zagrały z odtwarzaczem przenośnym HD HiFiMAN HM-901 z oprogramowaniem umożliwiającym odtwarzanie plików DSD – z tymi ostatnimi słuchawki brzmiały w bardzo „wypasiony” sposób. Do ich napędzenia wystarczy tchnienie, dlatego przyjęły się także ze smartfonem Samsunga. I tego bym szukał – wyjść słuchawkowych we wzmacniaczach zintegrowanych oraz odtwarzaczy przenośnych.

FINAL AUDIO DESIGN w „High Fidelity”

Najważniejszą zaletą słuchawek o konstrukcji zamkniętej jest izolacja – otoczenia od emitowanego przez nie dźwięku i ich użytkownika od dźwięków dochodzących z otoczenia. To nie jedyne efekty zamknięcia tylnej strony membrany. Ich konstrukcja prowadzi także do zmian w przekazie, charakterystycznych właśnie dla nich. Tę „modulację” słychać także w testowanych Sonorusach. Mowa o skupieniu się na średnicy, w okolicach 1 kHz i wycofaniu skrajów pasma. Jeśli ktoś myślał, że Final to jakoś przeskoczył, to niech pomyśli jeszcze raz – jeśli będące standardem w studiach nagraniowych słuchawki AKG K271 i K272 tak właśnie brzmią, to dlaczego Finale miałyby brzmieć inaczej? Można oczywiście wskazać wyjątki – nie do końca, ale jednak na tyle znaczne, że jednak – np. drogie, magnetostatyczne LCD-XC firmy Audeze, ale to inna liga cenowa. Sonorusy są dzieckiem tej konkretnej techniki i już.

W ich brzmieniu uderza czystość. Zwraca się na to uwagę w opisach przygotowanych przez producenta, ale taki opis to tylko coś w rodzaju sugestii, a nie dogmat. W tym przypadku to święta racja. Dźwięk japońskich nauszników jest przez to bardzo, bardzo solidny. Formowany jest w mocny i zdecydowany sposób, kształtując bryły i ich barwy ze znakomitą dynamiką. Zarówno instrumenty akustyczne, jak i elektronika mają solidne podstawy, coś za „sobą”, co buduje napięcie wewnętrzne i rozwija narrację, jaką niesie dany utwór. Zarówno z modelem Sonorus II, jak i II – z tym drugim bardziej – w łatwy sposób obdarzałem zaufaniem ten dźwięk przy każdej kolejnej płycie.

Zaufanie o którym mówię to brak podejrzeń. Nie, żeby to były słuchawki bez skazy, daleko im od tego, modyfikują dźwięk i to w znaczący sposób. Ale nie podejrzewamy ich o nic złego. Bo to przekaz godny zaufania, kompletny – nawet jeśli to tylko kompletność na miarę tego przedziału cenowego i tych rozwiązań. Nawet wtedy, wiedząc o tych uwarunkowaniach, nie ma się potrzeby zmiany niczego. Porównanie z drogimi słuchawkami z powrotem przywołuje pytania o to, czy tamto, ale po chwili, kiedy po prostu słuchamy Sonorusów, a nie przeskakujemy między nagraniami, zapominamy o tych pytaniach.

To dźwięk, w którym najważniejszy jest zakres między 800 Hz i 2 kHz. Jest on mocniejszy i to tam nasza uwaga się „zaczepia” – uwaga ta dotyczy obydwu modeli. W obydwu scena dźwiękowa jest skupiana przed nami, nie po bokach. Efekty przestrzenne w przeciwfazie są przez to minimalizowane. Specjalnie pod tym kątem przesłuchałem nagraną w technice Holophonic, płytę The Final Cut Pink Floyd. Technika ta, opracowana przez Argentyńczyka Hugo Zuccarelliego, była wariacją na temat nagrań binauralnych. Z Sonorusami efekty o których mowa miały mniejszy „nacisk”, nie były pokazane wokół mnie, a raczej przede mną. Ale tak właśnie jest ze słuchawkami zamkniętymi.

Porównanie

To są słuchawki tego samego producenta, nie ma co do tego wątpliwości. A jednak różnią się od siebie ukształtowaniem barwy. Model Sonorus II ma wyżej ustawioną barwę i daje więcej wysokich tonów. Ciekawe, ale wydaje się, że góra jest w nich jeszcze czystsza niż w „trójce”, choć obiektywnie tak nie jest, to podobny poziom. Ponieważ jednak atak jest w „dwójce” mocniej zaznaczony, wrażenie pozostaje.

Sonorus III gra gęściej. Nie wiem, co zostało zmienione w konstrukcji, ale wydaje się, jakby mocniej wytłumiono tylną stronę membrany i jak gdyby system sprzęgnięcia wnętrza słuchawek z otoczeniem poprzez muszle został inaczej zestrojony. Być może dlatego po krótkim odsłuchu miałem pewność, że wolałbym dopłacić te 300 zł, choć to przecież niemało, aby mieć właśnie TAKI dźwięk. Nie jest to oczywiście tak proste – Sonorus II jest propozycją dla innego odbiorcy, ale wcale nie gorszą. Ich jaśniejsza barwa spodoba się zwolennikom czystego brzmienia, z kolei gęstość Sonorusów III tym, którzy szukają w dźwięku głębi.

Kilka myśli na koniec

Słuchawki Final są stylizowane na lata 70. Tak wówczas wyglądały słuchawki studyjne, a co za tym idzie domowe. Widzieli państwo serial Vinyl (HBO 2016)? To dokładnie ten sam klimat. Słuchawki są wytrzymałe, solidne i równie solidnie brzmią. Zamknięta budowa powoduje, że nie mają niskiego basu i wysokiej góry, a uwaga skupiona jest raczej na środku pasma. Źródła pozorne nie są duże, bo nasycenie dźwięku jest umiarkowane. Solidność brzmienia, jego sensowność robi jednak duże wrażenie. To dlatego studia nagraniowe i masteringowe wciąż korzystają z tej technologii, mimo że nie jest przecież całkiem transparentna.

Znajdźmy dla nich właściwe źródło, a otrzymamy dźwięk, z którym nie walczymy, który kształtuje muzykę po swojemu i robi to bardzo zręcznie. Specjalnie pod kątem tego opisu przesłuchałem na moim odtwarzaczu HiFiMAN HM-901 pliki WAV 24/88,2, które otrzymałem od Jacka Gawłowskiego. To pliki „master” – „flat transfer” i po masteringu z płyt Polish Jazzu (po jednym utworze z płyty, na tyle pozwoliła wytwórnia). Różnice między nimi były jasne i oczywiste, ale nie tylko na korzyść masterowanych, ale i z pokazaniem, czym za te zalety trzeba było zapłacić. To słuchawki dla tych, którzy chcą się zanurzyć w dźwięku i którzy nie szukają specjalnych wrażeń przestrzennych. Będą im służyły przez lata.


Dane techniczne (wg producenta)

SONORUS II | SONORUS III
Obudowa: stal nierdzewna, tworzywo ABS
Typ: nauszne, zamknięte
Przetwornik: 50 mm, dynamiczny
Czułość: 105 dB/mW
Impedancja: 16 Ω
Długość przewodu: 1,5 m
Waga: ok. 410 g

Dystrybucja w Polsce:

FONNEX

ul. Kasztanowa 35
05-830 Nadarzyn | POLAND
tel.: +48 22 739 92 78 | +48 666 38 11 90

www.fonnex.pl

JOLANTA SOSNOWSKA & FRIENDS
baRock & vienna

For Tune 0082 | 001 (seria „srebrna”)

Nośnik: Compact Disc
Premiera: 2015

Wytwórnia For Tune, znana z wydawnictw jazzowych, od jakiegoś czasu poszerza bazę swoich artystów. Oznaczone kolorem zielonym ukazują się krążki z pogranicza muzyki źródeł, kolorem jasnofioletowym muzyka z nowoczesnym bitem, a w kolorze różowym muzyka jazzowa. Wraz z krążkiem Jolanty Sosnowskiej baRock & vienna wydawnictwo wkracza na zupełnie nowy teren – muzyki klasycznej (kolor serii: „srebrny”). W jej ramach ma być prezentowana muzyka średniowiecza, renesansu oraz baroku.

Jolanta Sosnowska wykonuje muzykę od baroku po współczesność, z zachowaniem kanonów interpretacji każdej epoki. Jest zdobywczynią I nagrody w Konkursie Skrzypcowym im. Paula Rollanda w USA i finalistką kilku prestiżowych konkursów muzyki dawnej. Jako skrzypaczka barokowa, koncertująca na oryginalnym XVIII-wiecznym instrumencie, ma na swoim koncie występy solowe w holenderskim Concertgebouw Amsterdam (jako stypendystka holenderskiej Jumpstart Jr. Foundation) i w austriackim Konzerthaus Wien. W roku 2012, po sukcesach na II Międzynarodowym Konkursie im. Heinricha Bibera w St. Florian, została zaproszona do wykonania recitali w ramach festiwali muzyki dawnej Resonanzen i Innsbrucker Festwochen der Alten Musik w Austrii.

Prezentowana przez wydawnictwo For Tune płyta baRock & vienna to pierwszy album w dyskografii artystki z muzyką austriacką (wyjątek: Sonata in D major RV  810 Vivaldiego), w większości barokową, na którym prezentuje ona specjalną selekcję utworów, pochodzących zarówno ze zbiorów austriackich jak i brytyjskich. Trzy spośród siedmiu kompozycji umieszczonych na płycie (Sonata in a, Sonata Prima, Seconda Aria in D major) zostały nagrane po raz pierwszy w historii światowej fonografii. Skrzypaczce towarzyszą Magdalena Malec (klawesyn i organy), Mirko Arnone (theorba i gitara barokowa) oraz Tore Eketorp (violone G).

(za: mat. firmowe)

DŹWIĘK

Pisałem o tym recenzując krążki tego wydawnictwa z muzyką jazzową: ma ono własny „dźwięk”, skupiony na ukazaniu gęstych faktur, pełnych brył, raczej syntezujący niż analizujący. Nie znaczy to, że nie jest rozdzielczy – barwa barokowych skrzypiec, na których gra Jolanta Sosnowska jest bardzo naturalna, tj. niska, mięsista. Ich wyższy środek jest mocniejszy, co też jest zgodne z prawdą, tak instrumenty z tego okresu brzmią.

Instrumenty z „epoki”, np. baroku, mają to do siebie, że nie są głośne. Cały „postęp” w lutnictwie polegał na podniesieniu wolumenu dźwięku i na poprawie jego donośności. Zyskując to, stracono jednak bogactwo niskich harmonicznych. Na tym nagraniu to, czym instrumenty barokowe są mamy jak na dłoni. To nasycone, niskie brzmienie, z lekkim uprzywilejowaniem zakresu 2-4 kHz. Instrumenty pokazane są blisko, nie ma wątpliwości, że mikrofony też zostały ustawione blisko nich. Ale nie zapomniano o akustyce kościoła – jest ona nieco ciemna, niska, ale pogłos jest długi i ładnie wspiera wolumen samych instrumentów.

Selektywność nie jest tu najważniejsza, bardziej liczy się ogólny przekaz, ale instrumenty się nie zlewają, słychać, że realizatorom chodziło o pokazanie ich w ich własnym otoczeniu. Jak mówię, są dość blisko siebie, blisko nas, ale słychać je wystarczająco „osobno”. Dynamika jest naprawdę dobra, chociaż mam wrażenie, że ją nieco wyrównano, eksponując skrzypce liderki. Bardzo podobny zabieg stosuje niemieckie wydawnictwo Tacet, której właściciel i realizator w jednej osobie, pan Andreas Spreer (nagrywający zresztą często w Polsce, z polskimi wykonawcami), korzysta z lampowego toru, a rejestracji dokonuje na analogowym magnetofonie szpulowym Studer A80.

Pierwsza płyta w nowej serii i od razu na wysokim poziomie. Świetnie zagrana, nie zamykająca się w kostycznym kanonie grania, wychylona w kierunku radości grania, a co za tym idzie – radości słuchania, warta grzechu.

Jakość dźwięku: 8-9/10

www.for-tune.pl

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

SYSTEM A

ŻRÓDŁA ANALOGOWE
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

ŻRÓDŁA CYFROWE
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ

WZMACNIACZE
- Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

AUDIO KOMPUTEROWE
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
KOLUMNY
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ

OKABLOWANIE
System I
- Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty, kable głośnikowe, kabel sieciowy: Tellurium Q SILVER DIAMOND

SIEĆ
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR (+ Himalaya AC)
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: KBL Sound Reference Power Distributor (v2), recenzja TUTAJ
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
- Pasywny filtr Verictum X BLOCK

SŁUCHAWKI
- Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
- Radio: Tivoli Audio Model One
SYSTEM B

Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ
Odtwarzacz plików: Lumin D1
Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono