pl | en

Przedwzmacniacz + wzmacniacz mocy

 

Nagra
MELODY + CLASSIC AMP

Producent:
AUDIO TECHNOLOGY SWITZERLAND SA
Cena (w czasie testu):
31 900 (+ 4 600 dodatkowy zasilacz) + 62 400 zł

Kontakt: Audio Technology Switzerland SA
Chemin de l'Orio 30A 1032 Romanel-sur-Lausanne

www.nagraaudio.com

MADE IN SWITZERLAND

Do testu dostarczyła firma: INTRADA


znowu ten mój upór :) Z panem Michałem Gogulskim, polskim dystrybutorem Nagry, rozmawiałem o teście urządzeń tej szwajcarskiej marki od dawna, przy każdej okazji, gdy go spotykałem, ale jakoś się nam nie składało. A bardzo chciałem posłuchać na spokojnie, w znanym mi środowisku tych urządzeń. I to nie tylko dlatego, że markę stworzył przecież nasz krajan, Stefan Kudelski, nie tylko dlatego, że to marka wręcz legendarna i to, co nie aż tak częste, zarówno w świecie pro-audio, jak i wśród audiofilów, ale przede wszystkim dlatego, że każde spotkanie na wystawie, czy w prywatnych systemach potwierdzało, że to po prostu znakomicie grający sprzęt.

W swojej relacji z ostatniej wystawy High End 2015 w Monachium pisałem, że pokojem, w którym spędziłem chyba najwięcej czasu, a na pewno do którego najwięcej razy wracałem, był ten, w którym elektronika Nagry za pośrednictwem – również szwajcarskich – kabli Vovoxa napędzała kolumny SoundKaos (oczywiście szwajcarskie). Grało to bowiem, jak na warunki wystawowe, znakomicie, wciągająco, muzykalnie, bez krztyny choćby nerwowości. Przychodziłem tam by odpocząć po „hałasach”, którymi częstowano zwiedzających w wielu innych salach wystawowych i wraz z dużą grupą innych osób spragnionych dobrego brzmienia, spędzałem po kilkanaście-kilkadziesiąt minut słuchając każdej muzyki, jaka przyszła prowadzącym prezentację do głowy. Urządzenia Nagry grały zresztą w kilku innych systemach i każdy z nich miał w sobie to coś, co przykuwało uwagę wyłącznie do muzyki.

Mimo więc, iż na ostatniej warszawskiej wystawie szwajcarskich urządzeń w pokoju Intrady zabrakło, to jednak znowu zabrałem się za męczenie pana Michała i tym razem się udało. Wylądował u mnie czysto tranzystorowy system składający się z przedwzmacniacza Melody oraz końcówki mocy Classic Amp. Do dyspozycji dostałem także dwa dodatkowe elementy – opcjonalny zewnętrzny zasilacz do przedwzmacniacza ACPS II oraz firmową platformę antywibracyjną. Końcówka mocy wygląda na niewielką więc jej spora waga nieco zaskakuje, natomiast nieduży przedwzmacniacz jest również bardzo lekki (nieco ponad 3 kg). Także ów dodatkowy zasilacz to jedynie niewielka, nieszczególnie ciężka skrzyneczka. Wykonanie obu urządzeń jest bez zarzutu.

Końcówka mocy należy do nowej generacji produktów Nagry – jak zapewne wiele osób wie, po śmierci pana Kudelskiego w firmie nastąpiły zmiany, a co za tym idzie również i zmiany w ofercie. Niemniej z pewnym elementów charakterystycznych dla marki nie zrezygnowano, przez co nadal emanują one nieco vintage’owym urokiem, któremu trudno się oprzeć. Podświetlany, okrągły wychyłowy wskaźnik oraz równie charakterystyczne pokrętło, które jest jednocześnie włącznikiem i selektorem wejść (w przypadku przedwzmacniacza), lub opcji (auto i mute w przypadku końcówki) to właśnie te elementy, które łapią człowieka (przynajmniej mnie) od razu za serce. Wygląd to jedna z cech wyróżniających Nagrę wśród konkurentów – niby nie ma w nim niczego aż tak szczególnego, a jednak. Ujmę to tak: „if I were a rich man...”, to nawet jeśli miałbym jeszcze dużo droższy system, to i tak chętnie kupiłbym jedno, czy nawet kilka urządzeń Nagry nawet jeśli miałbym na nie tylko patrzeć.

Płyty użyte do odsłuchu (wybór):

  • Chopin Recital, wyk. Maurizio Pollini, Toshiba EMI EAC-55137, LP.
  • The Power of the Orchestra, Royal Philharmonic Orchestra/Leibowitz, Living Stereo VCS-2659, LP.
  • The tube only violin, Daniel Gaede, Xuesu Liu, Tacet L117, LP.
  • Czajkowski, 1812, Telarc DG-10041, LP.
  • Dead Can Dance, Spiritchaser, 4AD/Mobile Fidelity MOFI 2-002, 180 g LP.
  • Dire Straits, Love over gold, VERTIGO 25PP-60, LP.
  • Eva Cassidy, The Best of…, Blix Street Records G8-10206, LP.
  • Georges Bizet, Carmen, RCA Red Seal SPA 25 064-R/1-3, LP.
  • Hugh Masekele, Time, Sony Jazz 508295 2, CD/FLAC.
  • Keith Jarrett, The Köln Concert, ECM, 1064/65 ST, LP.
  • Led Zeppelin, Led Zeppelin II, Atlantic 8122796438, LP.
  • Miles Davis, Sketches of Spain, Columbia PC8271, LP.
  • Mozart, Cosi Fan Tutte, dyr. Teodor Currentzis, MusicAeterna Orchestra, Sony Classical B00O1AZGD6, LP.
  • Możdżer/Danielsson/Fresco, The Time, Outside Music OM LP 002, LP.
  • The Ben Webster Quintet, Soulville, Verve Records M GV-8274, LP.
  • The Ray Brown Trio, Soular energy, Pure Audiophile PA-002 (2), LP.
Japońskie wersje płyt dostępne na

Sorry, ale nie będzie suspensu. SPOLEIR ALERT! Podobało mi się! BARDZO! Właściwie od pierwszego włączenia. Grało nadal z Model One Ubiq Audio, grało z odtwarzaczem 541 Soulution, z moim Big7, właśnie zapgrejdowanym (tzn. z wymienioną sekcją PCM, opartą teraz na drabince rezystorowej, która już teraz albo w ogóle nie ustępuje DSD, albo ustępuje najwyżej na włos – jeszcze do końca nie zdecydowałem), no i wreszcie z już moim własnym gramofonem Basic pana Janusza Sikory. I psia kość, grało świetnie nawet z tym pierwszym źródłem, które do moich osobistych faworytów do tej pory nie należało. Grało znakomicie z wybitnym, ale i bardzo drogim okablowaniem Jormy, z nieco tańszymi, ale również fantastycznymi Himalayami firmy KBL Sound, ale prezentacja traciła niewiele z produktami Sulek Audio i z moimi drutami LessLossa.

Nie chodzi mi oczywiście o to, że za każdym razem grało tak samo. W zależności od partnerów brzmienie końcowe systemu opartego na Nagrach trochę się zmieniało, acz nie są to urządzenia przesadnie wrażliwe na okablowanie. Zmiany w każdym razie mieściły się w zakresie od: bardzo dobrze do cholernie dobrze. Pan Michał Gogulski też mi trochę, przynajmniej przedwzmacniacz, zaspoilerował jeszcze przed odsłuchem. Twierdził, że Melody jest wyjątkowym urządzeniem, bo choć oparto je wyłącznie o kwarc, to po dźwięku trudno to poznać.

No więc gdy tylko ustaliłem, że dodatkowy zasilacz jest wydatkiem niezbędnym dla posiadacza tego przedwzmacniacza, jako że wnosi spodziewany efekt czarniejszego tła, jeszcze lepszej kontroli i definicji dźwięku, rzuciłem się do szukania jakichś oznak 'tranzystorowości' brzmienia testowanego zestawu. Pewne znalazłem – potężny, świetnie kontrolowany, doskonale różnicowany bas i to nawet bez zewnętrznego zasilacza Melody, ale z nim było po prostu jeszcze lepiej.
Energetyczność i dynamika przekazu na bardzo wysokim poziomie. Gdy pracowała stopa czułem to bardzo wyraźnie gdzieś tam głęboko w środku, gdy grała gitara basowa zachwycałem się szybkością i mocą ataku, świetnym różnicowanie dźwięków, drivem, rytmem, tempem – słowem wszystkim co sprawia, że ten instrument w sprawnych rękach zachwyca.

Podobnie jak i gitara elektryczna choćby Lee Ritenour'a, pokazana ze świetnym drivem, mocno, dźwięcznie, po prostu realistycznie. Aż chciało się grać głośniej i głośniej bo doskonała kontrola fantastycznych Ubiqów, zapewniana przez Classic Amp wręcz do tego zmuszała. Nieważne jak głośno grałem dźwięk był czysty, doskonale poukładany, żadnych śladów kompresji czy przesterowania (poza znanymi mi wcześniej pochodzącymi z samych nagrań). Nie da się przecież ukryć, że dynamika, ta w skali makro, robi tym większe wrażenie im głośniej się gra. Byle tylko system na to pozwalał, byle się nie 'wywalał' po przekroczeniu pewnego poziomu. A Nagry nie miały takiego zamiaru. Po kilku płytach Zeppelinów, Rusha, AC/DC czy Marcusa Millera i Lee Ritenoura, których posłuchałem sobie bardzo głośno, w mojej głowie powstał diabelski plan, z którego realizacją rozsądek nakazał mi poczekać do następnego dnia, jako że zrobił się już wieczór, a nawet grube mury mojej kamienicy nie zapewniają (sąsiadom) izolacji doskonałej.

Dzień później, w samo południe - uznałem, że o tej porze to chyba już nikt nie śpi - na talerzu najpierw wylądowało wydanie Telarca z 1812 Czajkowskiego, a potem referencyjne The Power of Orchestra. To pierwsze nagranie jest prawdziwym katem przede wszystkim ramion i wkładek bo 'tracking' jest wystawiony na najcięższą możliwą próbę za sprawą salw prawdziwych armat, które towarzyszą muzyce; rowki na płycie wyglądają jakby je ręcznie wycinała osoba, której bardzo trzęsły się ręce. Także i reszta systemu potrafi mieć problemy z oddaniem dynamiki tego nagrania. Ten drugi album to z kolei najlepsze nagranie orkiestrowe jakie posiadam na winylu.

Potencjometr powędrował daleko w górę skali. Armaty zrobiły na mnie ogromne wrażenie, szczególnie pierwszy wystrzał, mimo że przecież był oczekiwany. Tzn. powinien być oczekiwany bo nagranie znam na wylot, tyle że Nagry zagrały Czajkowskiego w tak sugestywny, wciągający sposób, że słuchałem tego z równym zaciekawieniem, zaangażowaniem emocjonalnym w opowiadaną historię jak wtedy, gdy słyszałem ten utwór po raz pierwszy. I dlatego zaskoczeniem był zarówno sam fakt wystrzału jak i jego realizm. Także wielkie dzwony potrafiły mi zaimponować – tak głębokiego, dźwięcznego tonu chyba jeszcze u siebie nie słyszałem.

Faktem jest, że, sam nie wiem czemu, na większości systemów najwyższej klasy, jakie u siebie gościłem, nie odtwarzałem tej płyty. Na pewno część zasług leży tu po stronie gramofonu, który zapewniał sygnał wysokiej klasy i wraz z Air Tightem PC-3 „dawał radę”, ale przecież nawet najlepszy sygnał można spaprać. Nagry wydawały się zajmować tym, co faktycznie jest podstawowym zadaniem zestawu wzmacniającego – wzmacniały sygnał nie próbując jakoś mocno na niego wpłynąć. Może to nie była przezroczystość ani neutralność doskonałe, choćby dlatego, że takowe w audio nie istnieją, ale było naprawdę blisko tego ideału.

The Power of Orchestra była równie wspaniałą ucztą dla uszy i duszy. Nagry rewelacyjnie zbudowały klimat sabatu czarownic na Łysej Górze. Wicher wiał, pioruny biły, drzewa szumiały, zlatywały się wiedzmy. Dobrze, że za słuchanie wziąłem się w ciągu dnia – gdybym tak głośno zagrał to wieczorem, to kamienica bez dwóch zdań zostałaby wpisana na listę nawiedzonych budynków:)

Sporo w tym nagraniu zabawy dynamiką – pojawia się wiele gwałtownych, potężnych wydarzeń, a po chwili wszystko na moment się uspokaja, by za moment przyłożyć jakimś kolejnym potężnym akcentem. Nagry radziły sobie z tym znakomicie ani na moment nie tracąc kontroli nad wydarzeniami, pozwalając Ubiqom pokazać ich ogromne możliwości artykulacji wydarzeń i to zarówno tych w wielkiej skali, jak i tych na poziomie drobnych, ale przecież niezbędnych dla całego klimatu utworu, detali. Pamiętam jeden jedyny raz, gdy ta płyta zabrzmiała jeszcze lepiej – w salonie Soundclubu, z topowym Brinkmanem, dzielonym Tenorem i fantastycznymi Hansenami Prince V2. No, ale to był zestaw wiele razy droższy.

No dobrze – mamy więc zalety urządzeń tranzystorowych i to na naprawdę wysokim poziomie. Ale gdzie są elementy, co do których ja, fan lampowego brzmienia, mógłbym się przyczepić? Jakoś nie mogłem się ich doszukać. Średnica, jak na tranzystor (w sensie – SET wysokiej klasy robi to jeszcze lepiej, ale wiele tranzystorów nie radzi sobie tak dobrze) świetna - ciepła, pełna, gładka i naturalna. Góra otwarta, detaliczna, dźwięczna, ale żadnego utwardzenia dźwięków, żadnej agresywności, żadnego rozjaśnienia – świetne, mocne, dociążone granie, którego słuchało się z przyjemnością. Jest dużo powietrza, są piękne wybrzmienia, jest dobre oddanie akustyki nagrań, a tam gdzie trzeba akustyki pomieszczeń.

No to może choć na wokalach wyraźnie usłyszę, że to jednak nie do końca to? Hmm... tak, (wysokiej klasy) SET-y na 300B, 45, czy 2A3 (czy także push-pull Audio Tekne) potrafią oddać głosy w jeszcze bardziej organiczny, namacalny, ekspresyjny sposób, który jest nie do przebicia dla żadnego tranzystora. Ale też i jest sporo (i to dobrych!) lamp, którym ten zestaw Nagry wcale w tym względzie nie ustępuje, a większość znanych mi tranzystorów (powtórzę raz jeszcze – pod tym względem) rozkłada na łopatki. Jasne, że znaczenie ma też reszta systemu od źródła po kolumny i kable po drodze, ale jeśli to będą elementy wysokiej klasy, to taki właśnie będzie końcowy efekt.

Jak dobrze Melody i Classic Amp radzą sobie w materiale akustycznym (niesymfonicznym) pokazała choćby płyta Patricii Barber (grana z plików DSD). W pierwszej chwili odniosłem wrażenie, że testowany zestaw mocno zaakcentował pierwszy plan, precyzyjnie pokazany na linii kolumn z mnóstwem detali, namacalny, trójwymiarowy, pozwalający od razu nawiązać bliski kontakt z wykonawczynią (w tym przypadku). Wystarczyło jednakże oderwać się od niemal hipnotyzującego głosu Patricii by „zobaczyć” równie wyraziście pokazane instrumenty w dalszych planach – żywe, pełne detali, trójwymiarowe. Świetnie pokazywane było także otoczenie akustyczne instrumentów.

Oczywiście szczególnie w przypadku nagrań live, gdzie wrażenie przebywania w większej, czy mniejszej sali, było wyjątkowo silne. Jedną z płyt, których często używam właśnie by sprawdzić ten aspekt grania jest Ostatnie 7 słów Chrystusa na krzyżu pod Savallem, zrealizowane w ogromnym kościele. Tę przestrzeń właściwie zawsze słychać, niezależnie od tego, na czym słucham tego nagrania. Tyle, że czasem ją właśnie słychać, a czasem ta ogromna kubatura przede mną ożywa, tworząc tak realistyczne wrażenie uczestnictwa w spektaklu, że rozglądam się próbując ustalić, właściwie jak daleko siedzę od tej ściany, od której dźwięk odbija się i wraca do mnie. To jeden z tych elementów, które nadzwyczaj dobrze pokazują lampy.

Testowany zestaw Nagry sprawił, że całkowicie zapomniałem, iż słucham urządzeń tranzystorowych – tak dobrze sobie radził w tym aspekcie. Podobnie zresztą jak w przypadku koncertów nagranych w niewielkich klubach – Jazz at the Pawnshop czy Live At The Checkerboard Lounge. Ten ostatni potwierdził, że mocną stroną Classic Amp jest pace&rhythm, kluczowy element bluesa. Nie dało się spokojnie usiedzieć przy tej płycie – nogi i ręce cały czas wystukiwały rytm, a i bez powydzierania się z Mickiem Jaggerem się nie obyło. Świetne granie!

Podsumowanie

To moje pierwsze spotkanie we własnym systemie z urządzeniami Nagry. I potwierdziło ono wszystko co wyniosłem z odsłuchów w czasie wystaw. Urządzenia wyglądają dość skromnie, choć mnie osobiście mocno ten nieco vintage’owy styl łapie za oko. Ich brzmienie fantastycznie łączy muzykalność z precyzją, bogatą barwę z potęgą brzmienia, niski, „kopiący”, kolorowy bas ze skrzącą się, acz nigdy nie ostrą, pełną powietrza górą pasma i z aksamitną, nasyconą i nadzwyczajnie (zwłaszcza jak na tranzystor) namacalną średnicą. Pomimo szczerych chęci nie byłem w stanie zarzucić temu zestawowi niczego, co zwykle źle mi się kojarzy z tranzystorami. Było kolorowo, wciągająco i organicznie. Nie mam najmniejszego problemu z wyobrażeniem sobie, że testowany zestaw Nagry gra u mnie na stałe nawet, gdyby miał to być ostatni system w moim życiu. Nie znaczy to, że jest on najlepszy na świecie, ale obiektywnie na to patrząc jest bardzo, bardzo dobry, a dodatkowo po prostu gra tak jak lubię. Gorąco polecam odsłuch!

Melody

Melody to przedwzmacniacz liniowy wyposażony w pięć niezbalansowanych wejść (RCA). Opcjonalnie można go doposażyć w moduł przedwzmacniacza gramofonowego dla wkładek typu MC. W tym przypadku jedno z wejść jest zarezerwowane dla phono. Teoretycznie na tylnej ściance znajdziemy także wejście XLR, ale de facto to jedynie by-pass (obejście) całego układu przedwzmacniacza, które tylko przepuszcza sygnał do zbalansowanego wyjścia gdy urządzenie jest wyłączone. Wyposażono go w dwa wyjścia – RCA i XLR. Na niewielkiej ściance zmieściło się jeszcze gniazdo IEC zintegrowane z głównym włącznikiem i z bezpiecznikiem, a obok umieszczono jeszcze niewielkie gniazdo, do którego można podłączyć opcjonalny, zewnętrzny zasilacz.

Na froncie znajduje się charakterystyczny dla produktów Nagry okrągły, podświetlany zegar wychyłowy wskazujący poziom sygnału wyjściowego z towarzyszącym mu malutkim przełącznikiem hebelkowym włączającym/wyłączającym podświetlenie wskaźnika. Obok znajdują się dwa kolejne przełączniki – mono/stereo oraz mute. Pośrodku frontu umieszczono pokrętło regulacji głośności, dalej kolejne do regulacji balansu między kanałami. Dwa kolejne małe przełączniki hebelkowe pozwalają wybrać wzmocnienie (0 lub +12 dB) oraz wyjście (1 lub 2). Po prawej stronie umieszczono kolejne pokrętło pracujące w okrągłym wgłębieniu, którego kolejne pozycje włączają/wyłączają tryb standby lub wybierają jedno z 5 wejść. Oczywiście to rzecz gustu, ale do mnie ten dizajn zdecydowanie przemawia.

Przedwzmacniacz jest dostarczany z pilotem zdalnego sterowania, który pozwala na obsługę większości funkcji. Co ciekawe to pilot identyczny (poza logiem i opisami przycisków) jak dostarczany z odtwarzaczem Soulution 541 (i, o ile pamiętam, również ze wzmacniaczem Crayona). Używanie pilotów od Melody i Soulution równocześnie przysparzało momentami nieco problemów, bo w przypadku części funkcji zdarzało się, że reagowało nie to urządzenie, które akurat chciałem obsłużyć. Z drugiej strony po opanowaniu wspólnych przycisków mogłem jednym pilotem obsługiwać obydwa urządzenia.

Classic Amp

Classic Amp to jeden z nowszych produktów szwajcarskiej firmy. Zastępuje on w ofercie model MSA – tak, to ten charakterystyczny, z wielkim radiatorem na górze. Classic Amp wygląda zdecydowanie bardziej tradycyjnie. Prostopadłościenna skrzynka z aluminiowych płyt, której największym wymiarem jest głębokość. Choć na to nie wygląda waży 18 kg, a to za sprawą m.in. solidnego radiatora tym razem schowanego w środku w obudowie.

Front nie zawiera zbyt wielu elementów – typowy dla tej firmy wskaźnik wychyłowy pokazujący moc wyjściową po lewej i równie charakterystyczne pokrętło umieszczone w okrągłym zagłębieniu po prawej stronie frontu, które pozwala włączyć i wyłączyć wzmacniacz, lub wybrać opcje: auto (przy tym ustawieniu wzmacniacz sam się włącza po otrzymaniu sygnału na wejściu, bądź się wyłącza po kilkunastu minutach bez sygnału) i mute. Z tyłu znalazły się terminale głośnikowe Cardasa, które akceptują wyłącznie widełki, ale, co ciekawe, jeśli używa się tylko jednej końcówki w trybie stereofonicznym to korzystając ze złączy dla jumperów kolumny można również podłączyć kablami zaterminowanymi bananami.

Skoro już o tym wspomniałem – Classic Amp to stereofoniczna końcówka mocy, ale po zmostkowaniu może pracować jako monoblok i w tym trybie niemal podwoić maksymalną moc na wyjściu; w trybie stereo to 100 W przy 8 Ω, 200 W przy 4 Ω, a po zmostkowaniu wartości te ulegają podwojeniu. Wzmacniacz wyposażono zarówno w wejścia RCA jak i XLR. Towarzyszy im kilka przełączników hebelkowych – selektor wejść, selektor czułości wejść (1 lub 2 V) oraz selektor trybu pracy wzmacniacza. Dodatkowo na tylnym panelu umieszczono gniazda triggerów zdalnego sterowania oraz zacisk uziemienia. W środku, jak zwykle u Nagry, pracuje zasilacz impulsowy wsparty niezbyt dużym (400 W) transformatorem toroidalnym i sporym bankiem kondensatorów filtrujących o łącznej pojemności 300 000 μF. W stopniu wyjściowym w układzie push-pull pracują transformatory typu MosFet.


Dane techniczne (wg producenta)

Melody
Impedancja wejściowa: > 75 kΩ
Impedancja wyjściowa: 47 Ω na wyjściu RCA, 100 Ω na wyjściu XLR
Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 50 kHz (+0 / -1 dB)
S/N: > 100 dB (ASA A), Ref 1 V
Zakres dynamiczny: > 110 dB (Gain na +12 dB)
Minimalny poziom sygnału na wejściu, by zegar na froncie wskazywał 0 dB: 0,25 V rms (Gain na + 12 dB)
Maksymalny poziom sygnału na wejściu, by zegar na froncie wskazywał 0 dB: > 25 V rms (Gain na 0 dB)
THD: <0,02%/1 kHz, 1 V rms, bez obciążenia
Przesłuch między kanałami: > 75 dB
Wymiary: 310 x 254 x 76 mm
Waga: 3,2 kg

Classic Amp
Moc wyjściowa: 2 x 100 W/8 Ω
Czułość wejścia: 1 V lub 2 V
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 80 kHz, +0/-3 dB
Przesłuch między kanałami: >70 dB
S/N: 110 dB
THD+N: < 0,05%
Impedancja wejściowa: >100 KΩ
Automatyczny start: dla sygnału wejściowego >10 mV
Zabezpieczenie: przed przegrzaniem > +60° C (140° F)
Zużycie prądu: maks. 400 W, poniżej 1 W w trybie standby i Auto
Waga: 18 kg
Wymiary: 277 x 395 x 174 mm


Dystrybucja w Polsce:

INTRADA S.C.

ul. Szewska 18a
61-760 Poznań | Poland

www.intrada.pl

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

- Odtwarzacz multiformatowy (BR, CD, SACD, DVD-A) Oppo BDP-83SE z lampową modyfikacją, w tym nowym stopniem analogowym i oddzielnym, lampowym zasilaniem, modyfikowany przez Dana Wrighta
- Wzmacniacz zintegrowany ArtAudio Symphony II z upgradem w postaci transformatorów wyjściowych z modelu Diavolo, wykonanym przez Toma Willisa
- Końcówka mocy Modwright KWA100SE
- Przedwzmacniacz lampowy Modwright LS100
- Przetwornik cyfrowo analogowy: TeddyDAC, oraz Hegel HD11
- Konwerter USB: Berkeley Audio Design Alpha USB, Lampizator
- Gramofon: TransFi Salvation z ramieniem TransFi T3PRO Tomahawk i wkładkami AT33PTG (MC), Koetsu Black Gold Line (MC), Goldring 2100 (MM)
- Przedwzmacniacz gramofonowy: ESELabs Nibiru MC, iPhono MM/MC
- Kolumny: Bastanis Matterhorn
- Wzmacniacz słuchawkowy: Schiit Lyr
- Słuchawki: Audeze LCD3
- Interkonekty - LessLoss Anchorwave; Gabriel Gold Extreme mk2, Antipodes Komako
- Przewód głośnikowy -
LessLoss Anchorwave
- Przewody zasilające - LessLoss DFPC Signature; Gigawatt LC-3
- Kable cyfrowe: kabel USB AudioQuest Carbon, kable koaksjalne i BNC Audiomica Flint Consequence
- Zasilanie: listwy pasywne: Gigawatt PF-2 MK2 i Furutech TP-609e; dedykowana linia od skrzynki kablem Gigawatt LC-Y; gniazdka ścienne Gigawatt G-044 Schuko i Furutech FT-SWS-D (R)
- Stolik: Rogoż Audio 4SB2N
- Akcesoria antywibracyjne: platforma ROGOZ-AUDIO SMO40; platforma ROGOZ-AUDIO CPPB16; nóżki antywibracyjne ROGOZ AUDIO BW40MKII i Franc Accessories Ceramic Disc Slim Foot