pl | en

Odtwarzacz Compact Disc

 

Chord
RED REFERENCE MKIII HDSD

Producent: CHORD ELECTRONICS Ltd.
Cena (w czasie testu): 97 490 zł

Kontakt: The Pumphouse | Farleigh Bridge
Farleigh Lane | East Farleigh
Kent | ME16 9NB


www.chordelectronics.co.uk

MADE IN ENGLAND

Do testu dostarczyła firma: VOICE


ytaniem, które w kontekście odtwarzacza Compact Disc ciśnie się na usta, to: „Po co komu w drugiej dekadzie XXI wieku taki odtwarzacz? I do tego tak drogi?!” W podtekście byłoby przekonanie, że nie tylko przyszłość, ale już teraźniejszość należy do odtwarzaczy plików, czy to w formie specjalizowanych komputerów (stricte odtwarzaczy plików), czy po prostu komputerów. I to nie „zwykłych” plików, a plików wysokiej rozdzielczości (HD). W konfrontacji z plikami DSD128 lub DXD ograniczona do zaledwie 16 bitów i częstotliwości próbkowania 44,1 kHz płyta CD (SD) wydaje się wynalazkiem na miarę woskowych cylindrów i w związku z tym nie ma czego szukać, ani w zbiorze młodego człowieka, ani w kolekcji szanującego się melomana i audiofila.

DEAD END?

Nie będę nikogo ewangelizował, bo wiem, że to misja skazana na porażkę. Wygoda, dostępność, techniczne parametry lików HD – wszystko to są rzeczy niepodważalne i niech tak będzie, to jest dobre. Powiem za to, dlaczego JA uważam, że najlepszy dźwięk cyfrowy to wciąż płyty Compact Disc (a w pewnych sytuacjach SACD, choć to inna historia).

Porównując z sobą pliki PCM, także te o najwyższych częstotliwościach próbkowania, oraz płyty CD nie mogę nie zauważyć, że te pierwsze brzmią zazwyczaj płasko – emocjonalnie i dynamicznie. W porównaniu z nimi dobre tłoczenia CD, w tym Platinum SHM-CD, są wulkanami energii, gęstej, nasyconej. Ich brzmienie jest gładkie, ale nie wygładzone. A właśnie takie jest zwykle z odtwarzaczy plików, które mają symulować źródło analogowe. Rozdzielczość, którą teoretycznie pliki dysponują, w żaden sposób nie przekłada się – moim zdaniem – na realną rozdzielczość dźwięku. Jedno i drugie to dwie różne rzeczy. Nieco inaczej rzecz ma się z plikami DSD. One rzeczywiście brzmią naprawdę nieźle. Ale i w ich przypadku wybieram odtwarzacz CD, a także wysokiej klasy SACD i fizyczne płyty.

Każdy może wykonać takie porównania samodzielnie. W przypadku niskich i średnich przedziałów cenowych wyniki będą różne – w zależności od systemu, preferencji posiadacza i tego, jak poszczególne elementy zostały z sobą połączone. W topowym high-endzie nigdy jeszcze nie usłyszałem jednak odtwarzacza plików, który by mnie na dłużej zainteresował. Ba, który chciałbym u siebie mieć. Niektóre były ciekawe, inspirujące, ale z westchnieniem ulgi wracałem do odtwarzacza CD.

Nie znaczy to, że na pewno mam rację, po prostu takie jest moje zdanie. Część producentów wierzy – a to w tej historii słowo-klucz – że przyszłość ma postać pliku. Firma Linn kilka lat temu zrezygnowała z produkcji odtwarzaczy Compact Disc na rzecz odtwarzaczy plików. W ich ocenie dopiero te ostatnie są w stanie konkurować z płytą winylową. Z drugiej strony pan Paul Stephenson, dyrektor firmy Naim w wywiadzie dla magazynu „HIFICRITIC” stwierdził, że możliwość pójścia z plikami HD dalej niż CD jest czymś fantastycznym. Ale też, że zdecydowanie jeszcze tam nie jesteśmy, choć podróż w tamtym kierunku się rozpoczęła. Celem ostatecznym plików – jak mówi – jest prześcignięcie CD (zob.: Paul Stephenson, The Naim Story, rozm. Chris Frankland, „HIFICRITIC”, January/February/March 2015, Vol.9/No1, s.29).

Naim jest producentem całej gamy fantastycznych odtwarzaczy plików, jednym z pionierów tej branży. Ale też ma w ofercie odtwarzacze CD (podobnie jak Cambridge Audio). Jeśli jej dyrektor mówi, że pliki jeszcze długo nie będą tym samym co CD, to jest coś na rzeczy, prawda? Można go wprawdzie łatwo zdyskredytować, bo – podobnie jak ja, od wielu lat – mówi o wyższości plików WAV nad FLAC (ze względu na mniejsze zaangażowanie układów DSP). Będzie to jednak dyskredytacja „bo tak”, a nie merytoryczna.

RED REFERENCE MKIII HDSD

I tak docieramy do przedmiotu niniejszego testu, do odtwarzacza Compact Disc Red Reference MkIII firmy Chord. To jej topowe urządzenie, drogie i wykonane nieco inaczej niż inne odtwarzacze CD. Użyty w nim transport CD Pro 2LF firmy Philips nie jest ustawiony poziomo, jak zwykle w top-loaderach (lub szufladach – patrz TUTAJ), a pod kątem 45°. To temu trickowi Red zawdzięcza wyjątkowy wygląd – nie da się go pomylić z niczym innym.

DAC również jest zupełnie inny niż gdzie indziej. Sygnał pobrany z mechanizmu jest retaktowany przez precyzyjny oscylator, a następnie wysyłany do upsamplera i filtrów cyfrowych. To zaprojektowane samodzielnie filtry WTA - Watts (to imię projektanta, Roberta Wattsa) Transient Aligned. Minimalizują one błędy transjentowe, czasowe i rekonstruują sygnał cyfrowy, z wybraną częstotliwością próbkowania: 44,1, 88,2 lub 176,4 kHz; jej wartość wybierana jest przez użytkownika. Filtry te zaprogramowane są w układach Field Programmable Gate Array (FPGA). Ich oprogramowanie można łatwo zmienić, wymieniając ich pamięć EPROM. Teoretycznie są więc podatne na poprawki.

Tak przygotowany sygnał wysyłany jest równolegle do wyjść cyfrowych i do umieszczonego po drugiej stronie aluminiowej płyty przetwornika cyfrowo-analogowego – do tego ostatniego za pomocą dwóch osobnych biegów. To, w skrócie, przetwornik cyfrowo-analogowy tej firmy, model QBD76, ale bez obudowy. DAC zawiera pamięć RAM, do której sygnał jest wgrywany i kolejny raz przetaktowywany. Odtwarzacz wyposażono w wejście USB, przez które można do niego przesłać sygnał z komputera lub odtwarzacza plików.

Jak wspomniałem, płytę kładzie się pod kątem. Nie jest to zbyt wygodne, dlatego z odtwarzaczem otrzymujemy poręczną rzecz - CD-Lift Tommy’ego Larsena z Danii. To uchwyt, działający jak przyssawka, za pomocą którego łapiemy płytę. Komora z CD chroniona jest ciężką pokrywą z odlewu z aluminiowego, zamykaną i otwieraną silniczkiem. Nie jest to idealnie ciche zamykanie, jak w odtwarzaczach dCS-a lub Accuphase’a i przypomina mechanizm, który znam z odtwarzacza Loit Passeri. Mimo to robi wrażenie.

Red Reference MkIII jest odtwarzaczem CD. Błogosławieni jego twórcy, którzy nie starali się nam „wytłumaczyć”, że to także DAC. Jego wejścia cyfrowe ograniczone są do sygnału 24 bity i 192 kHz – to znak czasów, z których odtwarzacz pochodzi. Choć od jego powstania upłynęły zaledwie trzy lata! Słuchałem go więc z płytami CD, fizycznymi krążkami – tak zagrał najlepiej. Sprawdziłem oczywiście wejście USB i mogę powiedzieć, że jest całkowicie OK. Jeśli chcemy co jakiś czas posłuchać plików, np. z odtwarzacza plików z wyjściem USB i nie zależy nam na wyższych wartościach, to nie widzę potrzeby kupowania oddzielnego DAC-a.

Urządzenie porównywane było do odtwarzacza CD Ancient Audio Lektor AIR V-edition. Red stał na półce Finite Elemente Pagode Edition i zasilany był przez kabel sieciowy Crystal Cable The Absolute Dream. Sygnał do przedwzmacniacza Ayon Audio Spheris III dostarczany był za pośrednictwem interkonektów Siltech Triple Crown. Sygnał wzmacniany był ostatecznie w końcówce mocy Soulution 710 i słuchany przez kolumny Harbeth M40.1. Oprócz nich wysłuchałem również kolumn FP10, z tubowym głośnikiem wysokotonowym, polskiej firmy Horns by Auto-Tech.

Test miał charakter odsłuchu i porównania A/B/A z samplami o długości 2 minut oraz całymi płytami. Kompletne krążki odsłuchiwałem głownie wieczorem i w nocy, za pośrednictwem wzmacniacza słuchawkowego Bakoon International HPA-21 i słuchawek planarnych HiFiMAN HE-6 (z kablami Forza AudioWorks).

CHORD w „High Fidelity”
  • TEST: Chord MOJO – przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy | RED Fingerprint | test TUTAJ
  • TEST: Chord HUGO TT - przetwornik cyfrowo-analogowy/wzmacniacz słuchawkowy | RED Fingerprint | czytaj TUTAJ
  • TEST: Chord CPA 3000 | SPM 1200 MkII - przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy | RED Fingerprint | czytaj TUTAJ

  • Płyty użyte do odsłuchu (wybór):

    • Bach Rewrite, wyk. Orzechowski, Masecki, Adamus, Capella Cracoviensis, Universal Music Polska | Decca 375 457 5, CD (2013).
    • Art Pepper, Art Pepper Meets the Rhythm Section, Contemporary Records/JVC VICJ-42524, K2 CD (1957/2006).
    • Bokka, Don’t Kiss And Tell, Nextpop | Warner Music Poland 46020072, CD (2015).
    • Depeche Mode, Personal Jesus , Mute Records Ltd/Sire/Reprise, 21328-2, maxi SP CD (1989).
    • Dire Straits, Dire Straits, Vertigo/Universal Music LLC (Japan) UICY-40008, Platinum SHM-CD (1978/2013).
    • Frank Sinatra, Live at the Meadowland, Universal Music Company/Universal Music LLC (Japan) UICY-1458, SHM-CD (2009).
    • George Michael, Patience, Aegean | Sony Music UK 515402 2, CD (2004).
    • J. S. Bach, Die Kunst Der Fuge, wyk. Marcin Masecki, Lado ABC C/13, CD (2012).
    • John Coltrane, Coltrane’s Sound, Atlantic/Rhino R2 75588, CD (1964/1999).
    • Josef Hofmann, Chopin, Nimbus Records NI 8803, “Grand Piano Series”, CD (1997).
    • Siekiera, „Nowa Aleksandria”, Tonpress/MTJ cd 90241, 2 x CD (1986/2012).
    • Suzanne Vega, Nine Objects of Desire, A&M Records 540 583 2, CD (1996).
    • Tom Yorke, Tomorrow’s Modern Boxes, Hostess | LANDGRAB RAB001J, CD (2015).
    Japońskie wersje płyt dostępne na

    FREQ | BUF

    HiFiElements
    Red Reference MkIII oferuje dwa filtry cyfrowe, których nastawy można z sobą kojarzyć – upsampling oraz bufor. Z oczywistych względów najciekawsze były dla mnie wartości krańcowe – brak upsamplingu oraz wyłączony bufor. Zacznijmy od tego pierwszego.

    Upsampling jest z nami od lat i poznałem już chyba wszystkie możliwe układy tego typu. Początkowo robił dużo dobrego – potem okazało się, że po prosu minimalizował jitter, co poprawiało dźwięk. Kiedy producenci zwrócili większą uwagę na nierównomierności w taktowaniu sygnału muzycznego, upsampling stracił – moim zdaniem – rację bytu. Odsłuchiwany jakiś czas temu system Vivaldi brzmiał lepiej, moim zdaniem, z wyłączonym upsamplingiem.

    Chord gra równie dobrze z upsamplingiem (ale tylko o wartości 176,4 kHz; 88,2 kHz przynosi podbarwiony, raczej głuchy dźwięk), jak i bez niego. Zmienia on barwę dźwięku na głębszą. Tracimy trochę otwartości i świeżości, jednak nie ma nad czym płakać. Tym bardziej, że upsampling powiązany z maksymalnym buforem przenosi urządzenie do innej ligi i w taki sposób odtwarzacz był odsłuchiwany.

    Bez buforu dźwięk wydaje się bardziej dynamiczny i selektywny. Nic bardziej mylnego – jest chudszy, nie ma „zaplecza”, przez co szybciej absorbujemy informacje, które wówczas otrzymujemy. Maksymalny bufor dodaje brzmieniu gęstości i buduje trójwymiarowe bryły, wcześniej spłaszczane. Góra staje się znacząco bardziej wyrafinowana. Blachy mają lepszą wagę, a sybilanty słychać jako efekt użycia takich, a nie innych technik, przepuszczenia wokalu przez setkę urządzeń, a nie jako problem odtwarzacza. Bas schodzi znacznie niżej i jest lepiej kontrolowany, pomimo że jest gęstszy i „grubszy”. Red posłuchany choć raz w ten sposób pozostaje w głowie na długo.

    Moje preferencje dotyczące dźwięku wiążą się z tym, że wciąż słucham płyt CD i nie wygląda na to, żeby miało się to w najbliższej przyszłości zmienić. Tym bardziej, że wysokiej klasy odtwarzacze są na tyle wyrafinowane, że słuchanie płyty winylowej, a zaraz potem cyfrowej nie stanowi dla mnie problemu; teraz to raczej zmiana optyki, z jaką patrzymy na oryginał (zakładanym faktycznego nie znamy), a nie zmiana jakości. Jakiś czas temu najlepsi konstruktorzy doszli wreszcie do miejsca, w którym ewidentne ograniczenia formatu Red Book przestały mieć znaczenie, a jego zalety znacząco się uaktywniły.

    Nie dziwi więc, że dźwięk, jaki otrzymujemy z odtwarzacza Chorda jest gęsty i rozdzielczy. Pozbawiony jest cyfrowego „nalotu”, tj. instrumenty mają wyraźne „body” i są dźwięczne, nie ma cienia cyfrowego „nalotu”, ani mechaniczności. Przekaz jest głęboki i wyrafinowany. Mam na myśli brzmienie wysycone i wypełnione zarówno w skali mikro, tj. w obrębie danego instrumentu, jak i makro, czyli w dziedzinie akustyki, pogłosów, współzależności na scenie. Suchość i lekkość niektórych, zwykle starszych, odtwarzaczy CD to z Redem pieśń przeszłości.

    Także barwy są pierwszorzędne. Balans tonalny jest lekko przesunięty w kierunku góry i dołu, co daje gęsty środek pasma, już o tym mówiłem. Systemy dzielone, np. transport CEC TL0 3.0 + DAC Reimyo DAP-999EX Limited, dzielony odtwarzacz Accuphase 900/901 (test w „Audio”), odtwarzacze Ancient Audio – Grand SE i AIR – a przede wszystkim czteropudełkowy system Vivaldi firmy dCS brzmią nieco inaczej, mocniej akcentując środek pasma.

    Nie jest to jednak tak proste, jak w tańszych urządzeniach, gdzie różnica o której mowa wynikałaby po prostu z przyjętych założeń i rzeczywiście była „ukształtowana”. Tutaj chodzi o kompromisy dotyczące samej podstawy dźwięku, tego jak jest budowany – barwa jest często zaledwie wynikiem ubocznym tych zabiegów.
    W Chordzie postawiono bowiem na możliwie największą transparentność, ale naprawdę niebywałą, a także na jak najlepiej oddaną przestrzeń. Do obydwu tych rzeczy potrzebna jest jak najlepsza rozdzielczość i nasycenie. Co więcej – aby otrzymać przestrzeń o dużym wolumenie, gęstą i namacalną, należy zadbać o jak najlepsze przetwarzanie niskich tonów, tak pod względem rozciągnięcia, jak i pod względem spójności harmonicznych z resztą pasma. Tak jest w tym przypadku.

    Przejrzystość przekłada się na dużą ilość informacji – to chyba oczywista oczywistość. Lepiej niż z mojego Lektora AIR, lepiej też niż z odtwarzaczy Accuphase’a słychać więc takie rzeczy, jak przydechy towarzyszące wokalowi Dave’a Gahana w akustycznej wersji Personal Jesus, ładniej pokazana była przestrzeń na płycie Nimbus Records, wyraźniej akcentowana była metaliczna natura blach z płyt Johna Coltrane’a i Arta Peppera.
    A to wszystko bez rozjaśnienia. W głosie George’a Michaela z Patience wcale nie przybyło sybilantów, nowa płyta duetu Bokka nie była bardziej przenikliwa. Przejrzystość z którą mamy tu do czynienia bardziej przypomina to, co znam ze szpulowych taśm-matek niż to, co znamy z płyty winylowej. Ci, którzy mieli okazję posłuchać jednego i drugiego medium wiedzą, że to dwa różne światy.

    Chodzi więc o realnie większą selektywność i realnie lepszą czytelność, a nie podkreślenie ataku i wyostrzenie. To wciąż finezyjny, aksamitny dźwięk, tyle że z priorytetami ustawionymi inaczej niż w innych odtwarzaczach płyt cyfrowych, o których mówiłem. Może jedynie dCS Vivaldi i Lektor Grand SE polskiego Ancient Audio miałyby równie perliste blachy, tak dobrą umiejętność różnicowania nawet niewielkich zmian w natężeniu, ustawieniu, w uderzeniu. Wszystkie pozostałe, które znam, ukrywają to nieco głębiej.

    I nawet jeśli moglibyśmy się tego samego w ich dźwięku doszukać, to właśnie dopiero po szukaniu ich. Z Chordem wszystko to mamy czytelne i zintegrowane z tkanką muzyki na amen.

    Przejrzystość przejrzystością – ważniejsze jest to, że w Redzie łączy się ona z nasyceniem. Nazywamy to również „dojrzałością”, „pełnią”, „wysyceniem”. Każdy z tych synonimów ma trochę inne pole znaczeniowe, ale wspólną mają informację o czymś, co kojarzy się nam z naturalnością, czego poszukują miłośnicy winylu, o co walczą ludzie reaktywujący „antyczne” techniki, jak tuby w kolumnach i 16-bitowe „daki” bez oversamplingu.
    Odtwarzacz Chorda gra bowiem w integralny, organiczny sposób, oferując w dźwięku natychmiastowość. Średnica nie jest w nim aż tak czytelna, jak góra i dół, w czym przypomina 1:1 sposób budowania brzmienia przez 16-bitowe kości Philipsa. Bez problemów tych ostatnich z rozdzielczością i selektywnością.

    Wspomniałem o przestrzeni – zarówno w kontekście przejrzystości, jak i selektywności. Oparcie się na tych dwóch wyznacznikach w przypadku odtwarzacza tej klasy byłoby jednak niezrozumiałe i nie przyniosłoby spodziewanego efektu. Zresztą – nawet krótki jego odsłuch pokaże, że jeśli można by jakoś scharakteryzować jego scenę dźwiękową, to raczej mówilibyśmy o wypełnieniu, zagęszczeniu, „ściśliwości”. Wydarzenia są naturalne w swojej wielkości i namacalne. Nie ma w nich nic z papierowych źródeł, jakie znam z większości odtwarzaczy plików, bez względu na rozdzielczość sygnału.

    Ale też źródła pokazywane są dość blisko nas. Te z tyłu sceny są lekko przybliżane, a pierwszoplanowe pozostają na swoim miejscu. Słuchacz odnosi wrażenie dużej gęstości, dużo się dzieje. Tym bardziej, że Red doskonale odczytuje wolumen zarejestrowanych dźwięków (nie rzeczywisty, a właśnie w nagraniu). To dlatego dźwięk jest duży i treściwy. Jest też dobrze doświetlony – w ten sposób powraca przejrzystość, podbudowana przez czystość.

    Ale też trzeba wiedzieć, że im dalej na scenie, tym mniej jest różnicowany wolumen źródeł pozornych – wszystkie są po prostu spore i mają coś w rodzaju „halo” wokół body. Przywołany wokalista Depeche Mode śpiewa wyraźnie „z tyłu”, a z Chordem został przesunięty bliżej planu, w którym umieszczono gitarę. To samo było z głosem Carol Sloane z Hush-a-bye. W nagraniach orkiestrowych, np. w Bach Rewrite, pierwszoplanowe, elektryczne instrumenty (Wurlitzer i Rhodes), brzmiały dość blisko instrumentów akustycznych za nimi – wiolonczeli i altówek. Wszystko idealnie współbrzmiało, było czytelne i świetnie różnicowane. Tyle, że dość blisko siebie.

    Podsumowanie

    Modyfikacje o których mówię są nieuniknione – nie ma urządzeń idealnych. Te w Redzie wynikają, jak zakładam, z przyjętych wyborów i ograniczeń technologii. Mają przy tym sens, tj. omawianie ich ma sens, tylko jeśli mówimy o topowych systemach i wtedy, kiedy mamy gdzieś z tyłu głowy, że to rozmowa nie o pryncypiach, a preferencjach. Red Reference MkIII prezentuje bowiem fantastyczny świat, w którym wszystko jest ważne, ma sens i powab.

    Urządzenie rozświetla nagrania bez ich rozjaśniania, schodzi bardzo nisko na basie, a ten jest świetnie kontrolowany. Środek pasma jest gęsty i wypełniony, choć nie aż tak rozdzielczy i nie aż tak jedwabisty, jak to, co powyżej i poniżej. Źródła pozorne są duże i mają świetnie ukazany wolumen. Tył sceny wydaje się bliżej, ponieważ instrumenty tam ulokowane też są duże. Red jest niezwykle uniwersalnym urządzeniem na lata – zarówno ze względu na budowę, jak i dźwięk.

    Urządzenia Chorda mogą służyć jako wzór rozwiązań mechanicznych. Także, należący do topowej serii, odtwarzacz Red Reference MkIII, w którym obudowa jest „zawieszona” na czterech metalowych prętach, zamontowanych z kolei w czterech, grubych nogach. Obudowę wykonano z grubych aluminiowych płyt. To bardzo sztywna struktura. Urządzenie dostępne jest w kolorze czarnym lub naturalnym aluminium; w obydwu przypadkach nóżki to srebrna, polerowana stal.

    Przód i góra

    To nie jest odtwarzacz typu top-loader, chociaż nie ma też klasycznej szuflady. Bliżej mu do tego pierwszego typu, ponieważ płytę kładziemy bezpośrednio na osi silnika. Tyle tylko, że nie od góry, a z przodu, pod kątem 45°. Płyta zamykana jest dużą, aluminiową klapą, napędzaną silniczkiem. Silniczek trochę hałasuje i nie jest równie gładki, jak chociażby szuflady w odtwarzaczach dCS-a i Accuphase’a. Przypomina to do złudzenia rozwiązanie, jakie znam z odtwarzacza Loit Passeri, firmy z Singapuru.

    W odtwarzaczu zastosowano napęd Philipsa CD Pro-2LF, wraz ze sprężynami, na których spoczywa. Cała część z transportem oddzielona jest zarówno od zasilacza i wyjść cyfrowych, jak i od układów DSP oraz DAC-a. Może właśnie o to chodziło w tej aranżacji. W transporcie wymieniono element, na który nakłada się płytę i do której przyciągany jest magnes docisku – na metalowy. Sam docisk zamykany jest wraz z klapą, nie jest więc zbyt wielki. Płyta ma małe „okienko”, prez które widać obracający się krążek – przypomina to do złudzenia pierwsze odtwarzacze CD w historii, modele CD100 Philipsa oraz Goronta, prototyp firmy Sony.

    Na górnej ściance znajdziemy duże szkło powiększające, pod którym widać układy związane z filtracją sygnału cyfrowego. Z przodu mamy z kolei dwa rządki przycisków, wśród których są także te zmieniające wartość buforu (pamięci), jak i częstotliwości próbkowania. W teście z 2012 roku dla „Hi-Fi World” Rafael Todes pisał o drobnej usterce oprogramowania – częstotliwość upsamplingu można było zmienić tylko wtedy, kiedy Red przełączony był na któreś z wejść cyfrowych, przy CD przycisk był nieaktywny. Nic się w tej mierze nie zmieniło – w moim egzemplarzu było dokładnie tak samo.

    Tył

    Z tyłu mnogość przyłączy – wyjścia analogowe (XLR i RCA), wejścia cyfrowe – AES/EBU, TOSLink i USB (HD), a także wyjścia cyfrowe – TOSLink, RCA (S/PDIF) oraz podwójne AES/EBU. Możemy wybrać, z jaką częstotliwością sygnał będzie na nie podawany. Są tam również gniazda BNC służące do podania z zewnątrz sygnału taktującego oraz wysłania takowego. W zamyśle ma to pomóc zintegrować Reda z cyfrowym studiem nagraniowym/masteringowym, jednak ciekawe, czy dałoby się wykorzystać do tego zegar którejś z firm audiofilskich.

    Środek

    Wnętrze podzielone jest na dwie części poziomą płytą z aluminium. Na górze umieszczono układ przetwornika cyfrowo-analogowego waz z filtracją, a także płytkę z wejściem USB i obsługującym ją układem DSP. DAC ma budowę dyskretną, tj. jest to zestaw oporników, tranzystorów i kondensatorów, nalutowany powierzchniowo na płytce. Filtr cyfrowy jest osobny – to duży układ DSP, w którym zaimplementowano upsampler i bufor. Zazwyczaj większość tych funkcji pełni mała, zintegrowana kość DAC-a.

    Jak już wiemy, jest to w zasadzie przetwornik cyfrowo-analogowy QBD76 DAC tej firmy, z drobnymi zmianami. Wykorzystano w nim układ Field Programmable Gate Array (FPGA), zaprojektowany przez Roba Wattsa. Przez zmianę pamięci EPROM można go przeprogramować i poprawić działanie (a tym samym jakość dźwięku) – nie trzeba wymieniać całego DAC-a!

    Sygnał jest w nim konwertowany przesyłany przez filtr o wewnętrznej precyzji 76 bitów i 176,4 kHz. Po nim znajduje się układ kształtowania szumu („noise shaping”) 7. rzędu o precyzji 64 bitów z 2048-krotnym oversamplingiem. Pamiętają państwo odtwarzacze z dumnym napisem „8 x Oversampling”? – Ciekawe, co by powiedzieli na „2048 x Oversampling” :) DAC wyposażony jest w pamięć RAM, w której zapisywany jest przychodzący sygnał i retaktowany, co drastycznie zmniejsza wysokość jittera.

    Pod spodem mamy zasilacz impulsowy, z dwoma filtrami sieciowymi, a także układy wyjść cyfrowych, z osobnymi zegarami.

    Pilot

    Pilot zdalnego sterowania to hybrydowa konstrukcja – na plastikowy pilot wprowadzony do sprzedaży lata temu przez Arcama, a teraz używany przez wielu innych brytyjskich producentów, nałożono aluminiowy „pancerz”. Nie wygląda to zbyt ładnie, choć jest niebywale solidne. Pilot służy do sterowania dowolnego urządzenia Chorda, jest więc bardzo zatłoczony. Do Reda powinien być dodawany mały pilot z przyciskami tylko dla niego i ew. ze zmianą siły głosu w przedwzmacniaczu – ułatwiłoby to nam życie.


    Dane techniczne (wg producenta)

    Zniekształcenia harmoniczne: < -107 dB (1 kHz, 24 bity/44,1 kHz)
    Stosunek sygnału do szumu: > 120 dB
    Separacja między kanałami: > 125 dB/1 kHz (> 100 dB/22 kHz)
    Dynamika: 122 dB
    Wejścia cyfrowe:
    - 1 x AES/EBU
    - 1 x TOSLink
    Wyjścia cyfrowe:
    - 1 x BNC
    - 1 x TOSLink
    - 2 x AES XLR (2 x 176,4 kHz)
    Bufor RAM:
    - 0 (wyłączony)
    - MIN (minimum)
    - MAX (maksimum)
    Zewnętrzny zegar taktujący (World Clock): 44,1 kHz/BNC
    Napięcie wyjściowe:
    - XLR – 6 V rms
    - RCA – 3 V rms
    Impedancja wyjściowa: 75 Ω
    Wymiary: 420 x 140 x 325mm (S x W x G)
    Waga: 14 kg


    Dystrybucja w Polsce:

    VOICE Spółka z o.o.

    ul. Mostowa 4 | 43-400 Cieszyn
    Polska

    voice.com.pl

    BOKKA
    Don’t Kiss And Tell

    NextPop | Warner Music Poland 46020072

    Nośnik: Compact Disc
    Premiera: 2/10/2015

    BOKKA to zjawisko na polskiej scenie muzycznej szczególne. Podobnie jak kiedyś przy Daft Punk, tak i tutaj nie znamy personaliów żadnego z pięciu muzyków w maskach. Przy pierwszym albumie muzyka tego zespołu była przez dziennikarzy określana jako mieszanka synthpopu, dreampopu, shoegaze’u i elektronicznej psychodelii, czasem stawiana pomiędzy The Knife, Lykke Li, a Brianem Eno. Według Roberta Amiriana, dowodzącego firmą NEXTPOP, płyty Don’t Kiss And Tell nie da się zamknąć w jednej szufladzie stylistycznej. Najprościej można powiedzieć to alternatywny pop z bogatą elektroniką, rasową żywą sekcją rytmiczną, przesterowanymi gitarami oraz głosem charyzmatycznej wokalistki znanej jako Y.

    Płyta ukazała się w dwóch wersjach – podstawowej oraz specjalnej, z dwoma dodatkowymi utworami, ale przede wszystkim ze specjalną okładką. To plastikowa obwoluta z czarnymi paskami. Kiedy przesuwamy pod nią właściwą okładkę, maska na niej zmienia się, żyje, modyfikuje swoje kształty – świetny pomysł.

    DŹWIĘK

    Brzmienie płyt z muzyką tak mocno przetworzoną, nie mającą odpowiednika w świecie rzeczywistym ocenić można w planie ogólnym, ale tylko na podstawie tego, jak się mają do innych płyt z danego nurtu. Drugi krążek duetu Bokka pomaga zresztą sięganiem do stylistyk, które znamy – jak gitary w Unspoken, przypominające gitary The Cure z czasu Disintegration, jak plamy syntezatorów z Let It, odwołujące się do tego, co robił New Order, czy też klawisze otwierające It’s There, które znamy z płyt Dead Can Dance.

    Brzmienie tej płyty jest gęste i ładnie osadzone na basie. Ten nie jest może specjalni dobrze definiowany, ale też się nie wlecze. Jest go na tyle dużo, że wyższa góra nie popada w krzykliwość, pomimo że wokale są mocno przetworzone i podane w stylu nagrań lo-fi. Ładnie rozwiązano sprawę stereofonii, ponieważ panorama jest szeroka i plastyczna, bez przywiązania nas do środka przed nami.

    Nie ma mowy o czystym brzmieniu, ani o selektywności i rozdzielczości. Ale też nie jest to tego typu płyta i zawarta na niej muzyka. Można powiedzieć, że w ramach tej estetyki produkcja jest wyważona i wysmakowana. Wiele tu smaczków, które mają swoją siłę dopiero z wysokiej klasy sprzętem audio. A do tego dochodzi dobra muzyka – lepsza niż na debiucie – polecam!

    Jakość dźwięku: 6-7/10

    www.bokkamusic.com

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    SYSTEM A

    ŻRÓDŁA ANALOGOWE
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory MADAKE, test TUTAJ, Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

    ŻRÓDŁA CYFROWE
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ

    WZMACNIACZE
    - Przedwzmacniacz liniowy: Ayon Audio Spheris III Linestage, recenzja TUTAJ - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

    AUDIO KOMPUTEROWE
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    KOLUMNY
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-901EX, recenzja TUTAJ

    OKABLOWANIE
    System I
    - Interkonekty: Siltech TRIPLE CROWN RCA, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.5TRIPLE C-FM, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-2.5TRIPLE C-FM, recenzja TUTAJ

    SIEĆ
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9500, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R v2, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4

    SŁUCHAWKI
    - Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

    CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
    - Radio: Tivoli Audio Model One
    SYSTEM B

    Gramofon: Pro-Ject 1 XPRESSION CARBON CLASSIC/Ortofon M SILVER, test TUTAJ
    Przedwzmacniacz gramofonowy: Remton LCR, recenzja TUTAJ
    Odtwarzacz plików: Lumin D1
    Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS-300 X (SP) [Custom Version, test TUTAJ
    Kolumny: Graham Audio LS5/9 (na oryginalnych standach), test TUTAJ
    Słuchawki: Audeze LCD-3, test TUTAJ
    Interkonekty RCA: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550i
    Kable głośnikowe: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY 550l
    Kabel sieciowy (do listwy): KBL Sound RED EYE, test TUTAJ
    Kabel sieciowy: Siltech CLASSIC ANNIVERSARY SPX-380
    Listwa sieciowa: KBL Sound REFERENCE POWER DISTRIBUTOR, test TUTAJ
    Platforma antywibracyjna: Pro Audio Bono