pl | en

ODTWARZACZ COMPACT DISC

 

Dubiel Accoustic
NIRVANA BATTERY

Producent: Zakład Usług Elektronicznych "SKORPION"
Cena: 18 000 zł

Bogusław Dubiel
ul. Cicha 6 ǀ 45-824 Opole ǀ Polska

bodzio_wiatr@poczta.onet.pl


dubieltubeamps.pl

MADE IN POLAND


najomi, którzy na wystawie Audio Show 2014 sprzedawali płyty CD i LP zgodnie mówili, że w tym roku ich sprzedaż spadła o połowę. Kilku z nich zastanawia się, czy w przyszłym roku w ogóle przyjeżdżać w celach zarobkowych, czy po prostu wpaść jako zwiedzający. Powód takiego stanu rzeczy znaleźli od razu: pliki. To o nie pytało większość zainteresowanych daną wytwórnią, danymi tytułami.

Szanując zdanie innych, chciałbym zaproponować nieco inne wyjaśnienie. Z tendencją, jaką jest zastępowanie nośników fizycznych plikami składowanymi na nośnikach pamięci masowych trudno dyskutować: to się właśnie dzieje i tak będzie wyglądał mainstream, już za chwilę. Tyle tylko, że audio nigdy mainstreamowe nie było. Często szło wręcz w poprzek obowiązujących tendencji, standardów i ustaleń. Jakżeby inaczej zdołało przechować tak niedzisiejsze wynalazki, jak płyta gramofonowa, lampa elektronowa, czy magnetofon szpulowy? A, jak widzimy, wszystkie one wracają w chwale i glorii i nic nie zapowiada, aby w najbliższej przyszłości miały z powrotem zniknąć z pola widzenia.

Różnica polega na skali: podobnie jak w latach 80. gramofony, a w 70. i 80. lampy ustąpiły pola płycie Compact Disc i tranzystorom, tak i teraz dominującym źródłem sygnału będzie (a może już jest? – Jeśli weźmiemy pod uwagę komórki i przenośne odtwarzacze, to już od dawna) odtwarzacz plików. I dobrze. Kijem Wisły nie zawrócimy i nie o to chyba chodzi. Kiedy wreszcie technika ta dojrzeje i okrzepnie na tyle, że będzie można mówić o wysokim high-endzie, kiedy wreszcie uda się wydobyć potencjał plików Hi-Res (PCM, DXD i DSD), będę pierwszym, który zacznie w ten sposób słuchać muzyki. Ale nie zawsze i – jak mi się wydaje – niekoniecznie w roli „pierwszego” źródła.

Myślę bowiem, że supremacja PC Audio, której pokłosiem jest eksplozja przetworników D/A, wzmacniaczy słuchawkowych i samych słuchawek, jest chwilowym zaczadzeniem, takim ja wcześniej było kino domowe i systemy typu „custom”. Wszystkie same w sobie są fajne, interesujące, ale ostatecznie skierowane są do pewnej grupy odbiorców. A po szaleństwie „Home Theater” i „custom” audio wróciło na swoje dawne, stereofoniczne, oparte na osobnych urządzeniach, pozycje. Inne, zmienione dzięki technologicznym usprawnieniom, ale klasyczne.

I teraz: nośnik fizyczny jest nie tylko nośnikiem sygnału. Jest obiektem użytkowym, w którym zakodowane są kulturowe i socjologiczne treści, informacje i wartości. Razem z, moim zdaniem, wyższą jakością dźwięku niż z plików, w przypadku płyt LP i CD daje to wartość naddaną (tak, CD to dla mnie wciąż lepsze źródło dźwięku, co potwierdził odsłuch systemu dCS Vivaldi). Plik jest tylko pewnym pojęciem, którego wartość trudno określić, najczęściej jest ona dla użytkownika niemal zerowa.

Jestem przekonany, że dla mojego pokolenia fizyczne formaty przez długi czas będą najważniejsze. Jeśli się uda, to do końca życia będziemy mogli obcować z płytami LP i CD. Chyba, że wydawcy wymyślą z plikami coś wyjątkowego (ale nie bardzo w to wierzę).
Dla nas, „fizycznych”, nastały jednak fantastyczne czasy. Ilość wydań specjalnych urywa głowę, a Japończycy robią wszystko, abyśmy wydali u nich jak najwięcej pieniędzy. Na tym tle oferta, jaką widziałem na Audio Show jest, co najmniej, nijaka. Większość firm wciąż stara się sprzedać zwykłe wydania, takie same, jak w październiku 1982 roku, kiedy to CD oficjalnie wystartowało. A do tego trzeba się postarać, aby coś sprzedać. Stojąc za stołem zastawionym krążkami już nie wystarcza. Słaby wynik sprzedaży płyt CD podczas Audio Show wynika więc, moim zdaniem, z połączenia tych trzech rzeczy. Przyszłość wygląda jednak, przynajmniej dla mnie, różowo. Tylko wydawać pieniądze.

Pojawienie się na rynku nowego odtwarzacza Compact Disc lub Super Audio CD jest więc dla mnie absolutnie normalne i nie jest anachronizmem. Świadczy o tym, że ludzie jeszcze mają uszy i słuchają. Pan Bogusław Dubiel, właściciel i konstruktor firmy Dubiel Accoustic, najwyraźniej ma zdanie podobne do mojego. Dwa lata temu testowaliśmy jego nowy odtwarzacz Compact Disc, a teraz pokazujemy jego najnowszą, zasilaną akumulatorowo wersję.

BOGUSŁAW DUBIEL | Dubiel Accoustic
Konstruktor | właściciel

Koncepcja mechaniczna jak i elektroniczna pozostała bez zmian. Pozbyłem się transformatorów zasilających (2 szt.) wraz z towarzyszącymi diodami, kondensatorami i scalonymi stabilizatorami napięcia. Także gniazda sieciowego wraz z bezpiecznikiem. W to miejsce zamontowałem pięciobolcowe gniazdo do ładowania akumulatorów (Amphenol)  i mechaniczny włącznik odtwarzacza wraz z kontrolką.
W odzyskane miejsce wewnątrz CD zamontowałem 11 szt. akumulatorów żelowych do zasilania zarówno mechaniki (silnik), jak i elektroniki, w tym wszystkich układów scalonych (dekoder, DAC itp.). Akumulatory zasilają także lampowy układ wyjściowy.

Kostka DAC-a typu NOS sprzęgnięta jest z układem lampowym poprzez transformator wykonany na zamówienie w renomowanej europejskiej wytwórni. W wyjściowym stopniu lampowym preferuję kilka typów lamp (NOS) o zasilaniu bateryjnym: 3A4, DL95, 3Q5, DL33. W tym egzemplarzu zastosowałem lampy DL33 Mullarda. Kondensatory wyjściowe to miedziane, papierowo-olejowe Jenseny. Zastosowałem zupełnie nowy zegar w ekranowanej miedzią obudowie.

W pełni naładowane akumulatory wystarczają na ok. 5,5 godziny przy pracy ciągłej do 7 godzin w kilku sesjach.
Rozładowanie sygnalizowane jest migającą diodą w okienku odbiorczym pilota. Od momentu pierwszego "nieśmiałego" migania, pozostaje około 40-60 minut pracy.

W czasie normalnego słuchania ładowarka musi być odłączona od CD. Nie wolno ładować przy włączonym CD! (możliwe poważne uszkodzenie CD).

Przy ładowaniu wkładamy wtyk, tak aby zatrzask wtyczki był w poziomie po prawej stronie gniazda patrząc od tyłu CD. Nie obracać - przed włożeniem ustalić poprawne położenie. Ładowanie trwa ok. 10-12 godzin i sygnalizowane jest zapaleniem się zielonej lampki obok głównej niebieskiej. Trzeba przetrzymać jeszcze 30 minut, a następnie wyłączyć ładowarkę wyłącznikiem i wyjąć wtyk z gniazda w odtwarzaczu.

Jak widać, „nowy” można w tym przypadku wziąć w nawias, cudzysłów, cokolwiek: podstawą testowanego „cedeka” są elementy znane z pierwszych tego typu urządzeń, jakie w ogóle pojawiły się na rynku. Płytę obraca napęd typu NOS – to Philips CDM-2 z optyką prowadzoną po łuku, z przeciwwagą, trochę jak w gramofonie. Pan Dubiel wypróbował wcześniej napęd CDM-1, ale wybrał niemal identyczny CDM-2 ze względu na materiał, z którego został zbudowany (kompozyt), lepiej tłumiący drgania niż aluminium w CDM-1. Co więcej, laser w CDM-2 jest taki sam, jak w późniejszych napędach Philipsa, jest więc łatwy do wymiany. Dodajmy, że to optyka jednostrumieniowa. Zaletą CDM-2 jest też dobry, liniowy silnik (następne modele miały już silniki komutatorowe). Napędy tego typu od początku stosowały firmy Philips i Marantz. Marantz po raz pierwszy CDM-2 zastosował w modelach CD-25, CD-45 oraz CD-65 w 1985 roku.

Równie „antyczny” jest zastosowany przetwornik TDA1541. To drugi w historii Philipsa jego układ DAC, pierwszy 16-bitowy. Zazwyczaj współpracował on z filtrem cyfrowym SSA7220P/A, w którym następował czterokrotny oversampling (bez układu noise shaping). Po raz pierwszy przez Marantza został zastosowany w odtwarzaczu CD-65 w 1985 roku.

I wreszcie lampy – pan Dubiel na wyjściu stosuje prosty układ filtra niskoprzepustowego i wzmocnienie oparte na triodach. W testowanym odtwarzaczu to model specjalnie przystosowany do zasilania bateryjnego. To jest bowiem główna różnica między starszą i nowszą wersją (o zasilanym napięciem sieciowym modelu Nirvana czytaj TUTAJ). Uwaga: napięcie wyjściowe jest wyższe niż standardowe 2 Vrms i zależy od zastosowanych lamp. Ich napięcie nie jest nigdzie tłumione. W testowanym odtwarzaczu wynosi aż 3,6 V.

Ponieważ nigdzie nie trafiłem na nazwę wersji bateryjnej, chrzczę ją tym samym imieniem: Nirvana Battery. Nie pierwszy to i zapewne nie ostatni raz, kiedy jestem ojcem chrzestnym.

DUBIEL ACCOUSTIC w „High Fidelity”
TEST: Dubiel Accoustic NIRVANA - odtwarzacz Compact Disc, czytaj TUTAJ

Nagrania użyte w teście (wybór)

  • Cream, Disraeli Gears, Polydor/Universal Music LLC UICY-40023, Platinum SHM-CD (1967/2013).
  • Depeche Mode, Ultra, Mute/Sony Music Labels, Blu-spec CD2, (2007/2014).
  • Elton John, Goodbye Yellow Brick Road, Mercury Records/USM Japan UICY-40025, Platinum SHM-CD (1973/2013).
  • Eno, Moebius, Roedelius, After The Heat, Sky/Captain Trip Records CTCD-604, CD (1978/2007).
  • Frank Sinatra, Songs For Swingin’ Lovers!, Capitol/Mobile Fidelity, UDCD 538, Gold-CD (1956/1990).
  • Jerzy Milian Trio, Bazaar, Polskie Nagrania “Muza”/GAD Records GAD CD 017, „Polish Jazz vol 17”, CD (1069/2014).
  • Krzysztof Duda, Deep Sea, Soliton, CD (2014).
  • Leonard Cohen, Popular Problems, Sony Music Labels SICP-4329, CD (2014); recenzja TUTAJ.
  • Peter, Paul and Mary, In The Wind, Warner Bros. Records/Audio Fidelity AFZ 181, „Limited Edition No. 0115”, SACD/CD (1963/2014).
  • The Handsom Family, Singing Bones, Carrot TopSAKI036, CD (2003).
  • Yes, 90125, ATCO/Warner Music Japan WPCR-15914, „7 Inch Mini LP”, SACD/CD (1983/2014).
Japońskie wersje płyt dostępne na

True Detective to jeden z najlepszych seriali, jaki kiedykolwiek widziałem (HBO, 2014). Grający główne role Matthew McConaughey i Woody Harrelson są po prostu znakomici. Ale najdłużej, długo po napisach zamykających ostatni, ósmy odcinek pierwszego sezonu (drugi zapowiadany jest na 2015 rok) pamięta się co innego – muzykę, która została w nim użyta. A muzyka w True Detective to przede wszystkim zespół The Handsome Family i piosenka otwierająca pt. Far From Any Road, pochodząca z albumu Singing Bones (2003). Nagrana gdzieś w starej stodole w Albuquerque w Nowym Meksyku (tak to sobie przynajmniej wyobrażam) ma niesamowity nastrój i coś w rodzaju „prawdy”. I tę właśnie „prawdę”, coś w muzyce, co jest za dźwiękiem, a nawet za nutami, bateryjny odtwarzacz Nirvana przekazuje bezbłędnie.

Myślę, że po raz pierwszy usłyszałem tak wiele z tego, co mają do zaoferowania zastosowany tu transport, 16-bitowy DAC i lampy, jak gdyby panu Dubielowi udało się dojść do sedna tego, czym naprawdę są, a czym nie – bo każda technika i technologia to również ich ograniczenia. Już w poprzedniej wersji duża część z tego, co tym razem usłyszałem była jasna, ale dopiero teraz ułożyło się to w wyraźny obrazek.
To dźwięk, w którym balans tonalny jest niesamowicie wyważony i „czujny”. Nie ma mowy o rozjaśnieniu i ostrości, tego nie ma nawet w najmniejszej ilości. Po przetworniku Philipsa TDA1541 i bateryjnym zasilaniu można się było tego spodziewać. W innych, dobrych urządzeniach na tych dwóch elementach opartych, albo przynajmniej na jednym z nich, te elementy też występują. Może nie w tak dobrym wydaniu, ale chodzi mi o ogólny zarys. Nigdzie indziej nie słyszałem tego jednak w połączeniu z tak znakomitą dynamiką i brakiem osłodzenia.

Ten dźwięk, jeśliby się uprzeć, można by nazwać „złocistym”, bo jest tak gładki, tak błyszczący, ale bez ostrości, że czasem modyfikuje w ten sposób samą muzykę. Nie jest to jednak wygładzanie, zamalowywanie złotem, to nie jest topienie dźwięku w miodzie. Choć tak właśnie, tj. „słodko”, brzmiące źródła dźwięku (celują w tym gramofony, ale nie tylko) są wielokroć lepsze od analitycznych i suchych, to nie ma co udawać, że są „wierne” temu, co odtwarzają.
Nirvana zdaje się mieć balans między „słodkością” i „prawdą” ustawiony dokładnie tam, gdzie trzeba. Z jednej strony gra wszystkie, dokładnie wszystkie płyty w niesamowicie przyjemny, przyjazny sposób, ale nie zapomina przy tym o informowaniu słuchacza o rodzaju nagrania, o tym, jak dany muzyk grał, jak to zostało zrealizowane i wytłoczone.

Kluczową rolę gra w tym dynamika. Zasilanie bateryjne zawsze, niestety zawsze, nawet w tak udanych i fantastycznych urządzeniach, jak odtwarzacz CD Human Audio Libretto HD, coś w nich gasi, coś uspokaja. Jak wynika z rozmowy z panem Dubielem, była to dla niego jedna z trudniejszych rzeczy do opanowania, ale i najważniejsza. I, jeśli dobrze rozumiem, udało się to w prosty sposób: do poszczególnych podzespołów wybrano akumulatory, których napięcie odpowiadało dokładnie ich wymaganiom, nie stosowano więc żadnych dzielników napięcia, zwykle rezystorowych. I chyba właśnie te małe walce, rezystory, odpowiedzialne są za gaszenie „ducha”, minimalizowanie dynamiki. Jakby nie było, ta jest w Nirvanie Battery ogromna, niemal tak dobra, jak z Lektora AIR V-edition Ancient Audio, na równym poziomie, jak w doskonałym przetworniku Manhattan firmy Mytek, ostatnim krzyku techniki. A w przypadku odtwarzacza z Opola mówimy przecież o rozwiązaniach mających 30, a nawet ponad 100 lat!

Kolejnym zaskoczeniem jest sposób reprodukcji basu. Ten niemal zawsze pada ofiarą bateryjnego zasilania i lamp. Niewielu producentów potrafi sobie z tym poradzić. Ale przykłady odtwarzaczy CD Audio Research, Ancient Audio i właśnie Dubiel Accoustic pokazują, że to problem aplikacji, a nie techniki – w nich nie ma z tym zakresem najmniejszego problemu.
Każdy z tych producentów nieco inaczej go kształtuje, to oczywiste. Nirvana Battery pozwala mu zejść bardzo głęboko w mocny i nasycony sposób. Różnicowanie barwy i dynamiki jest wyjątkowo dobre podobnie jak to było w przypadku wysokich tonów.

Zresztą trudno mówić o poszczególnych podzakresach, ponieważ dźwięk dochodzi do nas w całości, w ciągły sposób. Jeśli mówię o górze, czy dole, to tylko dlatego, że instrumenty tam operujące można z łatwością śledzić, a przez to ocenić.

Wolumen tego grania, tj. wielkość wokali, instrumentów i sceny dźwiękowej, jest potężny. Sinatra z płyty Songs For Swingin’ Lovers!, Brian Eno z Moebiusem i Roedeliusem z grupy Cluster (After The Heat), ale i Cream z Disraeli Gears, płyty wydanej na Platinum SHM-CD, cokolwiek by nie puścić, grało świetnie: gęsto, nisko, mięsiście, z dużą dynamiką. To odtwarzacz, który każdy rodzaj muzyki zagra z równym zaangażowaniem i z każdą płytą radzi sobie zawodowo.

Jak w każdym przypadku, tak i w tym, niektóre płyty zrobiły na mnie jeszcze większe wrażenie. Jak In The Wind super-trio Peter, Paul and Mary, jak elektronika z analogowymi syntezatorami, jak płyta Cohena Popular Problems. Tak, nawet płyta nagrana pod kątem rynku „masowego”, czyli – piszę to w 2. dekadzie XXI wieku – dla posiadaczy smartfonów i małych słuchaweczek, zabrzmiała co najmniej bardzo przyjemnie.
Nirvana Battery zgrała wszystko w jedną całość. Nagrany w zupełnie innych warunkach niż podkład głos Cohena został tutaj „oswojony” na tyle, że można było mówić o całościowym przekazie. To była manipulacja, w rzeczywistości to dwa różne światy, ale trudno odmówić tej interpretacji (sygnału) sensu.

„Zgranie” z sobą dwóch elementów o różnym tle akustycznym było wynikiem połączenia cech rozwiązań wybranych przez pana Dubiela i zaangażowanych przez niego technik. O gęstości, gładkości, płynności, świetnym balansie tonalnym i wysokiej dynamice już powiedzieliśmy. Napęd Philipsa i DAC mają jednak cechy, które w kolejnych generacjach tych elementów były poprawiane. Słyszę to po raz kolejny, w bardzo różnych produktach i powtarzający się wzór wydaje się wskazywać na to, że mowa o cechach własnych, a nie cechach aplikacji.

Nirvana podciąga nieco tylne plany i ujednolica tło akustyczne. Może nawet nie ujednolica, bo nie odbiera się tego jak wady, a raczej „uzgadnia”. To korekta, nie ma co do tego wątpliwości. Robiona jednak w połączeniu z wszystkim, o czym pisałem powyżej, dlatego naturalna.
Przysunięcie tylnych planów powoduje, że wokale, zwykle słyszane trochę w oddali, jak Dave’a Gahana z płyty Depeche Mode Ultra, jak Mary ze wspomnianej płyty In The Wind, jak samego Jacka Bruce’a w Sunshine of Your Love (Cream) były bliżej, były większe i wyraźniejsze. Zmieniało to układ sił na scenie, ponieważ ta robiła się gęstsza. Ale i skracało perspektywę.

Druga rzecz, jaka w tym kontekście zwraca uwagę, to nie tak dobre, jak w Lektorze, jak w Accuphase DC-901, jak wreszcie w przywoływanym już Manhattanie Myteka, różnicowanie brył. Instrumenty z Nirvaną nie mają wyraźnego kształtu, raczej wtapiają się w cały przekaz. Co jest fantastyczne, to właśnie dlatego mamy tak płynny dźwięk. Wydaje się jednak, że nowoczesne przetworniki (mówię o kościach) lepiej separują źródła stereofoniczne, a także mają lepszą rozdzielczość. To ostatnie łatwo sprawdzić słuchając nagrań mono, bo tam mamy wyłącznie wymiar w głąb. Z takimi właśnie wersjami utworów z Disraeli Gears grupy Cream testowany odtwarzacz pokazał mniej namacalną, mniej wyraźną bryłę niż ze wspomnianymi źródłami cyfrowymi. Także faktury były bardziej ujednolicone.

Podsumowanie

Nirvana Battery to znakomity odtwarzacz. Znacznie lepszy od podstawowej, „sieciowej” wersji. A to dlatego, że biorąc wszystko, co tamten robił dobrze, robi to jeszcze lepiej. Wszystko jest w nim tak ułożone, tak zestawione że można go słuchać godzinami (dopóki się akumulator się nie wyczerpie), bez żadnego znużenia. Nie nudzi też nadmiernym ciepłem, zbytnią słodkością. Wysoka dynamika, jaką oferuje, daje ekscytujący, po prostu fajny dźwięk.

Rozdzielczość nie jest z kolei tak dobra, jak w innych, udanych odtwarzaczach z tego przedziału cenowego, żeby wspomnieć produkty Ayon Audio, Accuphase i inne. Także głębia sceny jest mniejsza, a to przez „dogęszczenie” pierwszego planu.

Nie przeszkadza to w powiedzeniu, że mamy do czynienia ze znakomitym produktem maleńkiej manufaktury, wręcz warsztatu, który godnie staje w szranki z największymi i wynik takiego porównania wcale nie jest przesądzony. Jeśli wiemy, czego chcemy od muzyki, jeśli to są właśnie te cechy, w których Nirvana Battery błyszczy, wówczas wybór będzie prosty.

KRZYSZTOF DUDA
Deep See
Solition, CD (2014)

Firma GAD Records zapowiedziała właśnie wydanie drugiej części płyty Sonda, jej największego hitu, na którym zbudowała swój wizerunek. Na płycie zamieszczono muzykę ilustracyjną, którą można było usłyszeć w programie popularnonaukowym Sonda, emitowanym w Telewizji Polskiej w latach 1977–1989, prowadzony przez Zdzisława Kamińskiego i Andrzeja Kurka. Idąc za ciosem, zaraz potem GAD wydał płytę Altus, z utworami zebranymi polskiego kompozytora, którego muzykę można było usłyszeć w tymże programie, ale i w wielu innych (recenzja TUTAJ). Także i ten krążek cieszył się zainteresowaniem, a w jego wyniku doszło do wywiadu, jaki pan Duda udzielił „High Fidelity” (czytaj TUTAJ).

Altus był zbiorem wczesnych nagrań tego trójmiejskiego kompozytora el-muzyki. Jego najnowsza płyta Deep See jest całkowicie nowym wydawnictwem. Płyta ukazała się dzięki Solition, która wydaje również nagrania Krzysztofa Kanaana, muzyka młodszego pokolenia, ale również zajmującego się muzyką elektroniczną (recenzja płyty Continuum TUTAJ).
Jeśli chodzi o poligrafię, jest to wydanie „budżetowe”, digipack bez żadnej książeczki, a nawet bez numeru katalogowego. Nagraniem i miksowaniem zajął się pan Duda, a masteringiem Piotr Madziar. Jeśli dobrze rozumiem opis, instrumenty to niemal wyłącznie klasyczne syntezatory analogowe.

Muzyka pana Dudy zanurzona jest w latach 70. i 80. Niektóre elementy są jednak odbiciem muzyki, z jaką mamy do czynienia współcześnie. Tak jest, na przykład, we wstępie do otwierającego krążek utworu The Harbour of Poseidon, który odsyła wprost do muzyki duetu Daft Punk z soundtracku do filmu Tron, albo ze wstępem do Transbalticus, który mógłby być początkiem dowolnego utworu z muzyką klubową.

Dźwięk jest wysokiej próby. Od razu słychać, że został przygotowany z czujnością, ze ktoś naprawdę tego słuchał. Przekaz ma duży wolumen, jest nieco miękki i ma doskonale prowadzone skraje pasma. Góra jest dźwięczna i nigdy ostra, a dół schodzi naprawdę bardzo nisko. Taka realizacja idealnie pasuje do muzyki, jaką uprawia pan Duda. Bardzo fajna, motoryczna muzyka i bardzo ładny dźwięk. Temu ostatniemu brakuje jedynie namacalności źródeł i wyraźnych brył, jakie pokazują nagrania z lat 70. z kręgu krautrocka. Ale, jak pisałem przy okazji recenzji płyty Continuum Roberta Kanaana, tak się już nie nagrywa.

Jakość dźwięku: 8/10

O tym, że mamy do czynienia z wyrobem niemalże jednostkowym, pochodzącym z małej firmy wiadomo od razu: taka konstrukcja w większych firmach, ze względu na czasochłonność i skomplikowanie, by nie przeszła.
Na obudowę składa się wiele elementów, tworzących sztywną, tłumioną mechanicznie skorupę. Główne chassis wykonano z blach polerowanej stali nierdzewnej. Od spodu dokręcono do niej warstwę marmuru (jak w odtwarzaczach CD niemieckiego Audioneta), a do niej z kolei doklejono grubą warstwę sklejki (warto porównać z rozwiązaniami japońskiej firmy SPEC, czytaj TUTAJ), a po bokach drewniane elementy. Te ostatnie odsyłają nas do lat 70. i wczesnych 80. ubiegłego wieku, kiedy była to norma.

Przednią ściankę wykonano ze szkła syntetycznego (poliwęglan), na które naniesiono od tyłu nadruk. Pośrodku widać duży, alfanumeryczny wyświetlacz na modułach LED, w kolorze pomarańczowym. To tylko cztery takie moduły, możemy więc zobaczyć albo numer odtwarzanego utworu i numer indeksu (ten patent obecnie nie jest zupełnie stosowany, a przydaje się przecież w muzyce klasycznej), albo czas odtwarzanej ścieżki. Pod wyświetlaczem są dwie bursztynowe diody LED, informujące o aktualnym statusie wyświetlacza. Trzecia zapala się, kiedy włączymy pauzę. Płytę wkładamy od góry, odsuwając akrylową klapkę: mamy do czynienia z urządzeniem typu top-loader. Krążek kładziemy bezpośrednio na osi silnika i dociskamy go drewnianym „puckiem”.

Urządzeniem sterujemy albo z przedniej ścianki, albo z pilota zdalnego sterowania. Ten ostatni wykonany jest z drewna i ma guziki o identycznym kształcie, jak te na przedniej ściance. Przyciski sterujące w odtwarzaczu są podświetlane. Z lewej strony jest jeszcze czerwona dioda LED, migająca kiedy transport przyjmuje komendy z pilota.
Na tylnej ściance mamy parę ładnych, wysokiej klasy gniazd RCA amerykańskiej firmy CNC, pieciopinowe gniazdo XLR amerykańskiego Amphenola dla zewnętrznej ładowarki, nad nim czerwone światełko, pokazujące, że ładowanie jest włączone, a także bursztynową diodę LED informującą natężeniem świecenia o stanie naładowania akumulatorów.

Zatrzymajmy się przy nich na chwilę. Najszybciej rozładowują się akumulatory zasilające lampy wyjściowe – dźwięk niknie, a odtwarzacz jeszcze kręci płytą. Żaden problem. Wolałbym jednak, aby informacja o tym, ile mamy jeszcze czasu była w bardziej widocznym miejscu, najlepiej na górnej ściance. Na przykład pod pokrywą na płytę, albo bardziej z tyłu. Fajnie by było, gdyby była bardziej jednoznaczna (np. rządek diod LED lub nawet alfanumeryczny wyświetlacz.
W tak drogim urządzeniu wolałbym też, aby ładowanie było automatyczne i przy włączeniu odtwarzacza było odłączane w przekaźnikach, izolując odtwarzacz od ładowarki. Sekwencja ruchów, którą teraz trzeba wykonać nie jest trudna. Ale wygoda też jest ważna.

Zewnętrzna ładowarka to duży, plastikowy prostopadłościan z cieniutkim kabelkiem sieciowym i zapakowanym w gruby oplot kabelkiem prowadzącym do odtwarzacza. Jest on niezbyt długi, ładowarka musi więc stać gdzieś blisko urządzenia.
Odtwarzacz w wersji bateryjnej jest naprawdę ciężki. Wpływ na to ma solidna obudowa i akumulatory wewnątrz. Pogrupowano je w trzy grupy – dwie z jednej strony napędu i jego sterowania i jedną po drugiej stronie, przy lampach. Jest ich naprawdę sporo i zajmują całą dostępną przestrzeń. Dla każdego z układów dobrano akumulatory o odpowiadającym im napięciu. Niektóre, o rzadko spotykanym woltażu, zamawiane są specjalnie dla tego projektu.

Pan Dubiel jest fanem pierwszych transportów firmy Philips. Skupuje stare odtwarzacze tej firmy i pozyskuje z nich transport ze sterowaniem (dekoderem). W Nirvanie Battery zastosował model CDM-2. Posadowiony on został na sprężynach i podkładkach z korka. Na sprężyny nałożono gumowe tuleje, mające tłumić oscylacje w poziomie.
Z tyłu widać płytkę z dekoderem. Jest tam również przetwornik: kość TDA1541 Philipsa, do którego sygnał trafia linią I2S. To układ 16-bitowy bez oversamplingu. Obok nalutowano precyzyjne kondensatory ERO, tworzące konwerter I/U i filtr niskoprzepustowy. Zrezygnowano ze stosowanego wówczas (początek lat 80.) przez Philipsa i Marantza filtru cyfrowego SAA. Kość TDA pracuje więc bez oversamplingu i bez filtra cyfrowego.

Nad tą płytą widać mniejszą, z miedzianym ekranem – to precyzyjny zegar taktujący w układzie Clappa. Układy tego typu stosowane są powszechnie w krótkofalarstwie, ponieważ charakteryzują się małymi szumami fazowymi. Podobny zegar stosowany był w podstawowej wersji odtwarzacza. Na potrzeby wersji bateryjnej powstała jednak jego zupełnie nowa wersja.

Zdekodowany sygnał przesyłany jest do dwustopniowego układu wyjściowego i analogowego filtra. Zbudowano go na lampach z bezpośrednim żarzeniem. Do tego projektu pan Dubiel wybrał lampy DL33 Mullarda, ale dostępne są również wersje z 3A4, DL95, 3Q5. Ważne, że powstały z myślą o zasilaniu bateryjnym. Mullardy w testowanym odtwarzaczu pochodzą z 1943 roku, a wyprodukowane zostały w brytyjskiej, zbombardowanej i zniszczonej przez Niemcy, fabryce tej firmy. Fabryka nigdy nie została odbudowana.

Sygnał z przetwornika do lamp trafia za pośrednictwem transformatora sprzęgającego, wykonywanego na zamówienie Dubiel Accoustic. Z gniazdami wyjściowymi lampy sprzęgnięte są miedzianymi, papierowo-olejowymi kondensatorami Jensena z papierowymi okładzinami. Kondensatory wyglądają wspaniale. Równie ciekawe są kondensatory olejowe zastosowane w odsprzęganiu napięcia anodowego – jeden jest jeszcze pochodzenia radzieckiego, a drugi z Unitry Telpod. W miejscu krakowskiego Telpodu wznoszą się dzisiaj bardzo modna dzielnica mieszkaniowa.

  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl
  • HighFidelity.pl

System odniesienia

ŻRÓDŁA ANALOGOWE
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ

ŻRÓDŁA CYFROWE
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD

WZMACNIACZE
- Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ

KOLUMNY
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-301
SŁUCHAWKI
- Wzmacniacze słuchawkowe: Bakoon Products HPA-21, test TUTAJ | Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: Ultrasone EDITION 5, test TUTAJ | HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Forza AudioWorks NOIR, test TUTAJ

AUDIO KOMPUTEROWE
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-901
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
OKABLOWANIE
System I
- Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 7N-DA2090 SPECIALE, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
- Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA

SIEĆ
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
AKCESORIA ANTYWIBRACYJNE
- Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4

CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ
- Radio: Tivoli Audio Model One