pl | en

Wzmacniacz zintegrowany

 

MBL
CORONA C51

Producent: MBL Akustikgeräte GmbH & Co. KG
Cena: 32 600 zł

Kontakt: Kurfürstendamm 182
D-10707 Berlin | Germany
tel.: +49 (0) 30 2300584-0


e-mail: info@mbl.de
www.mbl.de

Made in Germany

Produkt dostarczyła firma: Audio System


irm MBL wystartowała w roku MBL 1979 projektem o nazwie “Radialstahler” mbl 100. Na pewno państwo go kojarzą – wysokie kolumny o wyglądzie pocisku rakietowego z charakterystycznymi elementami reprodukującymi dźwięk. Poruszające się jak płatki, metalowe elementy emitują dźwięk dookólnie. W dobrze przygotowanym pomieszczeniu, z topowym systemem, najlepiej samego MBL-a, brzmią spektakularnie i inaczej niż wszystkie inne głośniki. Dopiero w 1982 roku powstał pierwszy przedwzmacniacz z logo firmy, a w 1989 wzmacniacz mocy.
To firma na wskroś niemiecka, tj. z niemiecką etyką pracy i podejściem do długowieczności produktów, z biurem w Berlinie i fabryką pod stolicą Niemiec, w idyllicznym Eberswalde. Pracuje w niej łącznie 50 ludzi. Nazwa MBL to skrót od nazwisk „ojców-założycieli”: Meletzky, Beinecke i Lehnhardt, przy czym projektantem Radialstahlera był Wolfgang Meletzky. Przez wiele lat szef projektantów MBL-a już w wieku 11 lat zbudował swoje pierwsze przenośne radio. W średniej szkole doszła do tego cała seria kolumn głośnikowych. W 2005 roku temu opuścił MBL-a i jakiś czas później założył firmę MC (Music Culture technology), w której oferuje bardziej konwencjonalne rozwiązania.


Seria Corona, z której pochodzi testowany wzmacniacz zintegrowany C51, została zaprojektowana pod okiem nowego szefa firmy, pana Christiana Hermelinga. To w tej chwili podstawowa linia MBL-a, z seriami Noble i Reference powyżej. Poprzednio w ofercie tej firmy były trzy serie, z otwierającą ją serią Classic. Corona nie jest jej następcą – produkty Classic były stosunkowo – jak na high-end – niedrogie, dwu i trzykrotnie tańsze niż ich odpowiedniki z nowej serii. Zupełnie inne są też założenia dotyczące budowy. Zastosowano bowiem obudowy równie solidne, co w droższych wersjach, ale o innym kształcie. Teraz to nie są prostopadłościany, a bryły o łagodnie opadających bokach górnej ścianki z wyraźnie wydzielonym centralnym elementem. To tam umieszczono wszystkie manipulatory, jak również duży wyświetlacz. Urządzenia dostępne są w dwóch głównych wersjach kolorystycznych – czarnej i srebrnej, ale z kilkoma różnymi możliwościami wykonania metalowych elementów frontu, w tym i gałki siły głosu. Można składać je z elementów chromowanych (firma mówi o nich „palinux”, być może chodzi więc o inny stop) lub złoconych i dobrać czarny, chromowany lub złocony fragment górnej ścianki, na którym mamy podświetlane logo MBL-a z wyłącznikiem przyciemniającym wyświetlacz.

Nowe dla tej firmy są także rozwiązania techniczne. C51 jest wzmacniaczem zintegrowanym, w którym połączono rozbudowane, liniowe zasilanie oraz wzmacniacz mocy pracujący w analogowej klasie D. Christian Hermeling „klasę D” bierze w cudzysłów. Opisując to rozwiązanie w wywiadzie dla magazynu „Mono&Stereo” w 2010 roku, a więc jeszcze przed zaprezentowaniem serii Corona, mówi tak:

Niemal 95% wszystkich wzmacniaczy pracujących w klasie D z modulacją PWM brzmi zbyt jasno, zbyt cienko i nienaturalnie. To nie jest nasz cel. Do reprodukcji dźwięku przez kolumny podeszliśmy inaczej niż inne firmy – tak i w tym przypadku wypracowaliśmy inny sposób wykorzystania wzmacniacza PWM. Dzięki temu otrzymaliśmy ze wzmacniacza pracującym w klasie D całkowicie neutralny dźwięk. Być może wdrożymy je w którymś z naszych przyszłych produktów.

[…] W naszych wzmacniaczach stosujemy układ „direct push pull” oraz układ „isolated gain cell”. Direct push pull oznacza, że nie mamy żadnego układu wejściowego, w którym trzeba by było symetryzować sygnał, tj. rozdzielać go na gałąź dodatnią i ujemną. Sterujemy go bezpośrednio z dodatniej i ujemnej gałęzi. Znacznie ważniejsze jest jednak rozwiązanie o nazwie „isolated gain cell”. Każdy tranzystor charakteryzuje się nieliniowością, która zmienia jego pracę wraz ze zmianą napięcia, zmianą prądu, zmianą temperatury. Pomierzyliśmy wszystkie te nielinearne zachowania tranzystora i skompensowaliśmy je, stąd nazwa: isolated gain cell. Tranzystor wzmacniający sygnał, a więc odpowiedzialny za dźwięk pracuje przez cały czas w absolutnie liniowy sposób, więc prąd nie zmienia jego działania. To naprawdę unikatowe rozwiązanie, którego nie znajdziesz w żadnym innym wzmacniaczu. […]

Matej Isak, Exclusive Interview with MBL Akustikgeräte, Germany, “Mono&Stereo” 2010, czytaj TUTAJ.

Jürgen Reis, obecny szef działu projektowego i technicznego firmy mówi, że udało mu się zaprojektować wzmacniacz impulsowy, który ma zalety klasy D i nie wykazuje jej problemów. A te są rozliczne: niskie tłumienie wyjścia, duży wpływ zmiennej impedancji głośników na pasmo przenoszenia wzmacniacza, wpływ indukcyjności kabli połączeniowych oraz – to chyba najważniejsze – wyeliminowanie problemów związanych ze zniekształceniami THD. Te w klasycznym wzmacniaczu pracującym w klasie A lub AB rosną wraz ze wzrostem mocy. W klasie D odwrotnie – maleją wraz ze wzrostem mocy i są najniższe przy mocy maksymalnej. W tabelkach znajdziemy wartości właśnie dla niej. Swoje rozwiązanie nazwał Linear Analog Switching Amplifier (LASA) i odżegnuje się od nazywania jej „klasą D”.
A nazwa Corona? Łączy się z projektem plastycznym i podkreślana jest przez dwa elementy – wyłącznik standby oraz duży, 40-mm przycisk na górnej ściance, którym przyciemniamy wyświetlacz. Otoczone są one cienkim, podświetlanym na biało okręgiem, tworzącym kształt „korony”.

Nagrania użyte w teście (wybór)


  • In The Mood For Love, soundtrack, reż. Wong Kar-wai, Virgin France 8505422 8, CD (2000).
  • Art Farmer and Jim Hall, Big Blues, CTI/King Records KICJ-2186, "CTI Timeless Collection 40", CD (1978/2007).
  • Bajm, Ballady, Pomaton EMI 8 55988 2, CD (1997).
  • Black Sabbath, 13, Vertigo/Universal MusicLLC (Japan) UICN-1034/5, 2 x SHM-CD (2013).
  • Czesław Niemen, Dziwny jest ten świat…, Polskie Nagrania Muza/Polskie Nagrania PNCD 1570, CD (1967/2014).
  • Deep Purple, Now What?!/Now What?! Live Tapes, EAR Music 0209064ERE, 2 x CD (2013).
  • Depeche Mode, Soothe My Soul, Columbia/ Sony Music/RiTonis, ProXLCDr/P.0006, SP CD-R (2013).
  • Diary of Dreams, Elegies in Darkness, Accession Records A 137, “Limited Edition”, CD (2014).
  • Frank Sinatra, Songs For Swingin’ Lovers!, Capitol/Mobile Fidelity, UDCD 538, Gold-CD (1956/1990).
  • Heart & Soul, Heart & Soul presents songs of Joy Division, 2.47 Production CD EDITION 033, CD (2013).
  • John Coltrane, Coltrane’s Sound, Atlantic/Rhino R2 75588, CD (1964/1999).
  • The Cure, Disintegration, Fiction Records 8393532, CD (1989).
  • The Doors, The Doors, Electra/Warner Music Japan WPCR-12716, CD (1967/2007).
  • The Pat Moran Quartet, While at Birdland, Bethlehem Records/Victor Entertainment VICJ-61470, “Bethlehem K2HD Mastering Series, No. 20”, K2HD, CD (1957/2007).
  • Vangelis, Spiral, RCA/BMG Japan 176 63561, K2, SHM-CD (1977/2008).
Japońskie wersje płyt dostępne na

Od wzmacniacza tej klasy, tak ładnie zbudowanego, z firmy o tak długich tradycjach, tyle – wreszcie – kosztującego wymaga się dużo. W przypadku C51 kilka rzeczy – nawet więcej niż dużo – dostajemy od razu, jeszcze przed puszczeniem pierwszej płyty. Po pierwsze – wygląd. Urządzenie nosi cechy znane z niemieckich produktów, jak duże, metalowe, błyszczące powierzchnie, połączone z głęboką czernią pozostałych elementów. Wygląda to bardzo poważnie i jest dobrze pomyślane. Po drugie – jakość budowy. Ta w MBL-u jest wyjątkowa. Dostajemy nie tylko dobre rzemiosło, ale i własne rozwiązania techniczne – a to ważny element czegoś, co możemy nazwać „produktem”. No i jest wreszcie dźwięk – to, co dla wielu audiofilów jest elementem kluczowym, jeśli nie jedynym (dla mnie, powtórzę, liczy się „produkt” jako suma różnych elementów, wśród których dźwięk jest jednym z najważniejszych, ale nie jedynym składnikiem). Ten jest ciekawy i w znacznej mierze definiuje to, co jest obecnie możliwe w dziedzinie wzmacniaczy pracujących w klasie D.


MBL gra w otwarty sposób. We wstępie przywołuję zdanie pana Christiana Hermelinga, który uważa, że wzmacniacze w klasie D grają chłodnym, zimnym, analitycznym dźwiękiem. Zapewne mówi o innych rozwiązaniach, z którymi ja się nie spotkałem i mam dokładnie przeciwne doświadczenia. Moim zdaniem jeszcze ze dwa lata temu urządzenia tego typu, z nielicznymi wyjątkami, charakteryzowały się dość ciepłym brzmieniem i zaokrągloną górą. Tak grały moduły oferowane przez B&O, Tripath i innych producentów (wyjątkiem był w pełni cyfrowy wzmacniacz TacT). Nawet jeśli pomiędzy poszczególnymi ofertami i ich aplikacjami występowały różnice, to i tak składały się na łatwy do prześledzenia „wzór”. C51 podtrzymuje niektóre z elementów wyróżniających tę technikę, robi to jednak w znacznie bardziej wyrafinowany sposób. Najbardziej wyraźna jest nośność dźwięku (otwartość). To nie jest już jednoznacznie „lampowy” dźwięk, powtarzający główne składowe stereotypu związanego z techniką lampową. Bo nie zaciemnia obrazu, nie łagodzi ataku i nie sprowadza barwy do wspólnego mianownika. A przynajmniej nie w takim stopniu, jak to, co przed nim. Myślę, że jeśliby odsłuchiwać go w ciemno, nie wiedząc, co ma „pod maską”, duża część słuchających powiedziałaby, że to wzmacniacz grający w klasie A – tej spod znaku Accuphase’a i Luxmana. Blisko klasy A, ale spod znaku Sugdena, byłyby więc wzmacniacze o których mówiłem wcześniej.

Ważne jest również obrazowanie. Produkty tego producenta znane są z nieprawdopodobnej sceny dźwiękowej, gwarantowanej przede wszystkim przez omnipolarne kolumny. Elektronika ma jednak za zadanie takie ukształtowanie sygnału, żeby kolumny, bardzo przezroczyste dodajmy, miały CO pokazać. Wyraźnie słychać, że przy C51 uwaga konstruktorów skupiona była właśnie na tym aspekcie. Bez względu na to, na jakich kolumnach wzmacniacz ten będzie słuchany dostaniemy dużą, ekspansywną scenę dźwiękową. Wydarzenia rozgrywają się na całym obszarze pomiędzy kolumnami, a także szerzej. Scena nie zbiega się przy tym w wąską kreseczkę daleko przed nami, a rozkłada się półokręgiem. Cieszy także nasycenie sceny. Nie chodzi o same informacje, a o wrażenie „powietrza”, które jest bardzo sugestywne.
Choć najbardziej zyskuje na tym stereofonia, to ciekawie wypadają także nagrania mono, np. nowy remaster Dziwny jest ten świat… Niemena. Urządzenie rysuje pokaźne źródła pozorne, wszystko ma duży wolumen. Tj. ma „rozmiar” wszerz, nie jest wyblakłym powidokiem czegoś, co oryginalnie miało swoją wagę, głębokość, wysokość. A właśnie – wysokość. To element obrazowania zupełnie ignorowany przez realizatorów nagrań. Nie „wierzą” bowiem w to, że w ogóle występuje, że nagranie stereofoniczne bazujące na różnicach między lewym i prawym kanałem jest w stanie uchwycić także różnice w pionie. Każdy, kto choć raz miał styczność z dobrej klasy systemem audio wie, że tak nie jest – doskonale słychać, że część instrumentów jest wyżej, inne niżej i to bez względu na to, jaką część pasma zajmują. Wzmacniacz MBL-a wyraźnie ukazuje te drobne zmiany.

Duża w tym zasługa mocnej, nasyconej średnicy i równie energetycznego wyższego basu. Szeroki zakres pomiędzy 200 i 600 Hz jest „dopalony” i to tam dzieje się najwięcej. Manifestuje się to przez duży wolumen, mocne źródła, gęsty środek. W konkretnych realizacjach powoduje to zagęszczenie wokalu, jego „wzmocnienie” od dołu. Nieco lekki głos Beaty Kozidrak z Ballad dostał coś „za” nim, co go „uzbroiło” w gęstość i mięsistość. Ta ostatnia powoduje też, że stopa perkusji jest wyjątkowo mocna i sugestywna.

Fajnie usłyszeć tak dobrze brzmiące utwory z płyt 13 Black Sabbath i Now What?! Live Tapes Deep Purple. A zaraz potem elektronika ze Spiral Vangelisa. A to realna wartość – systemy audio niemal zawsze kompresują dźwięk na tyle, że stopa perkusji wydaje się ustawiona daleko w miksie, nieistotna. Problemem jest oczywiście nagranie, bo rzeczywiście realizatorzy ten element perkusji kompresują, żeby nie „przeszkadzał” przy masteringu. Ale jeszcze bardziej na takie granie wpływa kompresja – najpierw głośników, a potem wzmacniaczy. C51 wydaje się grać bardziej dynamicznie, a przez to bardziej efektownie.
Zagęszczenie o którym mowa nie zmula dźwięku. Raczej go „energetyzuje”. Ponieważ bas nie jest utwardzony, nie konturuje ataku, brzmienie jest mięsiste i pełne. I choć odżegnałem się wcześniej od lampowego stereotypu, to możemy teraz powiedzieć, że podobnie grają dobre wzmacniacze tego typu. Nie „lampowe”, a – lampowe. Czyli charakterystyczne, wyróżniające się konkretnym zestawem cech – dobrych cech.


Dwa elementy powodują jednak, że to jednak nie jest wzmacniacz lampowy i obydwie, tak to widzę, wynikają z wysokiej mocy wyjściowej urządzenia. To – już wspomniana – duża dynamika i selektywna góra pasma. Obydwie, wydawałoby się, oczekiwane (normalne) w przypadku mocnego wzmacniacza półprzewodnikowego, z przywołanym powyżej zestawem cech nieczęsto się spotykają. Najrzadziej we wzmacniaczach lampowych.
Dynamika wypływa wprost ze sposobu podania średniego basu – to gęstość i podawana bardzo szybko masa. Budowany jest przez to duży obraz przed słuchaczem, bez zlewania niskich rejestrów. Góra z kolei jest trochę słodka, tj. wygładzona. Jest też selektywna, w czym powtarza to, co słychać na dole pasma. I to ona najbardziej odróżnia C51 od innych wzmacniaczy pracujących w klasie D. Wysokie tony nie są przenikliwe, ani podkreślone, ale ich energia jest spora. Daje to „otwarcie” scenie dźwiękowej, pozwala przekazać pogłosy i otoczenie akustyczne instrumentów.
Sposób, w jaki zarówno dynamika, jak i góra pasma są realizowane w tym przypadku jest wyrafinowany. Nie znajduję innego słowa na to, co usłyszałem z płytą Niemena. W utworze Wspomnienie rytm nadawany przez instrument perkusyjny, coś w rodzaju marakasów, został przez pana Jacka Gawłowskiego, odpowiedzialnego za remaster, umieszczone nieco z przodu, przed wokalem. To wynik takiego, a nie innego ustawienia barwy. Niemiecki wzmacniacz pokazał je w gesty sposób, przez Niemenem, ale bez zagłuszania wokalu, który był w nagraniu najważniejszy. Świetnie zrealizowana została tu głębia nagrania – każdy z tych elementów miał swój własny plan, podobnie jak pozostałe instrumenty dalej z tyłu. Barwa „marakasów” była znakomita – ani nie ostra, ani nie jasna, ani też nie zgaszona. Czegoś takiego wzmacniacze pracujące w klasie D kiedyś nie potrafiły. Teraz C51, wraz z testowanym jakiś czas temu Jeffem Rowlandem Continuum SII zbliżają się pod tym względem do najlepszych wzmacniaczy pracujących w klasie A i AB.

Podsumowanie

Technika narzuca wyniki – nie da się od tego uciec. Tylko w produktach masowych, niedrogich, żeby nie powiedzieć: tanich, różnice się zacierają na tyle, że trudno powiedzieć, z czym mamy do czynienia. W produktach o których w „High Fidelity” mówimy, czyli takich, z którmi muzyka nabiera głębszego wymiaru, nie jest zaledwie melodią, albo rytmem (w zależności od tego kto jej słucha) różnice są znaczące. Prawdziwą maestrię wykazują ci producenci, którzy cechy charakterystyczne dla danej techniki potrafią przekuć w ich atut. Choć punkt odniesienia dla wszystkich jest ten sam – dźwięk niewzmacnianego instrumentu i głosu ludzkiego, słyszane na żywo, to dojście tam może wyglądać dowolnie.
Konstruktorzy MBL-a wykorzystali zalety klasy D, dodając do tego coś nowego, co przesuwa granicę tego, co dla niej jest możliwe. Dostajemy bowiem mięsisty i gęsty dźwięk o wysokiej dynamice i otwartej górze. Jego największym atutem jest połączenie tych elementów. Przekaz obrazowany jest więc w bardzo dużej przestrzeni, ma duży wolumen i jest dobrze różnicowany. Faktury instrumentów nie są aż tak wyraźne, podobnie jak głębia w ramach danego źródła. Ale coś za coś.

To piękne urządzenie. Ma swój charakterystyczny „sznyt”, nadawany przez złocone elementy i czarną, o prawdziwie „fortepianowej” głębi, obudowę. To wzmacniacz zintegrowany z końcówką mocy pracującą w klasie D (impulsowej). Oprócz tych dwóch elementów na jego estetyczny odbiór wpływa również zielonkawy wyświetlacz fluorescencyjny na przedniej ściance. To on jest w komunikowaniu się z C51 najważniejszy. Umieszczone ponad nim przyciski i gałka siły głosu pod nim opisane są tylko na wyświetlaczu. Guzikami możemy aktywować tryb mute, wyłączyć końcówkę mocy i wejść do menu. Tam możemy wybrać, które wejście jest aktywne, a które nie. Pod tymi napisami dużymi znakami opisane jest wybrane wejście, a pod nim, na bargrafie – siła głosu. Podświetlanym, niewielkim guziczkiem z logo MBL-a możemy wyłączyć urządzenie, a dużym guzikiem, też dużym, ale na górnej ściance urządzenia przyciemnić wyświetlacz, a nawet go wyłączyć.

Górna ścianka w przypadku tego urządzenia nie jest jednak precyzyjnym opisem. Sugeruje bowiem płaską powierzchnię, a tu płaska jest tylko metalowa jest tylko część na jego osi. Boczne części są zaoblone, opadając w dół – nadaje to wszystkim produktom z serii Corona charakterystyczny „look”.
Choć mamy do czynienia ze wzmacniaczem, nie widać nigdzie otworów chłodzących. Dopiero rzut oka na tylną ściankę ujawnia sloty – ale też niezbyt duże. Widoczne poniżej gniazda RCA są wysokiej próby, to naprawdę dobra rzecz. Sensowne, choć już nie tak ekskluzywne są pojedyncze, złocone gniazda głośnikowe. Wejść liniowych jest sześć, ale podzielono je na trzy grupy. Pierwsza to tylko jedna para wejść zbalansowanych. Widniejące nad nią zaślepki mogą zostać wyciągnięte i zamontowana dodatkowa para wejść RCA (analogowych) lub wejścia cyfrowe – konieczna jest wówczas instalacja przetwornika cyfrowo-analogowego. Druga grupa to wejścia CD1, CD2 i dla procesora (np. kina domowego). Widoczne obok dwa kolejne wejścia – Tuner/AUX1 i AUX2, choć wyglądają identycznie jak CD1 i 2 są jednak inaczej obciążone. Te ostatnie mają impedancję wejściową 5 kΩ, a Tuner i AUX 50 kΩ. Wygląda na to, że wejścia o niższej impedancji mają krótszą ścieżkę sygnału, bez bufora wejściowego. Wydaje mi się, że lepiej podłączyć się do wejść CD1/2, nawet jeśli – jak w moim przypadku – wyjście naszego odtwarzacza jest lampowe. Uwaga: dane te podaję za materiałami firmowymi dostarczanymi ze wzmacniaczem. Materiały do pobrania ze strony www producenta mówią o impedancji wejść RCA 9 kΩ.
Nad gniazdem sieciowym IEC z mechanicznym wyłącznikiem widać dwa gniazda ethernetowe, służące do spięcia urządzeń MBL-a w jedną funkcjonalną całość. Obok nich jest szczelina na kartę pamięci SD, na której można przenieść nowe oprogramowanie mikroprocesora sterującego wzmacniaczem.


C51 to bardzo solidne urządzenie. Obudowę zmontowano z akrylu (ścianka przednia), grubych aluminiowych profili (boki i góra) oraz stali (dół i tył). Dwa zaoblone elementy ścianki górnej nie są odkręcane, a odsuwane na bok, na zawiasach. Wzmacniacz jest przy tym bardzo ciężki. Choć końcówka pracuje w klasie D, zasilacz jest liniowy. Osobno dostarczane jest napięcie dla końcówek mocy – każda ma własne uzwojenie wtórne, a osobno dla przedwzmacniacza i mikroprocesora. Mamy bowiem dwa, niezależne transformatory zasilające, toroidalne. Obydwa są solidnie zaekranowane – materiały firmowe mówią o wykorzystaniu MU-metalu. Ekran oddziela również układy filtrujące napięcie wejściowe oraz układy sterujące wzmacniaczem i układy wzmacniające sygnał audio.
Po gniazdach wejściowych sygnał wybierany jest w przekaźnikach. Osobną płytkę otrzymało wejście XLR, z buforami na układach scalonych AD797 Analog Devices. Przedwzmacniacz, na większej płytce, pracuje z układami NE5534 i kolejnymi AD797. Wygląda na to, że sygnał prowadzony jest w formie zbalansowanej, a sygnał z wejść RCA jest symetryzowany. Wszędzie widać dobre kondensatory i oporniki – te ostatnie, choć SMD są większe niż zazwyczaj. Ciekawie rozwiązano regulację siły głosu. Spodziewać się należało scalonej drabinki rezystorowej – niegdzie jej jednak nie widzę. Widoczny jest za to klasyczny potencjometr z przedłużaną do przedniej ścianki osią, wlutowany na płytce z przedwzmacniaczem, z tyłu urządzenia.

Na głównej, największej płytce, widać bank kondensatorów filtrujących – do zasilania firma podeszła w solidny sposób. Osobny zasilacz mają układy niskoprądowe. Diody mostków prostowniczych przykręcono do solidnego radiatora. To kolejna niespodzianka – wzmacniacze pracujące w klasie D zazwyczaj nie wymagają tak dużej powierzchni chłodzącej. Same końcówki są maleńkie – to dwie płyteczki z małym radiatorem „T”, przykręconym do dużego radiatora o którym mówiłem.

Pilot zdalnego sterowania jest aluminiowy. Zmienimy za jego pomocą siłę głosu, wejście, przyciemnimy wyświetlacz i obsłużymy odtwarzacz CD MBL-a. Ponieważ guziczki są blisko siebie i nie są wyróżnione kształtami jego obsługa nie jest zbyt komfortowa.

Dane techniczne (wg producenta)

Moc wyjściowa:

  • 2 x 400 W/2 Ω
  • 2 x 300 W/4 Ω
  • 2 x 180 W/8 Ω

    Impedancja wejściowa CD1/CD2/Symetric (RCA / XLR): 5 kΩ/18 kΩ
    Impedancja wejściowa Tuner/AUX2 (RCA): 50 kΩ

    Czułość wejściowa (RCA / XLR): 100 mV/200 mV/1 W/4 Ω

    Stosunek sygnał/szum (pełna moc wyjściowa): 124 dB (A)/300 W/4 Ω
    Stosunek sygnał/szum (1 W): 100 dB (A)/1 W/4 Ω

    Pasmo przenoszenia: < 10 Hz – 45 kHz

    Zniekształcenia THD + szum: 0,01 %/3 W/20 Hz - 20 kHz

    Damping Factor: > 100 (40 dB)/1 kHz/4 Ω

    Separacja między kanałami: > 100 dB/1 kHz

    Waga: 22 kg
    Wymiary (bez kabli): W 450 x D 445x H 145 mm

    Pobór mocy:
  • standby: < 0,5 W
  • bez sygnału wejściowego: < 70 W
  • maksimum: < 1000 W (2 x 300 W/4 Ω)

  • Dystrybucja w Polsce:

    Audio System

    tel.: (22) 662-45-99 | fax: (22) 662-66-74
    kontakt@audiosystem.com.pl

    www.audiosystem.com.pl

    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl
    • HighFidelity.pl

    System odniesienia

    Źródła analogowe
    - Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
    - Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
    - Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
    Źródła cyfrowe
    - Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
    - Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
    Wzmacniacze
    - Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
    - Wzmacniacz mocy: Soulution 710
    - Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    Kolumny
    - Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
    - Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
    - Filtr: SPEC RSP-101/GL
    Słuchawki
    - Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
    - Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
    - Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
    - Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
    Okablowanie
    System I
    - Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
    - Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
    System II
    - Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
    - Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
    Sieć
    System I
    - Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
    - System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
    System II
    - Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
    - Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
    Audio komputerowe
    - Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
    - Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
    - Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
    - Router: Liksys WAG320N
    - Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
    Akcesoria antywibracyjne
    - Stolik: Finite Elemente PAGODE EDITION, opis TUTAJ/wszystkie elementy
    - Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
    - Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
    - Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
    - Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
    Czysta przyjemność
    - Radio: Tivoli Audio Model One