pl | en

Wzmacniacz zintegrowany

 

Clones Audio
25i

Producent: CLONES production
Cena: 629 USD (+VAT)

Kontakt:
Funjoe
e-mail: clonesaudio@gmail.com
facebook: www.facebook.com/clonesaudio


Kraj pochodzenia: Hong Kong

www.clonesaudio.com


złowiek jest tak skonstruowany, że mierzy wszystko własną miarą. To, co nie jest przez niego ogarniane uznaje za „zbyt duże/szybkie/wysokie/głębokie” i nie zadaje sobie nawet trudu, żeby to sobie wyobrazić. Tak nas wyposażyła ewolucja. W audio też mamy do czynienia ze swego rodzaju uwarunkowaniem: zakładamy, że im coś jest większe, tym jest lepsze. I ma to solidne podstawy w doświadczeniu. Im bowiem większy przetwornik w kolumnach, tym niżej zejdzie bas i tym łatwiej zostanie poruszone powietrze w pokoju. Im większy zasilacz (a więc i urządzenie), tym lepiej wzmacniacz poradzi sobie ze skokami dynamiki, basem.
Można jednak na to popatrzeć inaczej, z zewnątrz. Dla ludzi „ze świata” to, na czym słuchamy muzyki jest ZA duże. Nie z jakiegoś kosmicznego, obiektywnego punktu widzenia, a przez porównanie z tym, do czego się przyzwyczaili, czyli do maleńkich mini i mikro wież, do systemów przeznaczonych do współpracy z iPodami/iPadami, do radyjek kuchennych. Z tego punktu widzenia wszystko, co ma rozmiary większe od pudełka do butów jest karykaturalnie przerośnięte. Jeśli jednak słuchaliśmy kiedyś systemu, który wbił nas w ziemię, jeśli taki system mamy, to jasne jest, że od pewnych rzeczy uciec się nie da i w high-endzie ‘duży’ znaczy ‘lepszy’.
Inaczej będzie, jeśli przyjmiemy jakieś ograniczenia. Na przykład co do przenoszenia basu. Jeśli założymy, że najważniejszy jest środek pasma i machniemy ręką na to, że bas stanowi istotny element w jego kreowaniu, wówczas wyborem idealnym będą, być może, do końca życia, produkty japońskiej firmy 47labs. Oczywiście jeśli nas na to stać. Jeśli zaś nie, mamy do wyboru kilka możliwości, wśród których najbardziej popularne jest zrobienie wzmacniacza (bo to najłatwiejsza do skopiowania część systemu audio) samodzielnie, korzystając z jakiegoś fajnego projektu lub kupić taki wzmacniacz w firmie, która DIY przeniosła na wyższy poziom. Np. w należącej do pana Funjoe firmie CLONES audio (tak oryginalnie wygląda pisownia tej nazwy) z Hong Kongu,.


Kilka prostych słów…
Funjoe | Clones Audio | właściciel



CLONES audio to jednoosobowy projekt. Moim celem jest produkcja przystępnych cenowo urządzeń, za pomocą których z łatwością czerpiemy przyjemność ze słuchania muzyki.

Ten projekt, wzmacniacz 25i, wystartował wraz z prośbą mojego ojca, który chciał mieć prosty, ale świetnie brzmiący system audio. A był audiofilem, który odszedł od tego hobby na kilka lat. Pewnego dnia przyszedł posłuchać mojego systemu 47labs. Brzmiało to, jak mówił, świetnie, a – co też miało dla niego znaczenie – system był niewielki. Zapragnął mieć coś takiego u siebie. Coś małego, delikatnego o świetnym dźwięku.
Zbudowałem więc mój własny gainclone, właśnie dla niego. Włożyłem jednak sporo wysiłku i pracy w strukturę obudowy tak, aby dopieścić dźwięk. I w to, aby to wciąż zbył niewielki, minimalistyczny projekt.
Po jakimś czasie mój ojciec wreszcie go dostał i powiedział, że byłoby świetnie, jeślibym mógł się nim podzielić z innymi. Zdecydowałem się wykonać parę sztuk na sprzedaż. Każdy egzemplarz jest składany przeze mnie osobiście, bo tylko w ten sposób mogę zachować jakość dźwięku, jaka mnie interesuje. Chciałbym sprzedawać go ludziom za niewielkie pieniądze, żeby mogli zrobić w ten sposób pierwszy krok w świecie audio w dobrym stylu.
CLONES audio założyłem 121212 (12 grudnia 2012 roku), a 5 dni później urodził się mój syn. Moim marzeniem jest mój własny produkt, chciałbym też pokazać mojemu synowi, że spełnianie marzeń jest możliwe. Po to, aby móc skoncentrować się na CLONES, w lipcu tego roku zrezygnowałem z pracy na etacie – byłem projektantem, grafikiem – i zająłem się wyłącznie firmą.

God Bless You!

47labs pojawiło się na początku nieprzypadkowo, ponieważ pan Funjoe jest zaprzysięgłym fanem tej marki. Kiedy miał więc zrobić coś dla swojego taty, wybrał projekt, który znany jest od lat i w wielu wersjach krąży po internecie: wersję DIY wzmacniacza Gaincard (więcej informacji w teście ze stycznia 2013, zamieszczonym w magazynie „6moons.com”, czytaj TUTAJ). Ponieważ jednak, co widać, jest estetą, przygotował do tego znakomitą, wykonaną z aluminiowych, anodowanych płyt obudowę. To ewenement, rzecz odróżniająca DIY od firm profesjonalnych. A nawet wśród tych ostatnich tak solidne i ładne wykonanie to rzadkość.
Wzmacniacz 25i, który testujemy, w nazwie zakodowaną ma moc maksymalną (25 W na kanał) i typ urządzenia (‘i’ = ‘integrated’). Jest niewielki i gabarytami przypomina przetwornik Antelope Audio Zodialc Gold (czytaj TUTAJ). Tym samym jego rozmiary są większe niż oryginalnego Gaincarda – wyrósł w górę. Budowa wewnętrzna jest jednak bardzo zbliżona – układ elektroniczny mieści się na dwóch maleńkich płyteczkach przylutowanych wprost do nóżek układu wzmacniającego, serca obydwu urządzeń: i japońskiego, i z Hong Kongu: układu scalonego LM3875.

Nagrania użyte w teście (wybór)

  • Coleman Hawkins, The Hawk Flies High, Riverside/Mobile Fidelity UDSACD 2030, SACD/CD (1957/2006).
  • Depeche Mode, Should Be Higher, Columbia Records 758322, SP CD (2013).
  • Diorama, Child Of Entertainment, Accession Records, A 119, SP CD (2010).
  • Dire Straits, Dire Straits, Vertigo/Universal Music LLC (Japan) UICY-40008, Platinum SHM-CD (1978/2013).
  • Judy Garland, The Very Best of Judy Garland. The Capitol Recordings, Capitol/EMI 3792202, 3 x CD (1955-1965/2007).
  • Nat “King” Cole, Welcome to the Club, Columbia/Audio Fidelity AFZ 153, SACD/CD (1959/2013).
  • Niemen, Katharsis, Polskie Nagrania Muza/Polskie Radio PRCD 339, „Niemen od początku, nr 9”, CD (1976/2003).
  • Tangerine Dream, Electronic Meditation, Cherry Red Records/Belle, 121941, SHM-CD + CD (1970/2012).
  • The Beatles, The Beatles [The White Album], Apple/EMI Music Japan TOCP-51119-20, “EMI 100”, 2 x CD (1968/2000).
Japońskie wersje płyt dostępne na

Pasjonaci są solą ziemi, TEJ ziemi, że tak powiem. Zarówno ci, którzy słuchają muzyki, kolekcjonują nagrania i starają się je odtworzyć możliwie najlepiej, jak i ci, którzy tworzą urządzenia, które coś takiego umożliwiają. Kiedy zachodzi koniunkcja obydwu stron równania, gwiazdy mocniej zaczynają świecić, a powietrze staje się rześkie, jak nigdy przedtem. Po czym poznać pasjonata, będącego melomanem i audiofilem zarazem? Przede wszystkim po kolekcji nagrań. Kiedyś powiedziałbym: płyt, jednak wraz z upowszechnianiem się komputerowych systemów odtwarzania muzyki coraz więcej gromadzonych nagrań ma postać plików, a nie fizycznego nośnika. W kolekcji tej poczesne miejsce zajmować powinny najlepsze dostępne realizacje najważniejszych i/lub ulubionych płyt. Naturalne jest więc to, że ktoś taki ma po kilka różnych wydań, lepszych i gorszych, i że to nie jest zamknięta lista, że jest otwarty na to, co przyniesie postęp technologiczny, co wymyślą inni pasjonaci. Po czym zaś poznać pasjonata-producenta? Po dźwięku.

25i, niezależnie od tego, jak małym się wydaje urządzeniem, jak krótką ma nazwę i jak niewiele kosztuje, brzmi w sposób, jakiego mogłoby pozazdrościć wiele uznanych, dużych firm. Te, w pogoni za jak najwyższą mocą, jak najlepszą funkcjonalnością, największą uniwersalnością gubią po drodze, jak Jaś ziarna z dziurawego worka, a to namacalność dźwięku, a to tzw. „flow”, czyli płynność i naturalność, a to wreszcie dynamikę oraz rozmach. Paradoksalnie, im wyższą moc oferują wzmacniacze z podstawowego zakresu cenowego, powiedzmy do jakiś 10 000 zł, tym bardziej płaski i tym mniejszy wydaje się ich dźwięk. Nie wszystkie, to oczywiste, ale trzeba się sporo naszukać, aby znaleźć takie, które nie zatracają tego, co 25i ma na „dzień dobry”.
To wzmacniacz, którego dźwięk jest duży i niesamowicie naturalny. Ocieplona wyższa średnica i góra powodują, że nagrania brzmią w „przyjazny” sposób. Ich problemy manifestują się całkiem ładnie, jednak Clones Audio wydaje się „wybierać” to, co w nich dobre, puszczając mimo uszu to, co gorsze. Różnicowanie tego urządzenia jest, jak na te pieniądze, fenomenalne, to nie jest zamulanie różnic. Pokazywanie ich ma tu jednak charakter koncyliacyjny. Kiedy wokal jest skompresowany, kiedy mikrofon stał bardzo, bardzo blisko, wówczas lekko utwardzana jest wyższa średnica. To, co niżej nie ma jednak przykrego charakteru, a co cechuje brzmienie większych urządzeń, których konstruktorzy starali się być „akuratni”. Dlatego wokale niezależnie od pochodzenia, są duże i nasycone.

Ale nie są pokazywane na jedno kopyto. Judy Garland z boxu The Capitol Recordings 1955-1965, zarejestrowana w lekko zdystansowany sposób, z pogłosem, tak została pokazana. Nie była powiększona, a wzmacniacz nie udawał, że jej głos jest aksamitny i intymny. Tak było natomiast z instrumentami elektronicznymi z płyt Electronic Meditation Tangerine Dream i Katharsis Niemena. Obydwie cudownie się uzupełniały, ponieważ energia nasyconej niższej średnicy i mocnego wyższego basu została przez 25i podchwycona i dopalona. To było krwiste, gęste granie z „jajami”. Niby ciepłe, niby „okrągłe”, ale jednocześnie z dużą dynamiką i świetnym różnicowaniem, zarówno barwy, jak i planów.
Kiedy zaś głosy, czy instrumenty, dla przykładu z The White Album Beatlesów i The Hawk Flies High Colemana Hawkinga, są blisko, są nasycone, nie są zbytnio (jeśli w ogóle) skompresowane, mają wówczas duży wolumen, pokazywane są dość blisko nas i zajmują dużą przestrzeń między kolumnami.
Wzmacniacz pana Funjoe kreuje świat, który jest lepszy niż w rzeczywistości. Ale nie przesadza w dosładzaniu, powiedziałbym nawet, że jeśli to robi, to stosuje miód, a nie cukier. Różnica między cukrzeniem i miodowaniem powinna być jasna – choć obywa sposoby mają na celu poprawienie słodkości, jeden jest zdrowy, drugi nie; jeden robi to delikatnie, podskórnie, zaś drugi prymitywnie, na siłę.

W brzmieniu testowanego wzmacniacza ta różnica jest doskonale słyszalna. Bo to jest, moim zdaniem, ocieplony dźwięk. Ale w sposób, który nie tyle, że akceptujemy, bo to akurat normalne, ale mu przyklaskujemy. To granie, do którego dążyli konstruktorzy NAD-a w modelach 3020, 302, 312 itd. i do którego nigdy nie doszli. Oczywiście otrzymali urządzenia bardziej uniwersalne, odporne na przesterowania, zdolne do wysterowania różnorakich kolumn w dużych pomieszczeniach. To duża zaleta i trzeba powiedzieć, że akurat NAD jest wyjątkowy w dążeniu do jak najlepszego dźwięku za jak najmniejsze pieniądze. Nie łudźmy się jednak – maleńkie firmy, prowadzone przez pasjonatów, których marża na danym produkcie jest kilkukrotnie niższa niż dużych firm, muszących opłacić laboratoria, promocję, siatkę sprzedaży, muszących się podzielić pieniędzmi z dystrybutorami i sprzedawcami mają znacznie łatwiej. I żeby to nie zabrzmiało źle – to absolutnie normalna i zdrowa sytuacja. Bez „dużych” nie byłoby rynku audio w ogóle, albo byłby w skali świata niszą mniejszą niż łucznictwo Zen w Polsce (mam nadzieję, że nie popełniam faux pas). Ważna jest też przecież opieka gwarancyjna i pogwarancyjna, a wielu ludzi woli mieć możliwość naprawy na miejscu. Tyle tylko, że jeśli zaakceptujemy ograniczenia towarzyszące sprzedaży bezpośredniej, dostaniemy produkt grający daleko lepiej niż kosztujący tyle samo „blockbuster” z półek salonów audio. Urządzenia w rodzaju Clones niczego w hierarchii sprzedaży nie zmienią i chleba nikomu nie odbiorą. Tym nielicznym, którzy się na nie zdecydują zaoferują jednak niebywały dźwięk, osobisty touch producenta, świadomość posiadania czegoś unikatowego.

Podsumowanie

Opowiadanie o dźwięku 25i jest równie przyjemne, jak jego słuchanie. Uważam się za pasjonata muzyki oraz audio i jeśli słyszę coś takiego, jak tutaj, wiem, że mam do czynienia z kimś do mnie podobnym. Bo to dźwięk bezpretensjonalny duży, nasycony, genialnie gładki i wyrównany. Problematyczne będzie jedynie stosowanie dużych kolumn z mocno zarysowanym basem. Może nawet nie „problematyczne”, co trzeba się wówczas przyzwyczaić do nie do końca dobrej definicji średniego basu, szczególnie przy płytach, w których jest podkreślony. Nagrania niemieckiej grupy Diary of Dreams z Panik Manifesto, grającej muzykę określaną jako dark wave, czyli post-gotycką, elektroniczną, zagrały z rozmachem, ładnie, bez charczącej wyższej średnicy. Tyle, że bas nie był wygaszany tak szybko jak z innymi wzmacniaczami z tego przedziału cenowego. Można się do tego przyzwyczaić, jednak lepiej by było słuchać 25i z mniejszymi kolumnami, które tego zakresu nie przenoszą tak dobrze, w tak otwarty sposób jak Harbethy M40.1, z którymi test został przeprowadzony. Wzmacniacz z Hong Kongu jest tak ciekawym urządzeniem, że postaram się przygotować za jakiś czas odsłuch systemu, który według mnie będzie spełnieniem mokrych snów melomana-audiofila-pasjonata. Coś podobnego do innego zestawu, też z małym wzmacniaczem (czy to jakiś znak?), o którym możecie państwo przeczytać TUTAJ.
25i najlepiej zagra w niewielkim, najwyżej średnim pomieszczeniu. Jego moc nie jest wcale taka mała, ale lepiej sprawuje się, kiedy się go nie żyłuje ponad miarę. Pokazuje wtedy głębię sceny, której za te pieniądze jeszcze nie słyszałem. Nawet w nagraniach monofonicznych. Nie ma tak mocnego ataku i tak dużego zapasu dynamiki, jak wzmacniacz Lym Audio LYM 1.0T Phono ze wspomnianego systemu, ale coś za coś. Pięknie urządzenie – mam na myśli zarówno jego „wnętrze”, czyli to, jak „myśli” o muzyce, jak i to, jak się prezentuje na półce, szczególnie potraktowany w dobry sposób tzw. akcesoriami.


Wzmacniacz 25i oraz interkonekty Elijah Audio Katoen otrzymują wyróżnienie RED Fingerprint.

Ponieważ wcześniej otrzymał wyróżnienie magazynu „6moons”, tym samym otrzymuje wspólną nagrodę magazynów „6moons.com” oraz „High Fidelity” BLUE Fingerprint. To druga tego typu, wspólnie przyznana nagroda.

Wspomniałem o akcesoriach. 25i z powodzeniem zagra sam z siebie, bez podpórek, jednak ma na tyle duży potencjał, że każda zmiana w otoczeniu daje zmianę w dźwięku. Do tego testu użyłem kilku produktów, które zawsze się sprawdzają i jednej nowości – interkonektów Elijah Audio. To nie może być przypadek, ale 25i spasował się idealnie z drewnianą płytką z drewna Hickory, którą przysłał mi pan Ken Ishiguro wraz z generatorem fal Schumanna RR-777. Płytka ta ma wymiary idealnie pasujące do 25i. Postawiłem więc na niej wzmacniacz. Ten ma pod spodem trzy metalowe stożki, niezbyt ostre, nie rysują powierzchni, ale powodują, że urządzenie nie trzyma się podłoża i wystarczy je lekko pchnąć, żeby się przesunęło. A tego nie lubię. Pod kolce podłożyłem więc mosiężne podkładki Acoustic Revive SPU4, pod którymi były gumowe krążki CP-4. Na wzmacniaczu położyłem dwa krążki kwarcowe RIQ-5010.

Nawet jeśli nie wierzycie, że to działa (jeśli nie, to zachęcam do eksperymentów!), to wzmacniacz znacznie lepiej w takim towarzystwie wygląda i stabilnie stoi w miejscu. Do zasilania użyłem kabla Harmonix X-DC350M2R Improved-Version. Test miał charakter porównania A/B ze znanymi A i B. Użyłem próbek muzycznych o długości 2 minut, a potem słuchałem całych płyt. Kolumnami były potężne Harbethy M40.1 i niewielkie Castle Richmond Anniversary.


MIKROTEST
Elijah Audio | Katoen Interconnects



Witaj Wojtku!

Piszę z zapytaniem o to, czy byłbyś zainteresowany przetestowaniem moich nowych interkonektów Katoen.

Mieszkam w Adelajdzie (Południowa Australia) i swoją przygodę z audio zacząłem odwrotnie niż to się zazwyczaj dzieje, od kabli USB, a teraz mam także interkonekty analogowe. Kable USB zdobyły sporo wyróżnień i wierzę w to, że Katoeny też zostaną dobrze przyjęte.
Parę słów o sobie. Przygotowuję różnego rodzaju kable od około 8 lat. Firmę Elijah Audio założyłem 18 miesięcy temu, kiedy jeden z forumowiczów JPlaya, po tym, jak posłałem mu jeden z moich wcześniej przygotowanych kabli, poprosił mnie, żebym zrobił dla niego jeszcze lepszy. Te pierwsze kable robione były ze zwykłych przewodów ze szpuli. Po tym, jak przeszedłem na przewody Audience Cryo, uzyskałem ogromną poprawę dźwięku.
Pierwszym, komercyjnie dostępnym kablem był ISOLATE Cu, kabel USB bez łącza 5 V, tylko z sygnałem i masą, w bardzo krótkich biegach – 10 cm. Następny był ISOLAATE BL, podwójny kabel z osobnymi biegami sygnału (“data”) i drugim kablem do baterii. Tak narodził się BPM, zaprojektowany do współpracy z pendrajwami USB, na których zgromadzona została muzyka. Kiedy złożyłem ich kilka, zdałem sobie sprawę z tego, że równie dobrze mogę go wykorzystać do zasilania przetwornika HiFace 1 (teraz także HiFace 2 i HiFace DAC) firmy M2Tech. I wreszcie przyszedł czas na ostatni, jak dotychczas, kabel: Quad Braid USB, dla tych, u których ISOLATE czy ISOLAATE BL nie są kompatybilne z ich systemami.
Od jakichś 5 lat stosuję produkty Peter Belt w moim własnym systemie i dają one bardzo dobre, choć trudne do wytłumaczenia, efekty. Chodzi przede wszystkim o znacznie bardziej zrelaksowany, naturalny dźwięk. Kiedy zacząłem pracę nad kablami zdecydowałem, że zastosuję niektóre produkty i techniki Petera u siebie. Moje konstrukcje bazują na doświadczeniach DIY. U uczę się na błędach oraz intensywnych sesjach odsłuchowych, bez pomiarów. Wychodzę po prostu od pytania: „jak ta zmiana w dźwięku ma się do poprzedniej wersji”. Ponieważ nie stosuję w kablach żadnego ekranowania, staram się utrzymać jak najkrótsze odcinki, ale nie krótsze niż to absolutnie konieczne. Do zakończenia kabli wybrałem Bullet Plug Eichmanna, ponieważ miałem je wcześniej w swoich ulubionych kablach. Lubię ich dźwięk i minimalistyczną budowę (być może trochę to także sprawa patriotyzmu – Eichmann też jest przecież Aussie). Planuję wprowadzenie do sprzedaży kabla głośnikowego w stylu Katoen i wypróbowuję kilka innych pomysłów, aby poprawić moje kable USB. Eksperymentuję z różnymi metodami ekranowania, geometrią skrętek itp.
Nie wypowiadam się o swoich kablach w samych superlatywach, nie powiadam, jakie to są fantastyczne. Daję im mówić za siebie, o ich jakości ma świadczyć dźwięk. Wiem jednak, że są dobrze zaprojektowaną, sensownie wycenioną alternatywą, oferująca unikatową jakość dźwięku. Dlatego też oferuję niespotykany, 60-dniowy okres, w którym można wypróbować wszystkie moje kable w swoim systemie.



Stosowanie naturalnych materiałów do budowy kabli audio ma długą tradycję, zapoczątkowaną, o ile mnie pamięć nie myli, przez firmy z Japonii. Bardzo szybko zalety takiego rozwiązania przyswoili sobie inni producenci, najczęściej maleńkie mikro-firmy. Na przykład norweski Entreq. Taka produkcja nie jest prosta, bo zajmuje dużo czasu i trudno ją wykonać maszynowo, stad duże firmy nie są w stanie jej sprostać.
Ale dźwięku tak przygotowanych, jak w tym przypadku, interkonektów, trudno pomylić z czymkolwiek innym. Jest gładki, pełny i gesty. Katoen to nie są kable idealne, daleko im do tego. Za zbliżone pieniądze dostaniemy, jeśli dobrze trafimy, dźwięk bardziej rozdzielczy i z lepiej wyrównanym pasmem. Ale też jaśniejszy, ostrzejszy i nie tak nasycony. Australijskie interkonekty brzmią bowiem tak gęsto, tak naturalnie, że nierównomierności w przenoszeniu nie przeszkadzały mi w odsłuchach. Z Clones Audio 25i było to zestawienie wybitne.
Już raportuję o odchyłkach: wyższa średnica jest wycofana, przez co dźwięk jest ciemniejszy. Ale też wyższa góra wydaje się przez to mocniejsza – nie ma „zamocowania” tam, gdzie w głosie są sybilanty. Także wyższy bas gra mocniej. Ale to akurat dodaje przekazowi dramatyzmu, dynamiki. Uderzenia stopy perkusji, elektroniczne instrumenty z Katharsis Niemena, z Panik Manifesto Diary of Dreams były naprawdę świetne, bo dobrze akcentowane i z wysoką energią. Pięknie ułożone kable z charakterem dla tych, którzy cenią sobie naturalność i gładkość.

Cena: 220 USD/1 m

Kontakt: michael@elijahaudio.com
www.elijahaudio.com


Urządzenia DIY mają to do siebie, że wyglądają albo źle, albo tragicznie. Przygotowanie sensownie wykonanej obudowy przekracza bowiem możliwości, zwykle finansowe, konstruktorów. Inaczej nie zajmowaliby się DIY… Wzmacniacz 25i, choć wyrósł bezpośrednio z tego środowiska, zbudowany jest na wzór wzmacniacza Gaincart 47labs, wygląda nie gorzej niż japoński wzorzec. Obudowę wykonano z bardzo dokładnie do siebie dopasowanych, aluminiowych płyt. Na przedniej ściance umieszczono dwie niewielkie gałki – jedną zmieniamy siłę głosu, a drugą aktywne wejście (są trzy). Srajan w swoim teście pisał, że zabrakło mu wyjścia z przedwzmacniacza dla subwoofera. To zrozumiałe że go nie ma – sygnał trafia tu z wejścia bezpośrednio na potencjometr i trzeba by zbudować aktywny układ buforujący wyjście z niego. Mnie z kolei zabrakło wyjścia nieregulowanego, dla wzmacniacza słuchawkowego. Ale to podobna historia, co wcześniej. Mini-dioda w zielonym kolorze informuje, czy urządzenie jest włączone. Z tyłu widać dwie pary złoconych, chińskich gniazd głośnikowych, które spotkać można w znakomitej większości sprzętu audio ze średniej półki cenowej. Gniazda RCA, model CMC-816U, są jednak znacznie lepsze. Wyprodukowała je amerykańska firma CMC (Charming Music Conductor). Gniazdo sieciowe ma towarzysza, wyłącznik sieciowy. Nie ma trybu standby. Wzmacniacz stoi na trzech, aluminiowych stożkach bez podkładek.


Układ elektroniczny oparty jest na dwóch układach scalonych LM3875. Ścieżka sygnału jest ultra-krótka, a to dlatego, że małe płyteczki drukowane zalutowano bezpośrednio na nóżkach scalaków. Te przykręcono do grubej, aluminiowej płyty, dzielącej wnętrze na dwie części. W jednej jest elektronika, a w drugiej zasilacz – sporej wielkości transformator toroidalny i mostek z diodami Shottky’ego. Przełącznik oraz potencjometr, obydwa firmy Alps, przykręcono z tyłu, w komorze z elektroniką. Do przedniej ścianki biegną od niech długie trzpienie. Ładna robota.

Dane techniczne (wg producenta)

Moc wyjściowa: 25 W+25 W (8 Ω)
Impedancja wejściowa: 22 kΩ (RCA, 3 wejścia liniowe)
Wzmocnienie: 30 dB
Stosunek sygnału do szumu: <95 dB (min.)
Wymiary:170 (w) x 100 (h) x 170 (d) mm
Waga: 4,2 kg
Gwarancja: 5 lat

MIKROTEST
Pro Audio Bono vs Pro Audio Bono

Platforma antywibracyjna



Bardzo lubię swoją platformę PAB, z grubymi półkami, mosiężnymi rurkami „pilarów”. Odpowiada mi zarówno to, jak wpływa na dźwięk, jak i sposób, w jaki komponuje się z Lebenem CS300 XS. Te dwa produkty powinny być sprzedawane razem. Ale i odtwarzacz Ancient Audio Lektor AIR V-edition świetnie się z nią spisuje. Wykorzystałem również obecność przetwornika D/A Asus. Na tym tle nowa wersja platformy, z cienkimi półkami i długimi rurkami wygląda mniej efektownie, nie tak „solidnie”. Dlaczego więc wymieniłem starą półkę na nową, dlaczego – pomimo tych zastrzeżeń – w moim systemie została nieco gorzej wyglądająca opcja? Odpowiedź jest chyba oczywista: z powodu dźwięku.

Zmiany, jakie usłyszymy nie są strukturalne, tj. obydwie platformy wprowadzają do dźwięku postawionych na nich urządzeń modyfikacje o podobnym charakterze. To pogłębienie, lekkie ocieplenie, poprawienie czytelności. I znacząca poprawa rozdzielczości w całym paśmie. Tak uzyskany dźwięk jest raczej organiczny niż techniczny, z jego zaletami i wadami. Tych ostatnich nie ma zresztą tak wiele – drogie platformy HRS, Symposium czy finite elemente pokazują lepiej definiowany dół pasma i jeszcze głębiej wchodzą w różnice zachodzące w położeniu instrumentów i wykonawców na scenie dźwiękowej. Platformy PAB dają jednak na tyle atrakcyjny wgląd w nagrania, że spokojnie można na nich poprzestać.

Nowa edycja tej konstrukcji jest lepsza niż starsza, z której do tej pory korzystałem. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że nie „uderzająco lepsza”, nie „zaskakująco lepsza”, a po prostu „lepsza”. Jej przewaga polega na lepszym wypełnianiu dźwięku, detali. Barwa urządzeń jest z nią nieco ciemniejsza, ale nie przez maskowanie góry, a przez lepsze prowadzenie ataku na wyższej średnicy, która w wielu momentach, z wieloma płytami CD jest zbyt twarda. To dlatego winyl tak przyjemnie brzmi – z czarną płytą atak jest zaokrąglony, gładszy. Nowa platforma robi coś podobnego – ale bez zaokrąglania. Jak gdyby pozwalała wzmacniaczowi czy odtwarzaczowi CD skupić się na wypełnieniu, nie „zmuszała” go do precyzowania czoła ataku. To jest teraz bardziej naturalne, trochę schowane za barwą. Także rozdzielczość jest nieco wyższa. Różnica nie jest jednak duża i akurat pod tym kątem zmiana wydawałaby mi się bez sensu. Uspokojenie nerwowości wysokiej średnicy, nawet jeśli już wcześniej było bardzo dobrze, a także lepsze wypełnienie niskiego środka powodują, że z nową platformą PAB dźwięk jest gładszy, bardziej aksamitny i jeszcze bardziej namacalny. Ale, jak mówię – to ewolucja, a nie rewolucja. Krok w dobrą stronę.

www.proaudiobono.pl




System odniesienia

Źródła analogowe
- Gramofon: AVID HIFI Acutus SP [Custom Version]
- Wkładki: Miyajima Laboratory KANSUI, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory SHIBATA, recenzja TUTAJ | Miyajima Laboratory ZERO (mono) | Denon DL-103SA, recenzja TUTAJ
- Przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Audio Sensor Prelude IC, recenzja TUTAJ
Źródła cyfrowe
- Odtwarzacz Compact Disc: Ancient Audio AIR V-edition, recenzja TUTAJ
- Odtwarzacz multiformatowy: Cambridge Audio Azur 752BD
Wzmacniacze
- Przedwzmacniacz liniowy: Polaris III [Custom Version] + zasilacz AC Regenerator, wersja z klasycznym zasilaczem, recenzja TUTAJ
- Wzmacniacz mocy: Soulution 710
- Wzmacniacz zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
Kolumny
- Kolumny podstawkowe: Harbeth M40.1 Domestic, recenzja TUTAJ
- Podstawki pod kolumny Harbeth: Acoustic Revive Custom Series Loudspeaker Stands
- Filtr: SPEC RSP-101/GL
Słuchawki
- Wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany: Leben CS300XS Custom Version, recenzja TUTAJ
- Słuchawki: HIFIMAN HE-6, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ | HIFIMAN HE-300, recenzja TUTAJ | Sennheiser HD800 | AKG K701, recenzja TUTAJ | Ultrasone PROLine 2500, Beyerdynamic DT-990 Pro, wersja 600 Ohm, recenzje: TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ
- Standy słuchawkowe: Klutz Design CanCans (x 3), artykuł TUTAJ
- Kable słuchawkowe: Entreq Konstantin 2010/Sennheiser HD800/HIFIMAN HE-500, recenzja TUTAJ
Okablowanie
System I
- Interkonekty: Siltech ROYAL SIGNATURE SERIES DOUBLE CROWN EMPRESS, czytaj TUTAJ | przedwzmacniacz-końcówka mocy: Acrolink 8N-A2080III Evo, recenzja TUTAJ
- Kable głośnikowe: Tara Labs Omega Onyx, recenzja TUTAJ
System II
- Interkonekty: Acoustic Revive RCA-1.0PA | XLR-1.0PA II
- Kable głośnikowe: Acoustic Revive SPC-PA
Sieć
System I
- Kabel sieciowy: Acrolink Mexcel 7N-PC9300, wszystkie elementy, recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Acoustic Revive RTP-4eu Ultimate, recenzja TUTAJ
- System zasilany z osobnej gałęzi: bezpiecznik - kabel sieciowy Oyaide Tunami Nigo (6 m) - gniazdka sieciowe 3 x Furutech FT-SWS (R)
System II
- Kable sieciowe: Harmonix X-DC350M2R Improved-Version, recenzja TUTAJ | Oyaide GPX-R (x 4 ), recenzja TUTAJ
- Listwa sieciowa: Oyaide MTS-4e, recenzja TUTAJ
Audio komputerowe
- Przenośny odtwarzacz plików: HIFIMAN HM-801
- Kable USB: Acoustic Revive USB-1.0SP (1 m) | Acoustic Revive USB-5.0PL (5 m), recenzja TUTAJ
- Sieć LAN: Acoustic Revive LAN-1.0 PA (kable ) | RLI-1 (filtry), recenzja TUTAJ
- Router: Liksys WAG320N
- Serwer sieciowy: Synology DS410j/8 TB
Akcesoria antywibracyjne
- Stolik: SolidBase IV Custom, opis TUTAJ/wszystkie elementy
- Platformy antywibracyjne: Acoustic Revive RAF-48H, artykuł TUTAJ/odtwarzacze cyfrowe | Pro Audio Bono [Custom Version]/wzmacniacz słuchawkowy/zintegrowany, recenzja TUTAJ | Acoustic Revive RST-38H/testowane kolumny/podstawki pod testowane kolumny
- Nóżki antywibracyjne: Franc Audio Accessories Ceramic Disc/odtwarzacz CD /zasilacz przedwzmacniacza /testowane produkty, artykuł TUTAJ | Finite Elemente CeraPuc/testowane produkty, artykuł TUTAJ | Audio Replas OPT-30HG-SC/PL HR Quartz, recenzja TUTAJ
- Element antywibracyjny: Audio Replas CNS-7000SZ/kabel sieciowy, recenzja TUTAJ
- Izolatory kwarcowe: Acoustic Revive RIQ-5010/CP-4
Czysta przyjemność
- Radio: Tivoli Audio Model One