pl | en

JAK I JAKI WYBRAĆ GRAMOFON – KILKA MYŚLI

Dzień dobry!

Mam tylko taką luźną myśl... Gdy ostatnio siedziałem w teatrze (!), do którego ewidentnie uczęszczam, jak widać, zbyt rzadko, miałem wrażenie, że dopiero wtedy w pełni zrozumiałem istotę mojej fascynacji analogiem... A w zasadzie to, co odróżnia dźwięk z gramofonu od dźwięku ze źródeł cyfrowych.
Tu nie chodzi o porównania tych formatów, o wyszukiwanie różnic i niuansów między nimi, bo to zupełnie dwa inne światy. Ale wracając do głównej myśli. Chodzi mi o to, że włączając gramofon i słuchając „dużej czarnej”, to tak, jakby się wybrać właśnie do teatru... A nie do kina! Teatr w odróżnieniu od kina operuje skrajnie innymi środkami. Mogło by się wydawać, szczególnie w aspekcie dzisiejszych możliwości technicznych o wiele skromniejszymi, ale tylko z pozoru! Bo to co w kinie widz dostaje w postaci gotowego obrazu, jak uzyskanego to już inna historia, przedstawiającego w sposób dosłowny pewien bieg wydarzeń, w teatrze ze względu na oczywiste ograniczenia, dzieje się tak, jakby „w sposób umowny”... I tu właśnie chodzi mi o te, z pozoru jedynie, skromniejsze środki, bo owa „umowność” dzieje się na poziomie percepcji widza...!!!!! To tak jakby „źródło” przerzucało część swojej ”roboty” na odbiorcę, nie starając się wykreować w stu procentach realistyczny „obraz”, lecz jedynie ( bądź aż ) stymulując go do „dopisania sobie reszty danych...”.
Uważam, że tak właśnie działa analog!!! W przypadku teatru oczywistym jest, że chodzi o wpłynięcie jedynie ( bądź aż ) na naszą wyobraźnię, w przypadku literatury jest to już oczywiste, ale uważam, że w jakiś, może tak a może nie, niewyjaśniony sposób mechanizm jest ten sam!!!

Gdy oglądamy jakiś stary film, bez znaczenia czy z przed pięćdziesięciu czy też piętnastu lat najeżony efektami specjalnymi, których celem było w owych czasach właśnie (z naszego punktu widzenia niestety...) jak największe „urealnienie” przedstawianych wydarzeń, to najbardziej drażnią nas, no przynajmniej mnie, właśnie one. Po latach odnajdujemy je jako infantylne, trochę śmieszne a przede wszystkim, co jest największym paradoksem nierealistyczne...!!! Jest to swego rodzaju parafraza pracy Syzyfa, ciągłe dążenie do podnoszenia poziomu realizmu prowadzi donikąd... Oczywiście nie muszę już pisać, że przedstawienie teatralne obejrzane po pięćdziesięciu latach, np. teatr telewizji, jest praktycznie tak samo na czasie, jak w momencie swego powstania, chociażby dramaty Moliera lub "nieśmiertelny"(!!!) Shakespeare... sprzed kilku stuleci!

A skoro już mowa o filmach to jest takie powiedzenie z dobrze znanego filmu, panu pewnie też, wypowiedziane przez Leona Niemczyka-króla sedesów: „mamusię oszukasz, tatusia oszukasz... ale życia nie oszukasz”.

Piszę to panu, bo dotarło do mnie to czego nie umiałem przedtem wyrazić opisując swoją fascynację analogiem. Że „cyfra” starając się na siłę urealniać rzeczywistość brnie po prostu w ślepą uliczkę...! 16/44,1 ; 24/96 to już nam się wydaje właśnie archaiczne i śmieszne..., 24/192 fajne...ale inni już mają 300 i coś tam i za rok też będzie to już śmieszne i tak dalej i tak w KÓŁKO I DONIKĄD... I właśnie ludzie to czują i stąd ten nawrót do analogu! Słuchacze są już po prostu zmęczeni próbami „udawania realności dźwięku”! Jak nieudolnymi to widać z perspektywy czasu, a biorąc pod uwagę wykres krzywej po której porusza się postęp, to owe odcinki czasu będą coraz krótsze...

To co nawet pan, jako profesjonalista, podczas recenzowania analogu nazywa „tym czymś co ma tylko analog”, co określane jest jako aura roztaczająca się po włączeniu analogu, co nas do niego przyciąga, może jest właśnie tym elementem wpływającym na naszą wyobraźnię, stymulującym nas do dopisania sobie właśnie tych „brakujących danych”... Może po prostu nie da się zapisać wszystkich danych, i to co „robi” przez przypadek w swojej genialnej prostocie analog jest jedyną możliwą, obecną drogą do stworzenia ułudy realności dźwięku...??? Przecież kiedy czyta pan książkę ma pan wrażenie pełnego uczestnictwa w wydarzeniach, kiedy pan śpi jest pan po prostu kompletnie gdzie indziej, śpiąc u siebie w łóżku!

Aby wymyślić coś nowego trzeba często spojrzeć wstecz (teoria koła). I właśnie gramofon analogowy, bądź raczej jego przypadkowy, w rozumieniu ‘niezamierzony’, sposób oddziaływania na odbiorcę, może być teraz inspiracją dla konstruktorów przyszłości. Nie nieustająca walka o zdobywanie coraz większej ilości bitów danych, lecz pojęcie specyfiki działania ludzkiego mózgu i pojęcie mechanizmu oszukania go poprzez uszy! Może pachnie to trochę kabała, ale proszę mnie nie posądzać o skłonności do magii i seansów spirytualistycznych. Ja po prostu zdaję sobie sprawę, że jako istoty ślepe i głuche bazujemy jedynie na „wyobrażeniu” otaczającego nas świata stworzonym w naszym mózgu za pomocą receptorów, z których dla nas w tym przypadku najważniejsze są uszy... ;-).

Mam nadzieję że pana nie zanudziłem. Nie wiem czy ktoś wcześniej przedstawił taką teorię, mnie wydaje się słuszna i nigdzie o niej dotąd nie przeczytałem. Ale może za mało czytam, tak jak za rzadko chodzę do teatru...

Pozdrawiam,
Witold odpowiedź i pozdrawiam -
Piotr